Deszczowe Strade Bianche czy Paryż-Roubaix należą do mokrych marzeń sympatyków kolarstwa szosowego, które wyjątkowo rzadko się spełniają. Liczenie na wiatr w Danii jest już znacznie pewniejszą lokatą oczekiwań, a właśnie on odegrać może jedną z głównych ról na prowadzącej 18-kilometrowym mostem trasie 2. etapu 109. edycji Tour de France.

Sobotni odcinek Wielkiej Pętli rozpocznie się niewinnie, w słynącym ze statków wikingów, letniego festiwalu i katedry będącej miejscem pochówku duńskich monarchów Roskilde. Pierwsza część trasy, która licząc nieco ponad 202 kilometry jest jedną z najdłuższych w tegorocznym Tour de France, powiedzie na północny kraniec Zelandii.

Tam, wśród sennych miasteczek i domków letniskowych „nad Kattegatem”, w których Duńczycy lubią spędzać letnie miesiące, rozegrane zostaną trzy górskie premie 4. kategorii: Cote d’Asnæs Indelukke (1,1 km, 5,4%), Cote d’Høve Stræde (800 m, 6,0%) i Cote de Kårup Strandbakke (1,3 km, 5,8%). Pozwolą one tymczasowo wyznaczyć króla gór.

Po ich pokonaniu przebieg wytyczonej na sobotę trasy zmienia swój kierunek, najpierw podążając na południowy zachód, a następnie na południe aż do mostu nad Wielkim Bełtem. Paradoksalnie to właśnie ten odcinek, a nie wspomniany Storebæltsbroen, może okazać się kluczowy dla losów 2. etapu 109. edycji Tour de France, ponieważ o ile nie sposób jest przewidzieć, jaką rolę odegra tego dnia wiatr, nerwowość w peletonie właśnie tam zacznie wyraźnie rosnąć. Każdy lider będzie chciał znaleźć się po właściwej stronie ewentualnych pęknięć w głównej grupie, otoczony swoimi pomocnikami. Każdy specjalista od wyścigów klasycznych będzie chciał wykorzystać szansę podarowaną przez aurę. Każda ze sprinterskich ekip będzie chciała kontrolować wydarzenia na trasie. A kiedy wszyscy próbują jechać na czele peletonu, robi się naprawdę niebezpiecznie.

Przepychanki zyskają tylko na intensywności przed wjazdem na most łączący Zelandię z Fionią, nawet jeśli prognozowany czołowy wiatr nie powinien na tym etapie rozgrywki zagrozić panującemu układowi sił. 18-kilometrowa konstrukcja pomiędzy Korsør a Nyborgiem nie jest oczywiście tytułowym „Mostem nad Sundem” (Øresundsbroen), ale jak się wkrótce okaże, jest nie mniej imponująca. Przyznaję też, że musiałam skorzystać z być może jedynej okazji przywołania flagowego dzieła Nordic noir, które każdemu polecam.

Po zjeździe z mostu peleton dzielić będzie od linii mety ok. 3 kilometrów. Odcinek ten nie należy do przesadnie technicznych, ale droga faluje na nim nieco bardziej, niż wynika to z wyrysowanego przez organizatorów Tour de France profilu.

Etap 2, 2 lipca: Roskilde > Nyborg (202,2 km)

Drugi z duńskich etapów pozornie wygląda na typowo przelotowy odcinek, którego celem jest przeniesienie peletonu Wielkiej Pętli z Zelandii na Fionię. Paradoksalnie właśnie ten aspekt czyni sobotnią rozgrywkę wyjątkowo interesującą, ponieważ przeprawa nad Wielkim Bełtem prowadzić będzie 18-kilometrowym mostem, w okolicach którego lubi bardzo mocno powiać. Podjęcie próby rozerwania tam peletonu jest niemal pewne ze względu na bliskość linii mety w Nyborgu, która zlokalizowana jest tuż za nim. Typowy etap, na którym można przedwcześnie przegrać cały Tour, do tego na tle spektakularnych widoków.

Będzie więc bardzo nerwowo, a z dodatkowych atrakcji wymienić trzeba start w słynącym z letniego festiwalu Roskilde, trzy górskie premie 4. kategorii i słuszny dystans 202 kilometrów.

Pogoda

Trasa drugiego etapu tegorocznej edycji Tour de France wydaje się stworzona właśnie po to, by wykorzystać charakteryzującą znaczną część Danii wietrzną aurę. Z perspektywy spragnionych chaosu widzów aktualne prognozy nie wypadają najbardziej korzystnie, ponieważ 18-kilometrowej przeprawie przez most najprawdopodobniej towarzyszyć będzie czołowy wiatr o prędkości do 20 km/h, w teorii dławiący ofensywne akcje w zarodku. Dobra wiadomość jest natomiast taka, że ten sam wiatr będzie dmuchał z boku w peleton na długim odcinku bezpośrednio poprzedzającym wjazd na Storebæltsbroen, podnosząc temperaturę podczas tak czy inaczej nerwowej walki o pozycje.

Faworyci

Jeśli na trasie sobotniego etapu 109. edycji Tour de France rzeczywiście powieje w stopniu wystarczającym by porwać peleton, ewentualna pogoń na moście nad Wielkim Bełtem może okazać się zadaniem z kategorii niemożliwych.

Trudno oczywiście przewidzieć, co dokładnie wydarzy się w tego typu chaosie, jednak po stronie siejących burzę zazwyczaj znajdują się kolarze ekip Quick-Step Alpha Vinyl, Alpecin-Deceuninck, Jumbo-Visma, INEOS Grenadiers, Intermarche-Wanty-Gobert i Bahrain Victorious – ci ostatni ku potencjalnej zagładzie swoich własnych liderów.

Nerwowość w peletonie wzrośnie rzecz jasna na długo przed wjazdem na most i zaowocuje intensywną walką o pozycje. Sytuacja ta, wraz z prognozowanymi podmuchami bocznego wiatru na odcinku pomiędzy Kalundborgiem a Halsskov, faworyzować będzie tych specjalistów od północnych klasyków, którzy nie zostali oddelegowani do niańczenia liderów swoich drużyn.

Na myśl przychodzą więc przede wszystkim Wout van Aert, Christophe Laporte (Jumbo-Visma), Mathieu van der Poel (Alpecin-Deceuninck), Mads Pedersen (Trek-Segafredo), Alexander Kristoff (Intermarche-Wanty-Gobert), Dylan van Baarle (INEOS Grenadiers), Magnus Cort (EF Education-EasyPost), Tom Pidcock (INEOS Grenadiers) i Matej Mohoric (Bahrain Victoriuos). Może nawet Peter Sagan (TotalEnergies) ze świtą, jeśli zdołał dojść do siebie po rekordowej liczbie zakażeń koronawirusem.

Marzenia to jedno, a rzeczywistość drugie. Ze względu na czołowy wiatr w kluczowej fazie etapu bardzo prawdopodobne jest, że odcinek ten zakończy się pierwszym pojedynkiem z dużego peletonu tegorocznej edycji Tour de France.

Faworytem tego starcia będzie Fabio Jakobsen (Quick-Step Alpha Vinyl), a nawiązać z nim zaciętą walkę powinni Caleb Ewan (Lotto Soudal), Jasper Philipsen (Alpecin-Deceuninck), Dylan Groenewegen (BikeExchange-Jayco), Alexander Kristoff (Intermarche-Wanty-Gobert) i Alberto Dainese (Team DSM).

Szczególną uwagę w tym starciu polecam zwrócić na Wouta van Aerta (Jumbo-Visma), który ma koszulkę lidera Wielkiej Pętli w zasięgu bonifikaty, oraz świetnie dysponowanego Madsa Pedersena (Trek-Segafredo).

 

Tour de France 2022: zapowiedź całego wyścigu

Tour de France 2022: plan transmisji telewizyjnych

Poprzedni artykuł„Moje” Mistrzostwa – felieton o zawodach od środka oczami dziennikarza
Następny artykułElisa Balsamo: „Nie budźcie mnie!”
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Michal
Michal

Dwa lata temu Tadzik stracił na wiatrach… Będzie rzeź!