fot. Quick-Step Alpha Vinyl

Choć, jak zapewne zdążyliście zauważyć, w ostatnich dniach nasz portal żyje przede wszystkim mistrzostwami Polski, to w pozostałych krajach również rozdawane są koszulki w narodowych barwach. Zapraszamy was na podsumowanie najciekawszych wydarzeń z mistrzostw krajowych w jeździe indywidualnej na czas.

Zwycięski powrót Girmaya

Biniam Girmay wygrywa – ta zbitka wyrazów nie przyprawia już nikogo o jakiekolwiek zaskoczenie. Zwłaszcza gdy chodzi o mistrzostwo Erytrei w jeździe indywidualnej na czas. Mimo wszystko powrót jednego z najbardziej obiecujących kolarzy w peletonie jest czymś, co warto odnotować.

Chyba każdy pamięta, w jak bolesnych okolicznościach żegnał się z ostatnim Giro d’Italia. Dostanie korkiem w oko mogło mieć tragiczne konsekwencje, ale wygląda na to, że Erytrejczyk zdołał już dojść do siebie. W końcu w mistrzostwach swojego kraju mimo wszystko zmierzył się z dwoma innymi jeżdżącymi w World Tourze zawodnikami – Merhawim Kudusem oraz Amanuelem Ghebreigzabhierem. Pokonał ich obu. Pierwszy z jego wymienionych rywali zajął 2. miejsce, a ten ostatni uzupełnił podium. Niedługo po triumfie Girmaya, jego ekipa – Intermarche-Wanty Gobert opublikowała wideo, które po raz kolejny udowadnia, jakim uwielbieniu w ojczyźnie cieszy się 22-latek.

Dominacja braci Hayter

Na podium mistrzostw Erytrei w jeździe indywidualnej na czas znalazło się trzech jeżdżących w World Tourze kolarzy. Co ciekawe, mniej znalazło się ich w czołowej „5”… mistrzostw Wielkiej Brytanii. Tu przedstawicielami najwyższej dywizji byli jedynie trzeci James Shaw (Lotto Soudal), a także zwycięzca – Ethan Hayter (INEOS Grenadiers).

Co ciekawe – podium było dokładnie takie samo, jak przed rokiem – znów między oboma internacjonałami znalazł się nieco mniej znany Daniel Bigham. Tyle tylko, że tym razem Hayter wywalczył sobie zdecydowanie większą przewagę nad rywalami. Rok temu nad czwartym kolarzem miał przewagę minuty i 18 sekund – teraz o różnica między nim, a Bighamem zatrzymała się na 1:14. To wszystko na trasie o tej samej długości (44 kilometry) – i to dość szybkiej, bo Hayter osiągnął na niej średnią prędkość 52 km/h – o 5 więcej niż rok temu.

Co ciekawe, po mistrzowską koszulkę sięgnął również jego brat, Leo – najwyraźniej wciąż w dobrej formie po zdominowaniu młodzieżowego Giro d’Italia. Kolarz Hagens Berman Axeon tym razem nie był dla rywali równie bezwzględny, co brat – na 22-kilometrowej trasie pokonał drugiego Calluma Thornleya o „zaledwie” 17 sekund.

Pierwsze mistrzostwo Belgii Evenepoela

Zdecydowanie lepiej obsadzone od poprzednich dwóch wymienionych czempionatów były mistrzostwa Belgii – nawet mimo braku kontuzjowanego Wouta Van Aerta. Pod jego nieobecność faworytem zmagań był Remco Evenepoel, który doskonale wywiązał się z roli faworyta – drugiego Yvesa Lampaerta wyprzedził o 37 sekund – kolejnemu – Victorowi Campenaertsowi dołożył kolejną minutę (to wszystko na 35-kilometrowej trasie).

Co ciekawe, dla wciąż młodego, ale już doświadczonego Belga jest to dopiero pierwsze mistrzostwo kraju. Wcześniej dwukrotnie zajmował miejsca na podium jazdy indywidualnej na czas, raz zajął 3. miejsce w zawodach ze startu wspólnego. Teraz w końcu zdobył koszulkę mistrza kraju, którą jednak będzie mógł zaprezentować kibicom dopiero podczas hiszpańskiej Vuelty. Wcześniej wybierze się jeszcze na Clasica San Sebastian, ale żeby tam założyć mistrzowski trykot, musiałby pokonać rywali również w zawodach ze startu wspólnego.

Niespodziewane niepowodzenia „watahy Lefevere’a”

Kolarze Quick-Step Alpha Vinyl spisali się na medal (a nawet dwa!) podczas mistrzostw Belgii. Niestety nie wszędzie poszło im równie dobrze. Największą niespodzianką był występ Remiego Cavagni. Negatywną niespodzianką. Kolarz, który jeszcze rok temu potrafił rzucać rękawicę Filippo Gannie, teraz przegrał na czas z Bruno Armirailem i to nie minimalnie, a o 24 sekundy. Dla porównania, niespodziewany zwycięzca, reprezentujący barwy Groupama-FDJ rok temu zajął 35. miejsce i stracił do Cavagni ponad 4 minuty.

Generalnie, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy Francuz przejechał już trzecią czasówkę – poprzednie dwie podczas Tour de Romandie oraz Criterium du Dauphine. Pierwszą zakończył na 33. miejscu, drugą na 18. Wygląda na to, że jego dyspozycja, jeśli chodzi o walkę z czasem nie jest ostatnio najlepsza, a to zły sygnał przed zbliżającym się wielkimi krokami Tour de France.

Nieco zawiódł także zespołowy kolega Francuza, którego nazwisko również zaczyna się na literę „C” – Josef Cerny. Czech w ostatnich latach przyzwyczaił nas do udanej jazdy na czas w międzynarodowym gronie, a tymczasem na krajowym podwórku musiał uznać wyższość aż sześciu kolarzy – piątki (!) z Elkov-Author oraz Tomasa Jakoubka z ATT Investments. Nie wiadomo jakie były przyczyny słabszego występu kolarza znanego z występów w CCC Team. Road Cycling – czeski serwis poświęcony kolarstwu nie wspomina o żadnych kłopotach zdrowotnych, a pisze jedynie:

Zwycięzca dwóch ostatnich mistrzostw kraju w jeździe indywidualnej na czas stracił na pierwszym punkcie pomiaru czasu ponad 12 sekund do Jana Barty i zajmował 4. miejsce. Stopniowo jednak tracił motywację i dystans do rywali. Na drugim punkcie kontrolnym był szósty, z dwumiutową stratą do Barty, a na mecie spadł na siódme miejsce ze stratą 4:38 do zwycięzcy.

Mollema pokonuje Dumoulina

Nie jest przypadkiem, że obecny sezon jest ostatnim w karierze Toma Dumoulina. Holender nie jest ostatnio w najlepszej formie, co doskonale było widać podczas Giro d’Italia. A jednak jazda indywidualna na czas wciąż jest polem, na którym ma wiele atutów do pokazania – w tym roku ma już sporo świetnych wyników, a w zeszłym zdobył olimpijskie srebro.

Mimo wszystko w czwartek, po mistrzostwach kraju musiał tłumaczyć krytykom, że zasługuje na miejsce w holenderskiej kadrze na mistrzostwach świata – Czytam, że miejsce w składzie na kolarski mundial otrzymam w prezencie. Wy w ogóle widzieliście moje wyniki z poprzednich mistrzostw świata i innych najważniejszych czasówek? – pytał mocno poirytowany na powyścigowej konferencji.

Zapewne na jego zdenerwowanie wpływ mogły mieć wyniki samych zawodach. Na 30-kilometrowej trasie o pół minuty wyprzedził go Bauke Mollema, który nie uchodzi za dobrego czasowca, nawet pomimo 4. miejsca na ostatnim etapie Giro d’Italia sprzed kilku tygodni.

Niech żyje młodość!

Pewną niespodzianką jest też zwycięstwo Raula Garcii Pierny w mistrzostwach Hiszpanii. Szesnasty zawodnik mistrzostw świata w tej konkurencji do lat 23, który w zeszłym roku był w hiszpańskim czempionacie czwarty, teraz pozostawił z tyłu całą worldtourową konkurencję. Juan Ayuso, Carlos Rodriguez, ubiegłoroczny mistrz kraju Ion Izagirre – każdy z nich musiał uznać wyższość 21-latka.

Całe podium zajęli kolarze poniżej 24 roku życia, którzy jak do tej pory nie mieli zbyt wielu okazji do wykazania się – drugie miejsce zajął bowiem Oier Lazkano – jedyny spośród pierwszej trójki, który ściga się w World Tourze – w dodatku zaledwie od kilku miesięcy. On ma 22 lata, o rok starszy jest brązowy medalista, Xabier Mikel Azparren. Zresztą, nie będzie żadnym zaskoczeniem, jeśli wspomnimy, że wspomniani Ayuso (19 lat) i Rodriguez (21 lat) również znaleźli się w szerokiej czołówce. Gdy do tego dołożymy jeszcze 9. Ivana Romeo (18 lat) i 10. Carlosa Canala (20 lat) to wyjdzie nam, że w Hiszpanie nie mogą narzekać na brak kolarskich talentów.

Wyniki mistrzostw krajowych można znaleźć na Pro Cycling Stats pod tym linkiem

Poprzedni artykuł23-latek z UAE Team Emirates kończy karierę!
Następny artykułDamian Papierski i Mariusz Witecki szczęśliwi po zdobyciu tytułu mistrza Polski
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments