jai hindley podium giro d'italia 2022
giroditalia.it

Alessandro Covi wygrał 20. etap Giro d’Italia. Nowym liderem wyścigu został Jai Hindley.

I nadszedł ten dzień – ostatni górski etap Giro d’Italia. Odcinek z Belluno do Marmolady w pełni zasłużył na miano królewskiego – Passo San Pellegrino (9,6 km – 8,0%), Passo Pordoi (11,9 km – 6,6%) oraz Passo Fedaia (12,9 km – 7,8%) – tak wyglądał rozkład jazdy na dziś.

O ile kolarze walczący w klasyfikacji generalnej będą mieli jeszcze szansę na poprawę swojej lokaty na czasówce w Weronie, to dzisiejszy etap był definitywnie ostatnią okazją dla uciekinierów. Nic dziwnego, że z przodu utworzyła się całkiem solidna paczka.

Otwórz zdjęcie
uczestnicy ucieczki dnia obr. Pro Cycling Stats

Byli w niej trzej zwycięzcy etapów – Giulio Ciccone, Mathieu van der Poel i Lennard Kämna, a także dwaj kolarze, którzy przynajmniej przez chwilę mogli się nimi czuć. Bo przecież na 19. etapie Andrea Vendrame mógł myśleć, że na spokojnie wygra finisz z towarzyszami ucieczki i może by się tak stało, gdyby nie nieuwaga w końcówce. Z kolei Gijs Leemreize dwukrotnie zajmował miejsca na podium etapowym, tuż za zwycięzcą, a porażka na 17. odcinku musiała być dla niego szczególnie bolesna – w końcu już pędził samotnie po zwycięstwo, gdy wyprzedził go Santiago Buitrago.

Tak, to Giro bezdyskusyjnie napisało wiele ciekawych historii, jeśli chodzi o uciekinierów – swoje do udowodnienia mieli przecież jeszcze także inni – Davide Formolo, Alessandro Covi, Mauri Vansevanant… właściwie wszyscy ci, którzy byli dziś w ucieczce. No może poza Domenem Novakiem i Kämną, którzy wyglądali na typowe stacje przekaźnikowe, które w odpowiednim momencie zostaną cofnięte do pomocy liderom – Mikelowi Landzie i Jaiowi Hindleyowi. Reszcie pozostała już tylko walka o ostatnie zwycięstwo.

Samotny lot Coviego

Najpierw trzeba było jednak dojechać do mety przed grupą faworytów, co starali się utrudnić kolarze Bahrain-Victorious (pracował nawet Phil Bauhaus!). Mimo to, peleton nie jechał bardzo szybko, o czym świadczyło to, że jego szeregi nie przerzedzały się zbyt szybko, a strata do harcowników właściwie nie malała – utrzymywała się na poziomie 5-6 minut. Nie mieliśmy także żadnych bardziej intensywnych ataków z grupy faworytów – nawet na Passo Pordoi, co oznaczało, że główni bohaterowie tegorocznego wyścigu zamierzają poczekać na Marmoladę.

To sprzyjało uciekinierom, którzy z każdym kilometrem byli coraz bliżsi zwycięstwa. Dotyczyło to zwłaszcza Alessandro Coviego, który na szczycie Passo Pordoi miał już półtorej minuty przewagi nad resztą stawki. Zaatakował około 10 kilometrów wcześniej, a na jego akcję nie zareagował zdecydowanie żaden z rywali. Jego przewaga więc rosła i rosła, a proces ten nie zatrzymał się nawet na Pordoi. Gdy Covi rozpoczynał kolejną wspinaczkę, jego przewaga wynosiła już 2 minuty i 20 sekund.

Za jego plecami na przyspieszenie zdecydował się Ciccone, który w ten sposób zgubił Oomena, a także dzielnie trzymającego się Balleriniego. Ten ostatni w ucieczce i tak pozostał dłużej niż Vensevenant – w teorii lepszy od niego w górach kolega z ekipy. Później problemy z utrzymaniem mocnego tempa Ciccone mieli również Leemreize i Kämna, ale im udało się pozostać na jego kole. Nie na długo, bo gdy do pracy zabrał się Arensman, w grupie goniącej pozostali już tylko on, Ciccone oraz Domen Novak.

Dopiero wtedy, na około 7 kilometrów przed metą, różnica między pogonią, a Covim zaczęła dość szybko maleć. Za późno – w tamtym momencie wydawało się, że Coviemu zwycięstwo może odebrać już tylko absolutna katastrofa.

Nokaut!

Daleko z tyłu o przetrwanie walczył natomiast Pozzovivo. Wola walki 39-letniego Włocha mogła imponować. Pierwsze symptomy jego kryzysu pojawiały się bowiem już na Passo San Pellegrino. Już tam miał problemy z trzymaniem koła, a mimo to przetrzymał w grupie zarówno ten podjazd, jak i Passo Pordoi. Na Passo Fedaia trzymał się z tyłu, przez co notorycznie musiał łatać dziury po kolejno odpadających rywalach. Przy mocniejszym tempie taki sposób jazdy mógłby zostać ukarany – tu, przy powoli jadącej, 30-osobowej grupie faworytów, Pozzovivo mógł utrzymywać nos nad wodą, bohatersko broniąc się przed utonięciem – w końcu jednak musiał odpuścić

Spokojną jazdę rywali próbował wykorzystać Guillaume Martin, który, klasycznie dla siebie, zaatakował w środkowej części podjazdu, próbując nadrobić czas nad rywalami, jednak tym razem szybko został doścignięty. Solidne tempo pojawiło się dopiero po objęciu rządów w głównej grupie przez Pavla Sivakowa. To w wyniku jego tempa z tyłu pozostali m.in. Valverde, Nibali czy wspomniany już wcześniej Martin. Gdy zakończył swoją pracę, w głównej grupie pozostali już jedynie Jan Hirt, Hugh Carthy, Mikel Landa, Jai Hindley oraz Richard Carapaz.

Od razu po zjeździe Siwakowa na atak zdecydował się… Hindley. Za Australijczykiem nadążył jedynie Carapaz – trzeci z tegorocznych muszkieterów – Landa, pozostał z tyłu razem z Carthym. Najgorzej jego atak zniósł i tak świetny dziś Hirt.

Najbardziej elektryzujący w tamtym momencie był jednak pojedynek dwóch najlepszych kolarzy tegorocznego wyścigu, których w „generalce” dzieliły tylko 3 sekundy. Nieco łatwiejsze zadanie czekało Hindleya – chwilę po tym, jak zaatakował, przed jego kołem pojawił się zostający wcześniej z ucieczki Kämna. Po kilkudziesięciu sekundach pracy Niemca Carapaz został z tyłu, a po chwili do przodu wypruł niesamowicie mocny Hindley.

Hindley doganiał kolejnych uciekinierów, podczas gdy Carapaz przeżywał dramat – z tyłu zdołali przegonić go Carthy i Landa. Zresztą, nie był w stanie zgubić nawet Kämny, który zakończył pracę na rzecz swojego lidera – zresztą, po kilku kilometrach znów został przez niego zgubiony. Różnica między Carapazem, a Hindleyem zaczęła robić coraz większa – na mecie wyniosła ponad minutę – wydaje się, że ta strata niemal przekreśla jego szanse na zwycięstwo w wyścigu.

On przeżywał ciężkie chwile – Covi, który przyjechał na metę dwie minuty przed faworytami – wręcz przeciwnie. Choć podobnie jak kolarz Team INEOS na podjeździe pod Marmoladę miał moment kryzysu, w wyniku którego znacznie zbliżył się do niego Domen Novak, to ostatecznie udało mu się wybronić. Sięgając w końcu po wymarzone zwycięstwo etapowe w największym rodzimym wyścigu.

 Wyniki 20. etapu Giro d’Italia 2022:

 

 

Poprzedni artykułThüringen Ladies Tour 2022: Marta Lach znów trzecia
Następny artykułTour of Estonia 2022: Patryk Stosz trzeci na ostatnim etapie
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Mac
Mac

I znów nie ma tebeli z generalką. Będę zaglądał chyba gdzie indziej

Paweł
Paweł

Druga zakładka w oknie z tabelą. Tam są wszystkie klasyfikacje. Po każdym etapie taka tabela była wstawiana. Gdzie indziej nie wstawiają takiej 😉