fot. Quick-Step Alpha Vinyl

Fabio Jakobsen (Quick-Step Alpha Vinyl) zadebiutuje w sobotę nie tylko w Mediolan-San Remo, ale także w monumencie. Podczas konferencji prasowej poprzedzającej wyścig odpowiadał między innymi na pytania Naszosie.pl. Zapraszamy do przeczytania, co Holender miał do powiedzenia przed najdłuższym wyścigiem jednodniowym w kalendarzu.  

Fabio Jakobsen po raz pierwszy rozmawiał z kierownictwem drużyny Quick-Step Alpha Vinyl o Mediolan-San Remo podczas zimowego zgrupowania w Portugalii. Od tamtej pory z tyłu głowy miał ten wyścig, bo wiedział, że jeśli będzie w dobrej formie, to może nadarzyć się okazja do startu. 

Konkrety zaczęły pojawiać się po wyścigu Tirreno-Adriatico, kiedy to dyrektorzy sportowi drużyny Quick-Step Alpha Vinyl napomknęli Jakobsenowi, aby był gotowy. W związku z tym, że nie ukończył szóstego etapu Paryż-Nicea miał czas na rekonesans ostatnich 60 kilometrów „La Primavery”, które znajdują się stosunkowo blisko Nicei. Pomyślano bowiem, że cokolwiek się stanie, to zapoznanie się z trasą nie zaszkodzi. I wreszcie powiedziano mu, aby dobrze wypoczął i wykonał solidny trening, bo najprawdopodobniej otrzyma miejsce w składzie. I otrzymał. 

– To jest pierwszy monument w sezonie – „La Primavera”. Na liście zwycięzców tego wyścigu znajduje się wiele legend, no i wiadomo, że jest tylko pięć wyścigów monumentalnych w kalendarzu. Każdy więc jest wyjątkowym wydarzeniem. 100 ostatnich kilometrów, kiedy peleton jedzie wzdłuż wybrzeża, to jest coś wyjątkowego. Trasa prowadzi góra-dół, jest kręto w kierunku San Remo. Oglądałem ten wyścig w telewizji wiele razy. Myślę, że każdy kolarz marzy o zwycięstwie w nim, a zwłaszcza sprinterzy, którzy mają teoretycznie największe szanse

– mówił Fabio Jakobsen. 

W „Watasze” Jakobsen ma dwóch kolegów, którzy w przeszłości triumfowali w Mediolan-San Remo. To Mark Cavendish i Julian Alaphilippe. Cavendish może mu jednak udzielić o tyle cenniejszych rad, że także jest sprinterem. Holender przyznał, że rozmawiał o tym chwilę z Brytyjczykiem. 

– Oczywiście, rozmawiałem trochę z Markiem na ten temat. Wiadomo, że trzeba po prostu dojechać do Via Roma w peletonie, zacząć finiszować i zobaczyć, ile zostało w nogach. Bardzo chciałbym powiedzieć, że będę w stanie to zrobić, ale mówiąc szczerze nie mam pojęcia, jak to będzie. Nigdy wcześniej nie byłem na rowerze siedem godzin. Mój najdłuższy wyścig i najdłuższy trening trwał sześć godzin. Aby wygrał sprinter, peleton musi przejechać razem przez Poggio. Jeśli popatrzy się na listę zwycięzców z ostatnich dziesięciu-piętnastu lat, to można powiedzieć, że jest pół na pół

– tłumaczył Jakobsen. 

Nie jest tajemnicą, że aby mieć jakiekolwiek szanse na zwycięstwo w „klasyku klasyków” szybki kolarz musi przetrwać poprzedzające metę w San Remo podjazdy. Głównie chodzi o Cipressę oraz Poggio. W związku z tym zapytaliśmy Jakobsena, jak ocenia swoje szanse na przetrwanie tych wzniesień. 

– W zeszłym tygodniu robiłem rekonesans trasy. Jeśli chodzi o tre capi [Capo Mele, Capo Cervo, Capo Berta], to na pewno nie będzie na nich łatwo, bo zazwyczaj peleton narzuca tam bardzo mocne tempo. Jednak spodziewam się, że te podjazdy przetrwam bez większego problemu. Potem będzie Cipressa, pod którą podjazd trwa około dziesięciu minut. Jeśli będę miał dobre nogi, to myślę, że powinienem być w stanie przetrwać w głównej grupie. Następnie nadejdzie czas pozycjonowania przed Poggio, gdzie sam podjazd to około pięciu minut całkowitego wysiłku. Patrząc na dyspozycję, w której teraz jestem i na moc, którą generuję powinienem to przetrwać. Jednak po 270 czy po 280 kilometrach trudno jest powiedzieć coś na pewno. Czasami sprinterzy odpadają już na Cipressie. Wszystko będzie zależało od mojej formy i od tego, jak potoczy się wyścig, co zrobią inne drużyny. To, że tak wielu kolarzy nie startuje także może zmienić dynamikę wyścigu, ale koniec końców to jest wyścig kolarski. Jestem przygotowany dobrze, może nie trenowałem specjalnie pod Mediolan-San Remo, ale gdybym był w kiepskiej formie, nie otrzymałbym miejsca w składzie

– analizował Fabio Jakobsen. 

25-latek dysponuje wysoką formą od początku bieżącego sezonu. Jak dotychczas zanotował sześć zwycięstw: po dwa w Volta a la Comunitat Valenciana i Volta ao Algarve, ponadto zwyciężył w wyścigu Kuurne-Bruksela-Kuurne oraz na drugim etapie Paryż-Nicea. Wszystkie odnosił z dużą pewnością, co świadczy także o jego wysokim morale – czymś, co bardzo przyda się w Mediolan-San Remo. 

Mimo wszystko Jakobsen starał się być zachowawczy, nie upatrując samego siebie w gronie ścisłych faworytów. Najważniejsze dla niego wydaje się być to, że półtora roku po feralnym wypadku na Tour de Pologne jest w składzie swojej drużyny na pomnikowy wyścig. 

– To będzie mój pierwszy monument w karierze i to zarazem ten, w którym w przyszłości mogę mieć największe szanse na zwycięstwo czy na miejsce na podium. Jeszcze półtora roku temu nawet bym nie pomyślał, że znajdę się w tym miejscu. Czasami brakuje mi słów, żeby to wszystko opisać. Teraz ponownie cieszę się kolarstwem. Miałem dobrą zimę i mogłem spokojnie budować formę, by uzyskać miejsce w składzie na „klasyk klasyków” . Będę starał się cieszyć się tym startem najbardziej, jak będę mógł

– zapewniał Jakobsen. 

Zanim holenderscy dziennikarze zaczęli zadawać pytania w swoim ojczystym języku, zapytaliśmy jeszcze Jakobsena, jakich warunków atmosferycznych życzyłby sobie w sobotę. 

– Jest około 12-15 stopni, a jutro ma być słonecznie. To jest dobra pogoda do jazdy na rowerze i taką preferowałbym na przejażdżkę treningową lub sprinterski etap wyścigu etapowego, ale podczas jednodniowego wyścigu miałbym większą przewagę, gdyby było chłodniej i padało. Z doświadczenia wiem, że w takich warunkach atmosferycznych nie jestem gorszy od innych, a nawet mógłbym mieć małą przewagę. Zatem jeśli miałbym możliwość zamówienia pogody, to chciałbym, żeby trochę popadało. Zapowiada się wiatr w plecy, więc wszystko wskazuje na to, że powinniśmy zmieścić się w siedmiu godzinach. Tak czy siak jestem pewien, że będzie to miły dzień na rowerze

– zakończył Fabio Jakobsen. 

W ostatniej chwili ze składu drużyny Quick-Step Alpha Vinyl wypadł szybki Davide Ballerni. Zastąpi go Rémi Cavagna, dla którego będzie to dopiero drugi start po dłuższej przerwie. Ponadto w składzie są: Andrea Bagioli, Mattia Cattaneo, Mikkel Honoré, Florian Sénéchal oraz Zdenek Stybar.

– Mediolan-San Remo jest wyścigiem, który kochamy, jednak w tym roku szczęście nie znajduje się po naszej stronie, ponieważ nie możemy liczyć na Juliana [Alaphilippe’a]. Mamy młody zespół, który zawiera Fabio mającego jak dotąd świetny sezon. Pomimo że nie znajdujemy się w gronie głównych faworytów, to jesteśmy zmotywowani, aby pojechać dobry wyścig

– dodał Davide Bramati, dyrektor sportowy w drużynie Quick-Step Alpha Vinyl.

Poprzedni artykułSiedem godzin ku zachodzącemu słońcu – zapowiedź Mediolan-San Remo 2022
Następny artykułOlympia’s Tour 2022: Peter Schulting triumfuje, Alan Banaszek pod koniec pierwszej dziesiątki
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments