Lorena Wiebes (Team DSM) oraz Tim Merlier (Alpecin-Fenix) zostali zwycięzcami odpowiednio damskiej i męskiej odsłony wyścigu Nokere Koerse. Oto, jak skomentowali swoje zwycięstwa w belgijskim wyścigu jednodniowym.
Lorena Wiebes po raz kolejny w tym sezonie pokazała, jak mocna jest w sprinterskich końcówkach. Tym razem zwyciężyła o kilka długości roweru – dzień przed swoimi 23. urodzinami.
– Bardzo się cieszę, że sięgnęłam po to zwycięstwo. Miałyśmy trochę pecha w trakcie wyścigu. Cztery zawodniczki upadły, a trzy z nich musiały się wycofać. Na szczęście wszystko obróciło się w coś pozytywnego
– mówiła na mecie Lorena Wiebes, dla której sukcesem może być pokonanie Lotte Kopecky, zwyciężczyni Strade Bianche.
– Ona jest jedną z najsilniejszych kolarek na tego typu końcówkach, więc wiedziałam na czyim kole mam usiąść. Myślę, że miałam dobrą zimę. Trenowałem na podjazdach, a to zawsze dobrze mi robi, a także poprawia moją szybkość podczas sprintów
– dodała.
W równie pewny sposób zwycięstwo w wyścigu panów odniósł Tim Merlier, który ścigał się dzisiaj u siebie.
– To jest mój domowy wyścig, zatem dla publiczności to wspaniale, że wygrałem. Było dzisiaj bardzo dużo kibiców. Towarzyszyła mi jednak presja – podczas wyścigu czułem się jak na ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Leuven. Panowała podniosła atmosfera i wszyscy chcieli, żebym wygrał, ponieważ stąd pochodzę
– cieszył się Merlier i dokonał dokładniejszej analizy swojego finiszu.
– Rozpocząłem swój sprint wcześnie. To był mój pierwszy start w Nokere Koerse, więc oglądałem finisze poprzednich edycji na powtórkach. Widziałem, jak wygrał Nacer Bouhanni, który wtedy także finiszował z daleka. Wiedziałem, że muszę utrzymać swoją prędkość na podjeździe i dojechać do tego łuku w lewo, utrzymując wysokie waty. Wówczas wiedziałem, że nikt nie będzie w stanie mnie wyprzedzić
– dodał Tim Merlier.