Do tej pory tylko dwóch zawodników – Jasper Philipsen i Fabio Jakobsen miało po dwa zwycięstwa etapowe w tegorocznej Vuelcie. Teraz dołączył do nich trzeci – Michael Storer.
W poprzednim sezonie Team DSM było prawdziwą rewelacją. W Tour de France błyszczeli Marc Hirschi i Soren Kragh Andersen, w Giro d’Italia świetnie prezentował się Jai Hindley, a i w innych wyścigach koszulki zespołu były bardzo widoczne. Niestety minęło kilka miesięcy i ze znakomitej atmosfery wokół zespołu nic nie zostało.
W tym sezonie grupa odniosła zaledwie 7 zwycięstw, a więc jest pod tym względem lepsza jedynie od Intermarche-Wanty Gobert (nowa drużyna w World Tourze) i Qhubeka-Assos (ekipa, która sponsora znalazła właściwie w ostatniej chwili). A byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie Michael Storer.
Australijczyk jest dla niemieckiej ekipy prawdziwym skarbem. Gdy trzeba pomóc koledze z drużyny – pomaga, jak podczas Giro d’Italia. Pamiętacie wspaniałą akcję Damiano Caruso z 20. etapu? Przez większą część czasu brali w niej udział również lider Team DSM – Romain Bardet i jego wierny przyboczny, czyli właśnie Storer.
Świetnie radzi sobie także wtedy, gdy trzeba samemu zatroszczyć się o dorobek drużyny – sam zgarnął ponad połowę triumfów ekipy. Wygrywał już etap i klasyfikację generalną Tour de l’Ain, kilka dni temu dorzucił do tego etap Vuelta a Espana, a dziś dołożył kolejny skalp.
Właściwie to zwycięstwo było jeszcze bardziej niezwykłe, niż poprzednie. Mieliśmy naprawdę zaciętą walkę o udział w ucieczce. To był jeden z tych epickich dni, gdy przez 80 kilometrów trwa walka o to, by w ogóle znaleźć się w ucieczce. Dlatego byłem bardzo zadowolony, że w końcu znalazłem się w odjeżdzie
– mówił.
Obok niego w akcji wzięło udział ponad 30 harcowników, w tym Magnus Cort, Kenny Ellisonde, Lilian Calmejane czy Guillaume Martin. A jednak to właśnie on okazał się najmocniejszy i w żadnym razie nie można mówić tutaj o przypadku.
Czułem się naprawdę dobrze przed ostatnim podjazdem. Wszyscy doskonale wiedzieliśmy, co musimy zrobić, by wygrać. Trzeba było uważnie śledzić zachowanie współuciekinierów, wyczuć właściwy moment i wreszcie zaatakować. Zjazd miał być wąski, ale mimo to trzeba było na nim przycisnąć. I na mecie okazało się, że ze wszystkim dałem sobie radę. Przed wyścigiem marzyłem o jednym zwycięstwie etapowym – dziś, będąc dopiero na półmetku, mam dwa. To wręcz niewiarygodne
– przyznawał po zakończeniu etapu.
Jego kolejny sukces z pewnością cieszy Team DSM. Jednak można przypuszczać, że szefowie zespołu czują jednocześnie trochę żalu. Wszystko dlatego, że już od dłuższego czasu wiadomo, iż po sezonie kolarz odejdzie do Groupama-FDJ. To oznacza, że Vuelta jest jednym z jego ostatnich występów dla niemieckiej ekipy.
Po kolejne zwycięstwa Storer będzie więc sięgał w biało-niebiesko-czerwonej koszulce. Prawdopodobnie każde z nim będzie przypominało szefom Team DSM, że wypuścili z rąk kolejny wielki talent.