Olbrzym Prowansji. Góra Wiatrów. Ikona Tour de France. Dwa razy. O mój Boże.

Nagłówek nie jest mojego autorstwa, inni tym razem byli lepsi i szybsi:

Po fizycznie i emocjonalnie drenującym pierwszym tygodniu wyścigu, w środkowej fazie rozgrywania 108. edycji Wielkiej Pętli zaliczamy niewielki, ale być może bardzo potrzebny zjazd. Olbrzymim, nomen omen, wyjątkiem będzie jednak środowy etap, podczas którego po raz pierwszy w historii imprezy kolarze zmierzą się z budzącym strach i zachwyt Mont Ventoux dwukrotnie tego samego dnia, pokonując na trasie z Sorgues do Malaucene 198,9 kilometra i aż 4647 metrów przewyższenia. 

Dzisiejsza przeprawa rozpocznie się w wyglądającym na integralną część niesymetrycznie rozlanej aglomeracji Awinionu Sorgues, a więc na południowy zachód w stosunku do głównej areny środowych zmagań. Prowansalskie uprawy słoneczników i lawendy zaczną nieco mocniej falować po pokonaniu ok. 30 kilometrów, kiedy pokonana zostanie 4. kategorii premia Côté de Fontaine-de-Vaucluse (1,9 km, śr. 6%), wbrew pozorom bardzo ważna w kontekście formowania się odjazdu dnia i walki o punkty na lotnej premii w Les Imberts (40. kilometr). Można się tam spodziewać kolejnych manewrów ekip Bahrain-Victorious z Sonnym Colbrellim i BikeExchange z Michaelem Matthewsem, niezależnie od opinii Marka Cavendisha na ich temat.

Przed minięciem półmetka kolejne niewielkie przeszkody na trasie stanowić będą Cote de Gordes (2,5 km, śr. 5,1%) i nieco ważniejszy, bo bezpośrednio poprzedzający danie główne Col de la Liguiere (9,3 km, śr. 6,7%), ale jak to zwykle w przypadku etapów z ikonicznymi wzniesieniami w nagłówku bywa, wszystkie rozwiązania taktyczne i skumulowana energia fizyczna skoncentrowane dziś będą na nierównych zmaganiach z Olbrzymem Prowansji.

Pierwsza z dwóch zaplanowanych na środę wspinaczek na Mont Ventoux prowadzić będzie trzecią, wschodnią i (proszę się na to stwierdzenie nie obrażać) najłatwiejszą trasą, czyli od strony Sault (22 km, śr. 5,1%), która łączy się z najczęściej granym wariantem prowadzącym z Bedoin na wysokości słynnego Chalet Reynard. O ile do tego punktu jest to relatywnie łatwa przeprawa mieszcząca się w zakresie 3-6%, ostatnie 6 kilometrów to już stanowiące znacznie większe wyzwanie nachylenia i ciosany wiatrem księżycowy krajobraz tego ikonicznego wzniesienia.

Od drugiego podjazdu pod Mont Ventoux oddzieli tę wspinaczkę zjazd w kierunku Malaucene i Col de la Madeleine (nie ten w okolicach Col de la Croix de Fer i L’Alpe d’Huez, choć byłaby to przepyszna kombinacja). Przy zjeździe tym wariantem trasy warto się na moment zatrzymać, bo jest na tyle szybki i techniczny, że najprawdopodobniej odegra podczas środowego etapu nie mniejszą rolę niż wszystkie kilometry pokonywane w przeciwnym kierunku. 

Finałowy podjazd dnia to oczywiście Mont Ventoux atakowane słusznie uznawanym za najtrudniejszy, południowym wariantem prowadzącym z Bedoin (15,7 km, śr. 8.8%).

Olbrzym Prowansji nie wytacza wszystkich dział na przysłowiowe “dzień dobry”, a otwierające wspinaczkę łagodne 5 kilometrów prowadzi przez położone u podnóża uprawy winorośli i wiśniowe sady.

Po wjeździe do świetlistego dębowego lasu zmienia się nie tylko krajobraz, ale również nachylenie wąskiej szosy, które przez kolejnych 8 kilometrów tylko dwukrotnie spadnie poniżej 9%. W dodatku bardzo nieznacznie. Trasa wypłaszcza się nieco przed stanowiącym jeden z trzech najbardziej rozpoznawalnych punktów wspinaczki Chalet Reynard.

Prowadzący przez księżycowy krajobraz finałowy odcinek podjazdu gwarantuje niepowtarzalne przeżycia i unikalną scenerię, której dorównać może pochodzący z jeszcze innej planety pejzaż Col d’Izoard. To miejsce, w którym Mont Ventoux pokonało Toma Simpsona i doprowadziło na skraj wyczerpania Eddy’ego Merckxa. To również miejsce, w którym średnio przez 240 dni w roku dmucha wiatr o prędkości przekraczającej 90 km/h, a latem słońce nieznośnie praży i oślepia, odbijając się od jasnych skał. Niepowtarzalne.

Tym razem rywalizacja nie zakończy się jednak na ikonicznym szczycie Mont Ventoux, ale rywalizujący kolarze kolejny raz pokonają trudny zjazd do Malaucene, gdzie zlokalizowana została meta. Jak wyjaśnia dyrektor wyścigu Christian Prudhomme, na odcinku tego typu drużyny zawsze czekają z atakami do ostatniej chwili, dlatego dodawanie zjazdów stało się ich metodą wydłużania najbardziej ekscytujących fragmentów rywalizacji.

Chcecie dowiedzieć się o Mont Ventoux jeszcze więcej? O wrażeniach zarówno zawodowego kolarza, jak i amatora z pokonywania tego podjazdu przeczytacie >>> TUTAJ

Oto, co na temat 11. etapu 108. edycji Tour de France napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Etap 11, 7 lipca: Sorgues > Malaucene (198,9 km)

Kolejny górski odcinek. Tym razem kolarze dwukrotnie podjadą pod Mont Ventoux. Pierwsza wspinaczka (22 km; 5,1%) powinna odsiać z peletonu gorzej radzących sobie w górach zawodników, ale raczej nie sprawi większych trudności kolarzom z czołówki klasyfikacji generalnej. W przeciwieństwie do drugiego podjazdu (15,7 km; 8,8%). Można spodziewać się tu sporej selekcji ze strony INEOS Grenadiers, a także ataków faworytów. Dojazd do mety “na solo” jest prawdopodobny, ale różnice między kolarzami z czołówki nie powinny być duże. Za względu na wymagającą trasę, ktoś może pożegnać się tu z marzeniami o dobrym wyniku w klasyfikacji generalnej.

Pogoda

Masy powietrza mieszają się nad Francją jak składniki smoothie w blenderze, ale pomimo wydanych przez służby meteorologiczne ostrzeżeń dotyczących możliwości pojawienia się gwałtownych opadów i wyładowań, na teraz wiele wskazuje, że kolarze mogą przejechać środowy etap o suchej stopie. Do tego aż 28 stopni Celsjusza i czołowy wiatr podczas podjazdu od strony południowej.

Faworyci

To piękny odcinek, ale czy którakolwiek drużyna zdecyduje się kontrolować ucieczkę, ryzykując wystawienie Tadejowi Pogacarowi (UAE-Team Emirates) kolejnego etapu? Jeśli jakiekolwiek załamanie formy 22-latka w ogóle może przyjść, raczej nikt nie liczy, że nastąpi to tak wcześnie, a UAE-Team Emirates niemal na pewno z przyjemnością pozostawi harcownikom temat walki o triumf w Malaucene.

Ze względu na całkiem pokaźną pulę punktów do zgarnięcia, będzie to bardzo ważny odcinek dla kolarzy poważnie myślących o zdobyciu koszulki w czerwone grochy. Murowanymi kandydatami do udziału w odjeździe dnia są dziś więc Nairo Quintana (Arkea Samsic), Wout Poels (Bahrain-Victorious), Michael Woods (Israel Start-Up Nation) i Ben O’Connor (AG2R Citroen), choć już w tym miejscu zaznaczyć trzeba, że te zmagania paradoksalnie mogą udaremnić ich szanse na triumf w Malaucene. Tym bardziej, że żaden nie jest asem zjazdów.

Z grona kolarzy potencjalnie zainteresowanych walką o etapowe zwycięstwo z ucieczki, nieźle wyglądają Sergio Higuita (EF Education-Nippo), Sepp Kuss (Jumbo-Visma), Simon Yates (BikeExchange), Mattia Cattaneo (Deceuninck-Quick Step), Dylan Teuns (Bahrain-Victorious), Alexey Lutsenko i Omar Fraile (Astana-Premier Tech).

Nie można też wykluczać zainteresowania tym kąskiem Jakoba Fuglsanga (Astana-Premier Tech), Bauke Mollemy, Vincenzo Nibalego (Trek-Segafredo) czy Miguela Angela Lopeza (Movistar). Każdy z nich musiałby jednak dojechać na metę sam, a zaprezentowana przez nich dotychczas forma nie wskazuje, aby byli w stanie przepuścić miażdżący konkurencję atak na Mont Ventoux.

Z grona liderów zdecydowanym faworytem jest Tadej Pogacar (UAE-Team Emirates). Gdyby jednak cała grupa pokonała podjazdy wspólnie, niespodziewanie do głosu dojść mogą zjazdowe i sprinterskie umiejętności Rigoberto Urana (EF Education-Nippo).

Poprzedni artykułThomas De Gendt: „Młodzi zawodnicy zrobili z nas weteranów”
Następny artykułDyrektor sportowy Tadeja Pogačara: „Tour jeszcze się nie skończył”
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments