fot. BettiniPhoto / BORA - hansgrohe

Po dwóch dniach, które przebiegły zgodnie z odgórnie narzuconymi scenariuszami, Giro d’Italia dziś w końcu zacznie być sobą. A bycie sobą w przypadku włoskiego wielkiego touru oznacza ściany deszczu, wysokie tempo, szaloną końcówkę na pełnych architektury drogowej uliczkach Canale i dziwne opowieści o wojnach truflowych. Zapowiada się pysznie!

104. edycja Giro d’Italia jeszcze wróci do Piemontu, ale tymczasowe pożegnanie z tym regionem, z uwagi na prognozowane opady, będzie mieć wyjątkowo łzawy charakter. Peleton wyruszy dziś z pięknie położonej przy samej granicy z Doliną Aosty Bielli, ale to, co najciekawsze, czeka zawodników w drugiej części wytyczonej na poniedziałek trasy. 

Tam zmierzą się oni z czterema niewielkimi, ale kąśliwymi podjazdami, które złożą się na sumę przewyższenia wynoszącą 1873 metry. Ostatnie z tych wzniesień (2,6 km, śr. 7,1%, max. 15%) zlokalizowane jest tylko 15 kilometrów od linii mety, co samo w sobie może już pokrzyżować plany wielu sprinterom, ale niczego nie ułatwi też sam finisz w Canale, pełen zakrętów, wąskich uliczek i małej architektury drogowej. Niech los ma kolarską młodzież w opiece.

Oto, co na temat 3. etapu 104. edycji Giro d’Italia napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Etap 3, 10 maja: Biella > Canale (190 km)

Poniedziałkowy etap tegorocznego Giro d’Italia również przetnie Nizinę Padańską, dla odmiany południkowo, a pagórkowatawy (sic!) profil wytyczonej na ten dzień trasy zapowiada nieco więcej emocji. W drugiej części prowadzącego z Bielli do Canale odcinka pokonane zostaną trzy premiowane podjazdy, ale najważniejszy dla losów rywalizacji może okazać się ten bez kategorii (Guarane), zlokalizowany 15 kilometrów od linii mety. Wszystkie te przeszkody są jak najbardziej w zasięgu skutecznie rywalizujących w Milano-Sanremo sprinterów, ale włoski wielki tour ma w swoim sercu specjalne miejsce dla wykradających tego typu etapy harcowników.

Pogoda

Po dwóch dniach bez nadmiaru słońca, ale jednak w korzystnych warunkach atmosferycznych, poniedziałek w 104. edycji Giro d’Italia zapowiada się bardzo deszczowo. To zaś oznacza, że średnia zdecydowanie podskoczy, a na krętym i pagórkowatym finiszu może być bardzo niebezpiecznie.

Faworyci

To pierwszy etap tegorocznego włoskiego wielkiego touru, który nie ma jednego jasnego scenariusza, a efekt ten dodatkowo wzmacnia pogoda. 1873 metry przewyższenia to zazwyczaj wartość, która nie zniechęca do walki najszybszych zawodników peletonu, ale kiedy z nieba leje deszcz, a wszystkie podjazdy dnia zlokalizowane są w drugiej części trasy, szala zwycięstwa może przechylić się na korzyść uciekinierów lub chętnych do podkręcenia tempa w samej końcówce specjalistów od wyścigów jednodniowych.

W takiej sytuacji najbezpieczniej postawić będzie na wariant pośredni, czyli Petera Sagana (Bora-hansgrohe). Nawet nieuwzględniwszy dzisiejszych prognoz, profil 3. etapu miał gdzieś drobnymi literami wpisane jego nazwisko, a piąte miejsce na wczorajszym odcinku wbrew pozorom świadczy o tym, że Słowak znajduje się w okolicy obecnie dostępnego optimum formy. Kręty i pełen drobnej architektury drogowej finisz w Canale idealnie odpowiada jego predyspozycjom, a do tego Sagan dysponuje ludźmi, którzy w razie konieczności podyktują wysokie tempo na poprzedzających go górkach. It’s his race to lose, jak mawiają Anglosasi. 

Jeśli prognozy się potwierdzą, a 99% szans na deszcz pozwala myśleć, że synoptycy są pewni, druga część wytyczonej na poniedziałek trasy powinna okazać się zbyt wymagająca dla większości “czystych” sprinterów. Wyjątkiem jest Giacomo Nizzolo (Qhubeka ASSOS) i ostatnimi czasy Caleb Ewan (Lotto Soudal), choć wczorajszy anonimowy występ Australijczyka każe postawić przy jego nazwisku niewielki znak zapytania.

W dalszych poszukiwaniach potencjalnego zwycięzcy etapu, musimy zwrócić się w kierunku zawodników potrafiących rozgrywać na swoją korzyść finisze pagórkowatych wyścigów jednodniowych, a do nich należą Andrea Vendrame (AG2R Citroen Team), Fabio Felline (Astana-Premier Tech), Diego Ulissi (UAE-Team Emirates), Enrico Battaglin (Bardiani CSF-Faizene), ale też Gianni Moscon (Team INEOS) i Patrick Bevin (Israel Start-Up Nation).

Na koniec, gdyby finisz okazał się wyjątkowo szalony, warto wrzucić do tego zbioru kilku zawodników, którzy byliby skłonni pokusić się o atak na ostatnich kilometrach. Mógłby to być Gianluca Brambilla (Trek-Segafredo), Matej Mohoric (Bahrain-Victorious), Alberto Bettiol (EF Education-Nippo), Jhonatan Narvaez (Team INEOS) albo Ruben Guerreiro (EF Education-Nippo).

Ale może po prostu nie doceniam Tima Merliera (Alpecin-Fenix).

 

Giro d’Italia 2021: zapowiedź całego wyścigu

Giro d’Italia 2021: plan transmisji telewizyjnych

Giro d’Italia 2021: lista startowa

Poprzedni artykułNaszosowe oceny: Pozorny spokój
Następny artykułSam Bennett odejdzie z Deceuninck-Quick Step po sezonie
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments