fot. Volta a Catalunya / Namuss Films

Po etapie jazdy indywidualnej na czas, który na nowo ułożył klasyfikację generalną, rozpoczyna się decydująca faza 100. edycji Wyścigu dookoła Katalonii. W środę kolarze zmierzą się z pierwszym z dwóch górskich etapów – z metą na podjeździe Valter 2000. 

Wyścig Volta a Catalunya wrócił do kalendarza po roku przerwy spowodowanej pandemią. Wcześniej tę prestiżową hiszpańską „etapówkę” zatrzymywała między innymi I wojna światowa, hiszpańska wojna domowa czy problemy organizacyjne w latach dwudziestych XX wieku. Organizatorzy zostali zmuszeni przełożyć świętowanie jubileuszowej edycji, i choć teraz odbywa się on w reżimie sanitarnym, a także bez kibiców, to obsada oraz trasa zdecydowanie rekompensują niedogodności związane z panowaniem koronawirusa.

Wyścig 6 stycznia 1911 roku, w ważne dla Hiszpanów Święto Trzech Króli (Día de los Reyes Magos), powołał do życia pochodzący z Sewilli dziennikarz gazety „Mundo Deportivo” Miguel Arteman. Tym samym jest to najstarszy wyścig etapowy w Hiszpanii oraz czwarty pod względem wieku na świecie – starsze są tylko Tour de France (1903), Wyścig dookoła Belgii (1908) oraz Giro d’Italia (1909). Po tym, jak udało się przejść przez wielki kryzys ekonomiczny w 2012 roku, wypracował on sobie status jednego z najważniejszych wyścigów tygodniowych rangi World Tour w kalendarzu.

Dwa najtrudniejsze etapy organizatorzy wyścigu, czyli ASO, przewidzieli na etapy numer trzy i cztery. W środę kolarze pokonają aż 203 kilometry, startując z Canal Olímpic de Catalunya, a następnie skierują się w stronę Pirenejów, by rywalizację zakończyć na podjeździe Valter 2000 (11,3 km; 7,6%). Wcześniej brak szczególnych trudności, ale (co dobrze widać na poniższym profilu) teren zacznie się wznosić już przed właściwą finałową wspinaczką.

Po drugim etapie jazdy indywidualnej na czas w Banyoles prowadzenie w klasyfikacji generalnej objął João Almeida (Deceuninck-Quick Step), który w ubiegłorocznej edycji Giro d’Italia przez piętnaście dni nosił maglia rosa. Zaledwie o dziesiąte części sekundy wolniejszy od niego był Brandon McNulty (UAE Team Emirates). Portugalczyk i Amerykanin zdecydowanie są faworytami do zwycięstwa w całym wyścigu.

Jednak stery w peletonie, tak jak podczas pierwszego etapu, z pewnością obejmie drużyna Movistar, która wystartowała ze swoją sławetną trójcą Valverde-Mas-Soler. Worek zwycięstw składu „telefonicznych” z chęcią otworzyłby ścigający się u siebie Katalończyk Marc Soler, ale podopieczni Eusebio Unzué jak zwykle zapowiadają, że liczy się przede wszystkim sukces zespołu. Jeśli tylko uda im się zaplanować skuteczną, a nie tylko widowiskową strategię, to z pewnością tak będzie.

4 sekundy do Almeidy traci Adam Yates (INEOS Greandiers), 5 sekund Steven Kruijswijk (Jumbo-Visma), zaś 6 Richie Porte (także INEOS Greandiers). Ponadto w walkę o klasyfikację generalną potencjalnie mogą się wmieszać jeszcze kolarze EF Education-NIPPO, czyli Rigoberto Urán (37 sekund straty) i Hugh Carthy (40 sekund straty).

Zmagania w tegorocznym Wyścigu dookoła Katalonii zdecydowanie są jak „mała Vuelta”, nie tylko z powodu tego, że wyścig ten ma tego samego właściciela, ale także z uwagi na to, że listy startowej nie powstydziłby się żaden wielki tour. We współczesnych czasach najwięcej zwycięstw w „generalce” mają Miguel Indurain oraz Alejandro Valverde (po trzy), natomiast w poprzednio rozegranej edycji (2019) triumfował Miguel Angel Lopez, którego tym razem nie ma na starcie.

Poprzedni artykułRohan Dennis: „Co za ulga!”
Następny artykułJoao Almeida: „Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw”
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments