Mathieu van der Poel (Alpecin-Fenix) w pięknym stylu, po samotnej ucieczce przez ponad 50 kilometrów, wygrał piąty odcinek Tirreno-Adriatico (2.UWT). Nie przyszło to jednak łatwo. W końcówce mistrzowi Holandii „odcięło prąd”.
Oto co powiedział Holender tuż po przekroczeniu mety:
Ostatnie 10-15 kilometrów było dla mnie dzisiaj naprawdę piekłem. Myślałem, że mnie dopadnie [Tadej Pogacar – przyp.red.]. Byłem zupełnie pusty, nawet nie wiem, jak dotarłem do mety. Nie mogłem wykręcić 200 watów, wymęczyła mnie solowa akcja oraz zimno, które panowało na etapie.
Gdybym zajął drugie miejsce, byłbym ogromnie rozczarowany. Nie pamiętam wyścigu, abym czuł się tak fatalnie w końcówce jak dziś, tym bardziej cieszę się że wygrałem, bo naprawdę nie żyłem. To jeden z najtrudniejszych dni w mojej kolarskiej karierze.
Zapytany o plan na kolejne dwa etapy odpowiedział:
Będę jechał oszczędnie, za tydzień mamy Mediolan-San Remo. Jazda na czas nie jest dla mnie celem, a jutro powinien być etap sprinterski, na którym będę chciał zaoszczędzić trochę energii.
Ciekawe czy też astmatyk..