fot. Alpecin-Fenix/Photo News

Podczas wczorajszego Kuurne-Bruksela-Kuurne Mathieu van der Poel po raz kolejny pokazał, że jest gwarancją emocji. Dlatego nic dziwnego, że Holender, pomimo dopiero 12. miejsca jest zadowolony ze swojej postawy.

Kolarz Alpecin-Fenix w Kuurne-Bruksela-Kuurne w ogóle nie planował startować, bowiem gdyby nie przedwczesne wycofanie się z UAE Tour w ostatni dzień lutego prawdopodobnie dopiero wylatywałby ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jednak duża część kibiców raczej nie żałuje, że sytuacja ułożyła się w taki sposób, ponieważ Holender po raz kolejny zapewnił im show i emocje do ostatnich metrów.

Moim celem było uczynienie tego wyścigu trudniejszym lub zapewnienie naszym sprinterom dobrej pozycji wyjściowej. Zaatakowałem nieco wcześniej niż planowałem, ale na Kwaremoncie przez moment wiele wskazywało na to, że atakując pociągnę za sobą kilka bardzo mocnych nazwisk, co ostatecznie się nie udało

– mówił po wyścigu Cyclingnews.

Za Van der Poelem pojechać zdołał jedynie Ekwadorczyk – Jhonatan Narvaez, ale na szczęście Ekwadorczyk okazał się mocnym partnerem. Ostatecznie dwójce najpierw udało się dojechać do ucieczki, a później sprawić, że grupka do końca miała szanse na to, by dojechać do mety – ostatecznie jej przygoda zakończyła się na niespełna dwa kilometry przed metą.

To nie było łatwe zadanie – dojechać do mety w grupce złożonej z pięciu kolarzy, spośród których aż trzech uciekało od początku wyścigu. No ale myślę, że nie poszło nam źle. Prawie daliśmy radę

– cieszył się Van der Poel, który nawet po dogonieniu go przez grupę nie zamierzał składać broni.

Widząc, w jak dobrej jest formie chciał zafiniszować. Niestety z jego planów niewiele wynikło. W 30-osobowej grupce, która ostatecznie liczyła się w walce o zwycięstwo nie znalazł się ani jeden z jego kolegów z drużyny, a on sam został zablokowany w końcówce, co uniemożliwiło mu walkę o najwyższe lokaty.

Nie miałem wystarczająco dużo miejsca na sprint, ale nie sądzę, żeby to był główny powód. Jeśli jechałeś w ucieczce przez 80 kilometrów, wiadomym jest, że inni kolarze mogą być od ciebie szybsi. Nie jestem więc zawiedziony, że nie udało mi się zafiniszować

– zakończył zawodnik którego już we wtorek czeka kolejny występ – tym razem w Le Samyn. Być może w tym klasyku uda mu się sięgnąć po drugi w tym sezonie triumf.

 

Poprzedni artykułSilvan Dillier ze złamanym obojczykiem
Następny artykułOrganizacja Strade Bianche pod znakiem zapytania
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments