fot. Instagram / Jordi Meeus

Pierwsze dwa etapy Etoile de Besseges za nami. Zapamiętamy je głównie z powodu kraks w końcówkach, w których ucierpiało wielu zawodników. Większość z nich w wypadkach nabawiła się jedynie „szlifów” i siniaków, ale niestety kilku kolarzy nabawiło się cięższych urazów.

Pierwszy etapowy wyścig w Europie w sezonie 2021 – Etoile de Besseges – Tour de Gard (2.1) – otworzyły mniej wymagające odcinki. Oznaczało to, że w końcówkach etapów walkę o jak najlepszą pozycję, a później o zwycięstwo, będzie toczyła większość kolarzy w peletonie. Skończyło się to kilkoma upadkami, w których ucierpiało wielu zawodników.

Już pierwszego dnia rywalizacji na ostatnich siedmiu kilometrach doszło do dwóch upadków, w których zaplątało się kilku zawodników. Upadli między innymi Felix Grossschartner (BORA-hansgrohe), Alberto Bettiol, Michael Valgren (EF Education-NIPPO), Andreas Stokbro (Team Qhubeka ASSOS) i Vojtech Repa (Equipo Kern Pharma). Duńczycy Stokbro i Valgren musieli wycofać się z rywalizacji – pierwszy ze względu na liczne obrażenia, a drugi z powodu złamania drugiej i trzeciej kości śródręcza. Nie wiadomo, kiedy obaj zawodnicy powrócą do rywalizacji.

Upadku z końcówki pierwszego etapu Etoile de Besseges na długo nie zapomni Vojtech Repa. Czech złamał w nim trzy zęby, ale nie powstrzymało go to przed kontynuowaniem wyścigu. Co więcej, wczoraj zabrał się w ucieczkę dnia, w której jechał przez ponad 100 kilometrów.

Drugiego dnia atmosfera ponownie była nerwowa i w końcówce znów doszło do dwóch upadków. W pierwszym ucierpieli między innymi Patrick Gamper (BORA-hansgrohe), Guillaume Boivin (Israel Start-Up Nation) i Ethan Hayter (INEOS Grenadiers). Ekipa INEOS Grenadiers nie poinformowała jeszcze o stanie zdrowia brytyjskiego sprintera.

W drugiej kraksie, do której doszło na śliskim rondzie w końcówce, brało udział wielu zawodników. Leżeli między innymi Edvald Boasson Hagen (Team Total Direct Energie), Danny van Poppel (Intermarche-Wanty-Gobert Materiaux) i Jordi Meeus (BORA-hansgrohe). Cudem przed upadkiem wyratował się Mads Pedersen (Trek-Segafredo), który zatrzymał się na pobliskim ogrodzeniu. Niestety Duńczyk potrącił Borisa Vallee (Bingoal – Wallonie Bruxeles), który zaliczył kontakt z asfaltem. Na szczęście w przypadku tych zawodników skończyło się jedynie na otarciach.

Choć upadki w końcówce nie były winą organizatorów, nie można powiedzieć, że wyścig jest zabezpieczony poprawnie. Wiele osób zwróciło uwagę, że barierki w końcówkach nie są ustawione przez ostatnie 300 metrów, jak wymagają przepisy Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI).

Innym problemem jest ustawienie fotografów, którzy stoją zbyt blisko mety, co może powodować niebezpieczne sytuacje. Kolarze finiszujący z prędkością kilkudziesięciu kilometrów na godzinę po przecięciu linii mety muszą gwałtownie zmienić tor jazdy, by ominąć przeszkodę. Organizatorzy byli za to krytykowani już po pierwszym etapie, jednak drugiego dnia sytuacja się powtórzyła. Miejmy nadzieję, że dzisiaj będzie inaczej.

Poprzedni artykułTimothy Dupont: „To zwycięstwo jest dla mnie bardzo satysfakcjonujące”
Następny artykułUCI: Jednolity standard barierek od 2022 roku
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments