Mathieu van der Poel po raz drugi z rzędu wygrał Gerrit Schulte Trofee – nagrodę dla najlepszego holenderskiego kolarza roku.
Gerrit Schulte, którego imię nosi nagroda, był bardzo wszechstronnym kolarzem. Jeździł zarówno na szosie, jak i na torze i w obu dyscyplinach odnosił spore sukcesy (jest medalistą mistrzostw świata w jednej i w drugiej). Nic więc dziwnego, że wśród nominowanych do nagrody są kolarze reprezentujący różne odmiany kolarstwa.
W tym roku wśród nich znaleźli się Harrie Lavreysen, Jeffrey Hoogland, Sam Ligtlee (kolarstwo torowe) oraz Wilco Kelderman i Mathieu van der Poel (kolarstwo szosowe). Od 2008 roku nagroda przyznawana przez Klub 48 (stowarzyszenie byłych kolarzy, utworzone w 1948 po zdobyciu przez Schultego złotego medalu mistrzostw świata na torze) trafia do przedstawiciela najpopularniejszej kolarskiej dyscypliny i tak też było w tym roku.
Oczywiście był nim Van der Poel, który w tym roku co prawda długo nie pokazywał swojej magii, do której przyzwyczaił nas w 2019, ale we wrześniu najpierw wygrał 7. etap Tirreno-Adriatico, później w kapitalnym stylu pokonał rywali na BinckBank Tour, by w końcu, podczas Ronde van Vlaanderen ograć w sprinterskim pojedynku Wouta Van Aerta i sięgnąć po zwycięstwo w wyścigu, w którym triumfował niegdyś jego ojciec Adrie.
Dla Van der Poela jest to już drugie zwycięstwo z rzędu. Co prawda do rekordzisty Joopa Zoetemelka – dziewięciokrotnego zwycięzcy plebiscytu (z którego sylwetką możecie zapoznać się TUTAJ) trochę mu brakuje, ale kto wie, może kiedyś wyprzedzi swojego słynnego rodaka.