fot. EF Pro Cycling

W tym przypadku do dwóch razy sztuka. Kolarz drużyny EF Pro Cycling Lachlan Morton po raz drugi podszedł do Everest Challenge, by jego rekord został oficjalnie uznany i udało się – organizator wydarzenia Hells 500 uznał jego próbę za prawidłową, więc tym samym Australijczyk został nowym rekordzistą. 

Donosząc tydzień temu o nowym rekordzie Mortona pisaliśmy, że tym razem nie powinno być żadnych problemów z oficjalnym uznaniem próby. Kilka dni później okazało się jednak, że kolarzowi EF Pro Cycling zabrakło 450 metrów do 8848, czyli tylu, ile ma słynna góra Mount Everest, bo też na tym polega Everest Challenge. Błąd wynikał z nieprawidłowych danych segmentu na Stravie.

Po otrzymaniu informacji, że jego próba nie została oficjalnie uznana, Morton żartował w mediach społecznościowych pisząc, że „wygląda na to, że będą musiał zrobić to jeszcze raz”. I tak zrobił. Do drugiej próby podszedł w sobotę na tej samej trasie, czyli w Kolorado. Tym razem uzyskał czas 7 godzin, 29 minut i 57 sekund, co oznacza, że był lepszy od poprzedniego rekordzisty, mistrza USA w kolarstwie górskim Keegana Swensona o ponad 10 minut.

Tym razem nie mogło być mowy o błędzie, ponieważ dane podjazdu zweryfikował z technologią Light Detection and Ranging (LiDAR), z której korzysta organizator wydarzenia. Hells 500 zaraz po próbie obwieścił sukces Mortona na Instagramie.

Poprzedni artykułDylan Van Baarle: „Froome powiedział, że zostaje z nami na Tour de France”
Następny artykułTadej Pogačar: „Roglič był dzisiaj bardzo silny i zasłużył na zwycięstwo”
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments