Z początkiem każdego roku oczy świata, przynajmniej tego zaangażowanego sportowo, zwracają się ku Australii. To właśnie tam, w środku gorącego i zazwyczaj obfitującego w burze lata, rozgrywane są Australian Open, Melbourne GP, Tour Down Under i inne duże imprezy sportowe, koronując pierwszych zwycięzców. Tym razem było inaczej. Tym razem to spektakl zgotowany najmniejszemu z kontynentów przez naturę, ale również w dużej mierze przez mieszkańców całej planety sprawił, że opowieści o zmaganiach z potężnym żywiołem od tygodni wypełniają nagłówki. Wielkie jest jednak to, że Australijczycy, z charakterystycznym dla siebie luzem, nie rezygnują z celebrowania swoich świąt i imprez sportowych. Czy równie wielka okaże się tegoroczna edycja wyścigu Cadel Evans Great Ocean Race? Choć niewiele na to wskazuje, można mieć pewność, że publiczność dopisze, a za sprawą zachwycającej trasy ponownie przypomnimy sobie o unikalnej w skali całego globu przyrodzie antypodów. 

Historia pierwszego jednodniowego wyścigu sezonu rangi WorldTour jest prosta. Pierwsza edycja Cadel Evans Great Ocean Race rozegrana została na początku 2015 roku, jako forma uczczenia kariery jedynego australijskiego zwycięzcy Tour de France i zarazem jego ostatni, pożegnalny wyścig. Trasa imprezy, wykorzystująca co ciekawsze odcinki wygranego przez Thora Hushovda wyścigu ze startu wspólnego mistrzostw świata sprzed równo dekady, nie byłaby dla Cadela Evansa optymalna nawet w szczycie formy, toteż nie stanowiło wielkiego zaskoczenia, że występ nie zakończył się jego triumfem. Pod każdym innym względem sukces imprezy przerósł jednak oczekiwania organizatorów, lista startowa pękała od chcących złożyć należyty hołd lubianemu w środowisku mistrzowi gwiazd, a południe stanu Wiktoria zrobiło na wszystkich należyte wrażenie. 

Jak nietrudno sobie wyobrazić, analizowana pod kątem jakościowym obsada imprezy już nigdy nie dorównała inauguracyjnej edycji, jednak starania organizatorów połączone z właściwym nazwiskiem na szyldzie, typowym dla mieszkańców antypodów entuzjazmem wobec sportu we wszelkich jego przejawach oraz optymalnym osadzeniem w miejscu i czasie bardzo korzystnie wpłynęły na dalszy rozwój wyścigu. Wraz z zaprojektowaną przez Scotta Sunderlanda trasą sprawiły bowiem, że Cadel Evans Great Ocean Race szybko zaczął pretendować do miana australijskiej odpowiedzi na rozgrywane w Europie wiosenne klasyki – czyli krótszej, zdecydowanie atrakcyjniejszej krajobrazowo, rozgrywanej w przyjemniejszych warunkach klimatycznych, ale w kontekście samej rywalizacji tylko z rzadka objawiającej przebłyski wysokiej formy. Konsekwencją był też błyskawiczny awans imprezy w szeregi wyścigów rangi WorldTour, co miało miejsce zaledwie dwa lata od jej debiutu w kalendarzu, czyli w roku 2017. 

Trasa

Pomimo jego długiej i dość znaczącej nazwy, jak już wspomnieliśmy, trasa Cadel Evans Great Ocean Race niewiele ma wspólnego z odcinkami, które stanowiły scenerię najjaśniejszych momentów kariery zwycięzcy Tour de France z roku 2011. Zawiera za to najciekawsze elementy wyścigu ze startu wspólnego mistrzostw świata w Melbourne / Geelong, którego finałem był skandynawski pojedynek Thora Hushovda z Mattim Breschelem, wskutek czego ten drugi mógł jeszcze raz uzmysłowić sobie, że kontynuowanie kariery w modelingu byłoby tym słusznym wyborem. I chociaż pierwszy znaczący jednodniowy wyścig sezonu to znacznie więcej niż pokonywanie mniej lub bardziej stromych hopek wzdłuż Port Phillip, zazwyczaj wieńczy go ten sam scenariusz: sprint z niewielkiej grupy zawodników.

Peleton wystartuje z położonego u południowo-zachodniego krańca zatoki Port Phillip (czy dokładniej, nad stanowiącą jej część Corrio Bay) Geelong, mając wrócić w to samo miejsce po pokonaniu nieregularnej pętli o długości 171 km. Otwierające 23 kilometry trasy wiodą przez pozbawione znaczących wzniesień tereny aglomeracji, po czym zawodnicy skierują się na narażone na podmuchy silnego, bocznego wiatru równiny ciągnące się wzdłuż wybrzeża Cieśniny Bassa. Choć na tym etapie rywalizacji charakter ukształtowania terenu nie ulegnie znaczącej zmianie, to właśnie wiatr może doprowadzić do wczesnych przetasowań.

Peleton dość długo będzie meandrował wzdłuż wybrzeża w kierunku południowo-zachodnim, aż dotrze do Torquay, gdzie w ramach rozgrzewkowej imprezy triumfował w czwartek Sam Bennett. Tam też, co warto widzieć, swój początek ma Great Ocean Road, czyli jeden z najbardziej spektakularnych spotów turystycznych nie tylko stanu Wiktoria, ale całego kontynentu. Jest to jednocześnie jeden z najbardziej niecharakterystycznych i niezwykłych dla wyścigów kolarskich widoków, co powinno wynagrodzić trud wszystkim obserwatorom dyscypliny, którzy postanowili zarwać noc z soboty na niedzielę.

Uczestnikom wyścigu nie przyjdzie jednak cieszyć się bajecznymi widokami zbyt długo, bowiem już w Bells Beach trasa zacznie oddalać się od wybrzeża w kierunku północnym, a trudności powoli zaczną się piętrzyć. Już tam, na 56. kilometrze rywalizacji pokonają pierwsze znaczące, co prawda pozbawione nazwy, ale doskonale znane wszystkim kolarzom-amatorom z okolicy wzniesienie (2km, śr. 4.7%, max. 6%), które stanowić będzie przedsmak tego, co czeka na nich w drugiej części wyścigu.

Po pokonaniu podjazdu w Bells Beach trasa ponownie nieco się wypłaszcza, choć przeszłość pokazuje, że kombinacja bocznych wiatrów i kilku szybkich zjazdów na otwartych terenach wiodących do finałowej rundy w okolicach Geelong, w sprzyjających okolicznościach może być wykorzystana do wykreowania pęknięć w peletonie.

Wspomniana runda o długości 16.8 kilometra w całości pokonana zostanie przez zawodników trzykrotnie, przy czym z jej punktem kulminacyjnym, Challambra Crest (1.2 km, śr. 8.9%, max. 12.7%) przyjdzie im się zmierzyć cztery razy – pierwszy raz przy wjeździe na pętlę, po pokonaniu prowadzącego do niej długiego zjazdu. Można mieć pewność, że to właśnie rywalizacja na tym odcinku doprowadzi do znaczących podziałów w peletonie i zadecyduje o tym, komu przyjdzie walczyć o triumf w 6. edycji Cadel Evans Great Ocean Race. Walka ta rozegra się jednak na końcowym, płaskim odcinku w centrum Geelong.

Mający miejsce dzień, a z naszej europocentryczej perspektywy noc wcześniej wyścig należący do cyklu Women’s World Tour rozgrywany będzie na identycznej trasie z tym wyjątkiem, że zawodniczki zakończą rywalizację po pierwszym przejeździe przez Challambra Crest – a więc po pokonaniu dystansu o długości 121 km.

Mapa

Profil

Faworyci

Wyścig kobiet

Sześć z ośmiu drużyn rangi Women’s WorldTouru wystawi swoje składy na sobotni Deakin University Elite Women’s Road Race, a pośród nich znajdzie się Astana Women’s Team ze zwyciężczynią ubiegłorocznej edycji wyścigu – Arlenis Sierrą.

Jako jedna z jej najpoważniejszych rywalek w walce o obronę tytułu wymieniana jest zwyciężczyni 1. edycji imprezy i tegoroczna mistrzyni Australii ze startu wspólnego, Amanda Spratt (Mitchelton-Scott).

Innymi świetnie dysponowanymi zawodniczkami, które w sprzyjających okolicznościach powinny liczyć się w końcówce sobotniego wyścigu są najlepsza zawodniczka klasyfikacji generalnej Tour Down Under Ruth Winder (Trek Segafredo) i triumfatorka czwartkowego Race Turguay Brodie Chapman (FDJ Nouvelle – Aquitane Futuroscope), jednak nie można zapominać również o Leah Kirchmann (Team Sunweb), Chloe Hosking (Rally Cycling Women), Lucy Kennedy, Grace Brown (Mitchelton-Scott) czy Rachel Neylan (Korda Mentha Real Estate Australia).

Deakin University Elite Women’s Road Race (1. WWT) zostanie rozegrany 1 lutego 2020.

Wyścig śledzić będzie można w usłudze Eurosport Player od godz. 03:45.

Wyścig mężczyzn

Nawet pomimo swojej bardzo krótkiej historii, Cadel Evans Great Ocean Race nie był dotąd niezakłóconym przez intruzów świętem sprintu, jednak pewne scenariusze pozostają bardziej prawdopodobne od innych – szczególnie w obliczu faktu, że trasa tegorocznej edycji zawiera łącznie 1527 m przewyższenia – o 500 m mniej w stosunku do roku ubiegłego.

Sprawia to, że jako potencjalni zwycięzcy typowani są przede wszystkim odnajdujący się w podobnych warunkach sprinterzy, ale, co ciekawe i jednocześnie charakterystyczne dla początku kolarskiego sezonu, wskazania te wcale nie są jednoznaczne. 

Faworytem wydaje się Caleb Ewan (Lotto Soudal), który świetnie zaprezentował się w Santos Tour Down Under, w czwartkowym Race Torquay wypoczął, a jako Australijczyk w Australii i w dodatku w styczniu ma niepisany obowiązek błyszczeć formą.

Można się spodziewać, że jego głównym rywalem w walce o tytuł będzie zwycięzca wspomnianego Race Torquay, w końcu nieco pewniejszy siebie Sam Bennett (Deceuninck – Quick Step), który lata spektakularnych near-missów ma już miejmy nadzieję za sobą.

W roli obrońcy tytułu wystąpi Elia Viviani (Cofidis), który w przeciwieństwie to Australijczyka i Irlandczyka formą podczas Santos Tour Down Under nie błyszczał, choć można przypuszczać, że głównie za sprawą urazów odniesionych podczas kraksy na drugim etapie wyścigu.

Pośród innych, już nieco mniej oczywistych pretendentów do odniesienia zwycięstwa wymienia się Daryla Impeya (Mitchelton-Scott), Andre Greipela (Israel Start-Up Nation), Giacomo Nizzolo (NTT Pro Cycling), Nathana Haasa (Cofidis) czy Jaya McCarthy’ego (Bora – hansgrohe). Niespodziankę mogą też spróbować sprawić zawodnicy w typie Dylana van Baarle (Team INEOS) lub Simona Yatesa (Mitchelton-Scott).

Wyścig Cadel Evans Great Ocean Race (1. UWT) rozegrany zostanie 2.02.2020.

Wyścig śledzić będzie można w usłudze Eurosport Player od godz. 03:00.

Poprzedni artykułFernando Gaviria chce powalczyć w brukowanych klasykach
Następny artykułTrio kolarzy na czele francuskiej reprezentacji w Igrzyskach Olimpijskich
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments