fot. Team DSM / Kei Tsuji

Zwycięstwem Mariusa Mayrhofera zakończył się drugi worldtourowy wyścig sezonu 2023 – rozgrywany po raz ósmy Cadel Evans Great Ocean Road Race. Podium dnia uzupełnili Hugo Page oraz Simon Clarke.

Trasa 8. edycji liczyła 174,3 kilometra i 1685 metrów przewyższenia, a składała się na nią najpierw 107-kilometrowa pętla, a następnie długa na 16,7 kilometra runda w Geelong, która w całości pokonywana była trzykrotnie. Na niej zawodnicy zmierzyć musieli się z znaną kombinacją podjazdów pod Challambrę (810m; 9,3%) i Melville (420m; 8,5%). Ze szczytu tego drugiego do mety pozostawało tylko nieco ponad 6km – wyścig kobiet pokazał, że można atakując tam dotrzeć przed peletonem.

Do nocnego, z perspektywy Polaka, ścigania przystąpiło jedynie 14 zespołów – 11 World Teamów, 2 Pro Teamy i reprezentacja Australii. Brak obowiązku dla drużyn z World Touru w połączeniu z dość długą przerwą po Santos Tour Down Under sprawił, że pozostałe ekipy pojechały już do domów, a peleton nie liczył nawet setki kolarzy. Wśród nich znalazła się dwójka Polaków – Łukasz Wiśniowski (EF Education-EasyPost) oraz Łukasz Owsian (Team Arkéa Samsic).

Zawodników nie rozpieszczała dziś pogoda – momentami było deszczowo i wietrznie, a gdy tylko się uspokajało to momentalnie tworzyła się gęsta mgła. W takich warunkach uciekinier mógł być tylko jeden, czyli znany z akcji w takich warunkach Taco van der Hoorn (Intermarché – Circus – Wanty). Holender nie dostał od peletonu jednak nigdy nawet 4 minut przewagi, rywale byli świadomi, że lepiej takiego walczaka nie odpuścić za daleko.

Peleton przez sporą część dnia kontrolowały dziś zespoły BORA-hansgrohe, Soudal-Quick Step, Team Jayco AlUla i EF Education-EasyPost. Tych ostatnich na czele reprezentował Łukasz Wiśniowski, dla którego to był kolejny dzień w takiej pracy w Australii – wcześniej mogliśmy już go oglądać podczas Santos Tour Down Under. Polaka z roboty „zwolnił” dopiero jego kolega klubowy Jonas Rutsch, który wraz z Ewenem Costiou (Team Arkéa Samsic) odskoczył od głównej grupy na 52km przed metą.

Podczas drugiego przejazdu przez Challambrę (810m; 9,3%) i Melville (420m; 8,5%) było wiadomo, że Taco van der Hoorn zostanie szybko złapany, ale i tak realizatorów zaskoczyło to, co się stało. Nagle pokazano nam niesamowicie porwany peleton, a do Holendra dołączyło kilkunastu kolarzy, w tym m.in. Luke Plapp (INEOS Grenadiers) czy Jai Hindley (BORA-hansgrohe).

Niespełna 40km przed metą wyścig zatem wszedł w kluczową fazę, a w grupie na czele znaleźli się przedstawiciele większości ekip oraz zarazem najwięksi faworyci. Współpraca nie układała się jednak, a dominowały skoki, które co rusz inicjował triumfator ostatniego Giro d’Italia.

Z tyłu z kolei ogromną pracę wykonywała ekipa Intermarché – Circus – Wanty, która z przodu nie miała nikogo po tym jak na peleton poczekał Taco van der Hoorn. Holender zresztą osobiście pomógł jeszcze kolegom nim odbił, by spokojnie dojechać do mety i odebrać 2 wyróżnienia na podium – za klasyfikację górską oraz lotne premie.

Wszystko połączyło się ostatecznie na 28km przed metą, a przed kolarzami były jeszcze 2 przejazdy przez podjazdy. Tam mocną ochotę do ataku wykazywał Alessandro Covi (UAE Team Emirates), ale momentalnie na jego kole była duża grupa faworytów, m.in. Ben O’Connor (AG2R Citroën Team) czy kontrolujący wszystko zawodnicy Team Jayco AlUla.

Podjazdy były dość nudne, ale za to dziać zaczęło się na zjazdach prowadzących do mety. Na czele peletonu pojawił się Caleb Ewan (Reprezentacja Australii), co chyba sprowokowało górali do utrudnienia wyścigu. Mocny atak wykonał m.in. Jay Vine (UAE Team Emirates), za którym pierwotnie utrzymał się tylko Luke Plapp, acz i tym razem wszystko się zjeżdżało.

Tak dotarliśmy do ostatniego przejazdu przez Challambrę i Melville. Jako pierwsi mocno przyspieszyli kolarze UAE Team Emirates, następnie ataku spróbował broniący tytułu z ostatniej edycji (2020 rok) Dries Devenyns (Soudal-Quick Step), ale na szczycie lekką przewagę uzyskał będący ostatnio w świetnej formie Sven Erik Bystrøm (Intermarché – Circus – Wanty). Norweg, który niedawno był 7. klasyfikacji generalnej w Santos Tour Down Under, zaczął na solo mknąć w stronę drugiej ze ścianek i mety.

5km przed metą na czele znajdował się już nie tylko Sven Erik Bystrøm, ale i Mauro Schmid (Soudal – Quick Step). Szwajcar dopadł do Norwega, a z tyłu potężną pracę wykonywali kolarze Team Jayco AlUla i UAE Team Emirates. Różnica wynosiła jednak cały czas między 8 a 10 sekund i ani myślała spaść przez powoli upływające ostatnie kilometry.

Długim finiszem dwójkę uciekinierów na 300 metrów przed metą minął Luke Plapp (INEOS), ale i jego minęli sprinterzy, a po zwycięstwo sięgnął ledwie 22-letni, szerzej nieznany Marius Mayrhofer (Team DSM). Młody Niemiec świetnie pokazywał się już podczas Santos Tour Down Under, ale pierwsze zwycięstwo, od razu na poziomie World Touru było niemałą sensacją. Zwycięzca nie krył zresztą łez szczęścia.

Podium dnia uzupełnili Hugo Page (Intermarché – Circus – Wanty) i Simon Clarke (Israel-Premier Tech). Choć w grupie byli dużo bardziej faworyzowani Michael Matthews (Team Jayco AlUla) czy Caleb Ewan (Reprezentacja Australii) to Australijczycy musieli się zadowolić odpowiednio 4. i 6. miejscem na mecie w Geelong.

Wyniki 8. Cadel Evans Great Ocean Road Race:

Results powered by FirstCycling.com

Poprzedni artykułVuelta a San Juan 2023: Sam Welsford najlepszy w sprinterskiej potyczce
Następny artykułVuelta a San Juan 2023: Filippo Ganna ukarany za nieprawidłową pozycję na rowerze
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Jacek
Jacek

Panie redaktorze,
Proszę zapoznać się z znaczeniem słów „minąć” i „wyprzedzić”. Pisząc o kolarstwie wstyd nie znać różnicy między nimi.