fot. ASO / Pauline Ballet

Po jedenastu dniach rywalizacji w tegorocznej edycji Tour de France rozpoczynają się góry. Czwartkowy etap nie będzie jeszcze molochem, ale dwie pirenejskie „jedynki” – Col de Peyresourde i Hourquette d’Ancizan – znakomicie wprowadzą w klimat górskich wspinaczek i zjazdów, rozbudzając apetyt na więcej. 

Dwunasty etap Wielkiej Pętli będzie prowadził z Tuluzy, gdzie sprinterskim pojedynkiem na korzyść Caleba Ewana zakończył się odcinek numer jedenaście, do miejscowości Bagnères-de-Bigorre. Łączny dystans to 209,5 km, z czego pierwsze 130 kilometrów będzie płaskie. Na 62. kilometrze, zanim jeszcze kolarze wjadą w Pireneje, zaplanowano symboliczną premię czwartej kategorii.

Po przejechaniu wspomnianych wyżej 130 kilometrów, rozpocznie się wspinaczka (od trudniejszej strony) na klasyczny pirenejski podjazd Col de Peyresourde o długości 13,2 km i średnim nachyleniu 7%. Co ciekawe u jego podnóża, w miejscowości Bagnères-De-Luchon, która w ubiegłym roku gościła metę szesnastego etapu, zaplanowano lotną premię. Walczący w klasyfikacji punktowej Peter Sagan i spółka powalczą o cenne „oczka”, a następnie rozpoczną pewnie formowanie grupetto.

Po zjeździe rozpocznie się druga i jednocześnie ostatnia dość poważna wspinaczka dnia na Hourquette d’Ancizan, który to szczyt jest dla Touru stosunkowo młody, ponieważ po raz pierwszy rywalizowano na nim w 2011 roku. Ma on długość 9,9 km, a średnie nachylenie wynosi 7,5%. Podjazd ten ma zatem dość podobne parametry do poprzedniego, a najbardziej wymagający jest w pierwszej części.

Po szczycie nastąpi 30-kilometrowy zjazd do Bagnères-de-Bigorre. W 2013 roku w dwójkowym sprincie powalczyli tam Dan Martin i Jakob Fuglsang, którzy obaj ścigają się również w tegorocznej edycji. Irlandczyk i Duńczyk wysforowali się wówczas na czoło na Ancizan i na kresce szybszy okazał się obecny reprezentant drużyny UAE Team Emirates. Martin przeżywał wówczas znakomity sezon, ponieważ wiosną triumfował w Volta Ciclista a Catalunya i Liège-Bastogne-Liège.

Analizując poprzednie jakkolwiek przypominające ten etap odcinki można spodziewać się, że grupa lidera klasyfikacji generalnej Juliana Alaphilippe’a (Deceuninck-Quick Step) pozwoli odjechać ucieczce i będzie oszczędzać siły przed jazdą indywidualną na czas w Pau oraz bardzo wymagającym pirenejskim tryptykiem, który potrwa od piątku do niedzieli.

Alaphilippe zwyciężył w 2018 roku w Bagnères-De-Luchon, dlatego biorąc pod uwagę jego obecną znakomitą dyspozycję, umiejętności dynamicznego pokonywania podjazdów i zjazdów, można przewidzieć, że obroni maillot jaune. W czwartek wyścig się raczej nie rozstrzygnie, ale skoro Wogezy okazały się dla niektórych zbyt trudne, to Pireneje mogą innych wyeliminować tym bardziej. Zwłaszcza, że będą to pierwsze góry powyżej 1500 m.n.p.m. w tym wyścigu.

Na dobre rozgorzeje również walka w klasyfikacji górskiej. Obecnie z 43 punktami prowadzi Tim Wellens (Lotto-Soudal), a 6 punktów za nim plasuje się zwycięzca ósmego etapu i jego kolega z drużyny Thomas De Gendt. W grze są również między innymi były lider wyścigu i król gór w tegorocznym Giro d’Italia Giulio Ciccone (choć osłabiony kraksą podczas jedenastego etapu) czy Xandro Meurisse (Wanty – Gobert). O powtórzenie sukcesu z 2017 roku będzie być może chciał powalczyć Warren Barguil (Arkéa-Samsic), zaś jeśli straci żółtą koszulkę również Julian Alaphilippe.

Pełna zapowiedź wyścigu Tour de France 2019 > TUTAJ.

Analiza trasy wyścigu Tour de France 2019 > TUTAJ.

Plan transmisji telewizyjnych > TUTAJ

Poprzedni artykułGiro Valle d’Aosta 2019: Schelling w cieniu protestu
Następny artykułNaszosowe oceny: drugi dzień przerwy
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments