© ASO/Alex BROADWAY

Pierwszy górski etap Wielkiego Touru to zawsze „mały Grand Depart”. Właśnie wtedy ściganie zaczyna się bowiem na dobre. Dzięki temu takie odcinki często uznawane są za najważniejsze w pierwszej części wyścigu. Nie inaczej będzie też na szóstym etapie tegorocznej Wielkiej Pętli, który powie nam prawdę o formie największych faworytów.

Zasadniczo etapy w Wogezach stały się tak istotne od 2012 roku, kiedy to peleton po raz pierwszy zawitał na La Blanche des Belles Filles. Najlepszy okazał się wtedy Chris Froome, a nieduże pasmo górskie we wschodniej Francji zyskało wiele w oczach kibiców. Później peleton Tour de France lądował tam dwukrotnie w latach 2014 i 2017. Najlepsi na mecie byli Vincenzo Nibali i Fabio Aru. Dodatkowo organizowane były też inne, pagórkowate odcinki, idealne dla uciekinierów czy nieco szybszych kolarzy.

Tegoroczny etap w Wogezach jest jednak wyjątkowy z jednego, prostego powodu. Peleton przejedzie bowiem po koronie tychże gór, przez co odcinek będzie wyjątkowo trudny. Przekonują się o tym m.in. zawodnicy startujący w Tour Alsace, który co roku rozgrywany jest właśnie w tym regionie. W tym miejscu warto zaznaczyć, że przed rokiem szalał tam m.in. Gino Mader, czyli utalentowany Szwajcar, który w tym sezonie jeździ dla Dimension Data.

Przejdźmy jednak do samego etapu. Jego dystans to 160,5 kilometra, a usytuowano na nim aż 7 premii górskich, z czego aż trzy oznaczono numerem 1. Trzeba przyznać, że już to mówi samo za siebie. Co równie ważne, na całym odcinku zabraknie łatwych i płaskich kilometrów. Droga zacznie się wspinać bowiem już po około 10 kilometrach. Pierwszą premią będzie Le Markstein (10,8 km; 5,4%), usytuowane już na 44 kilometrze. Niedaleko dalej kolarze wjadą za to na najwyższy szczyt całego pasma, czyli Grand Ballon. Od tego miejsca nie będzie już czasu na błędy.

Po przejechaniu 67 kilometrów peleton rozpocznie kolejną wspinaczkę – tym razem na Col du Hundsruck (5,3 km; 6,9%), która jednak nie będzie miała wielkiego znaczenia. Następnie jednak peleton zmierzy się z absolutną legendą w regionie, czyli Ballon d’Alsace (11 km; 5,8%), gdzie rokrocznie rywalizują kolarze podczas wspomnianego już Tour Alsace. W tym przypadku należy jednak zauważyć, że końcówka wspinaczki jest znacznie łatwiejsza, przez co spadają też procenty.

Po przejechaniu „legendy” zawodnicy zmierzą się z dobrze znaną sekwencją trzech podjazdów. Najpierw przyjdzie im pokonać Col des Croix (3,3 km; 6,1%), potem Col des Chevreres (3,5 km; 9,5%), by całą zabawę zakończyć na La Plache des Belles Filles (7 km; 8,7%), gdzie linia mety została jednak przesunięta około kilometr wyżej. Co ważne, ostatnie 1000 metrów prowadzić też będzie po szutrze, który w połączeniu z wysokim nachyleniem może być niezwykle uciążliwy.

W sumie do pokonania będzie więc ponad 3000 metrów przewyższenia, co robi wrażenie na każdym. Tym samym faworytami do wygrania etapu bądź zajęcia wysokiego miejsca będą ci, którzy mają olbrzymią ochotę na dobry wynik w całym wyścigu. W tym miejscu moglibyśmy więc wymienić praktycznie wszystkie „jedynki” na liście startowej. Prawdą jest jednak, że będzie to pierwszy poważny test i właśnie w Wogezach dowiemy się na co stać poszczególnych kolarzy. Jednocześnie warto dodać, że szanse ucieczki można określić na mniejsze niż 1%.

Start w Miluzie zaplanowany jest na godzinę 13:05. Od tej pory warto być już przed telewizorem. Peleton będzie bowiem przez cały dzień porządnie się testował. Już nie możemy się doczekać!

Pełna zapowiedź wyścigu Tour de France 2019 > TUTAJ.

Analiza trasy wyścigu Tour de France 2019 > TUTAJ.

Plan transmisji telewizyjnych > TUTAJ

Poprzedni artykułVan Avermaet i CCC Team zadowoleni z piątego miejsca obiecują dalszą walkę
Następny artykułNaszosowe oceny: rozgrzewka przed bitwą
Dziennikarz z wykształcenia i pasji. Oprócz kolarstwa kocha żużel, o którym pisze na portalu speedwaynews.pl. W wolnych chwilach bawi się w tłumacza, amatorsko jeździ i do późnych godzin nocnych gra półzawodowo w CS:GO.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments