Po piątym etapie wyścigu Tour Down Under dyskusję wzbudziło nie tylko ukaranie Caleba Ewana (Lotto-Soudal) za rzekomo niewłaściwy sprint, ale również to, czy za długie holowanie się na klamce samochodu po kraksie powinien zapłacić lider wyścigu – Patrick Bevin (CCC Team). W tej sprawie wypowiedział się główny dyrektor sportowy drużyny Mitchelton-Scott Matt White, której kolarz – Daryl Imprey, ubiegłoroczny zwycięzca, zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji generalnej ze stratą siedmiu sekund.
Kraksa, w której uczestniczył Patrick Bevin wydarzyła się na ostatnich dziesięciu kilometrach. Po niej, cała drużyna CCC zaangażowała się w pomoc w doprowadzeniu poobijanego i pokrwawionego Nowozelandczyka do peletonu. Skutecznie, choć również z pomocą klamki samochodu drużyny.
Niektórzy mówili po etapie, że po tym incydencie tempo w peletonie spadło, ale zaprzeczyła temu zarówno drużyna Deceuninck-Quick Step, jak i Matt White.
Powiedziałem chłopakom, że Pat miał kraksę i musimy skupić się na tym, aby Daryl bezpiecznie dojechał do mety. Nie mówiłem o zmniejszeniu tempa w peletonie. Być może wyglądało to tak w telewizji, ale w rzeczywistości zrobiło się bardzo nerwowo i każdy chciał utrzymać swoją pozycję. Było zbyt daleko do mety, by ekipy sprinterskie zaczęły wówczas nadawać tempo – myślę, że utrzymano tę samą prędkość
– powiedział White portalowi Cyclingnews.
Szef drużyny Mitchelton-Scott dodał, że o losach wyścigu powinien zdecydować ostatni etap z metą na podjeździe Willunga Hill.
Na sto procent nie zamierzamy narzekać. Chcemy wygrać kolarski wyścig, ale nikt nie chce pokonać kogoś, kto uczestniczył w kraksie i przez to nie mógł normalnie się ścigać. Nikt nie chce wygrywać w taki sposób, każdy chce to robić poprzez bycie najlepszym
– zakończył White.