Fabio Aru nie może zaliczyć sezonu 2018 do udanych. Włoch, który miał być największą nadzieją UAE – Team Emirates na wysokie lokaty w Wielkich Tourach, nie sprostał pokładanym w nim nadziejom. Nie zdołał ukończyć Giro d’Italia, a w Vuelta a Espana – wyścigu, który w 2015 roku wygrał, zajął dopiero 23. miejsce. W rozmowie z „Corriere della Sera” pochodzący z Sardynii zawodnik przyznał, że przez ostatnie dwanaście miesięcy borykał się z poważnymi problemami, nie tylko natury fizycznej.
Nigdy nie wątpiłem w to, jak wiele jestem wart, ale miałem problem, by to pokazać. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak się stało: trenowałem bardzo ciężko, z roweru schodziłem dopiero wtedy, kiedy ból stawał się nie do wytrzymania. Chciałbym móc stwierdzić, że nie wyszło mi z jakiegoś konkretnego powodu, ale po prostu nie potrafię
– mówił.
Dla Aru nadchodzące dwanaście miesięcy może być szansą na nowe otwarcie, lecz duże znaczenie może mieć w tym kontekście mądre zestawienie kalendarza, w którym – jak na razie – jest jeszcze sporo białych plam. Wciąż nie wie na przykład, czy zdecydować się na Giro d’Italia, czy może Tour de France. 28-letni obecnie zawodnik stawia sobie jednak jeden, ważny cel – debiut w Liege-Bastogne-Liege, a w dalszej perspektywie wybiega już myślami ku IO w Tokio.
Trasa wyścigu o medale igrzysk wydaje się bardzo trudna, ale muszę zrobić wszystko, by zasłużyć na miejsce w kadrze. To moje marzenie
– wyznał.