fot. Federazione Ciclistica Italiana

Vincenzo Nibali, który przed mistrzostwami świata scedował rolę lidera Squadra Azzura na Gianniego Moscona, przyznał w wywiadzie dla „La Gazzetto dello Sport”, że na bardzo wymagającej trasie w Innsbrucku nie stać go było na nic więcej. 

Przypomnijmy, że od początku sezonu 2018 Nibali mówił o wyścigu w Innsbrucku jako o niepowtarzalnej szansie na uzupełnienie i tak imponującego palmarès o tęczową koszulkę mistrza świata. Niestety, podczas etapu Tour de France z metą na legendarnym Alpe d`Huez złamał kręg w kręgosłupie, w związku z czym aż przez trzy tygodnie nie wsiadał na rower.

Po powrocie do ścigania Włochowi brakuje tak zwanej eksplozywności oraz wysokiej dyspozycji w ostatniej fazie wyścigu. W niedzielę, 25 kilometrów przed metą, stracił kontakt z główną grupą po ataku Holendra Stevena Kruijswijka. Ostatecznie na metę przyjechał czterdziesty dziewiąty, ponad sześć minut za zwycięzcą – Hiszpanem Alejandro Valverde.

Bardzo chciałem zadedykować ewentualne zwycięstwo Michele [Scarponiemu], z którego imieniem baner zobaczyłem na starcie, oraz mojemu dziadkowi Vincenzo, który zmarł w tym roku. Jestem sobą zawiedziony – w kluczowym momencie wyścigu odcięło mi prąd. Byłem pozbawiony eksplozywności i nie mogłem zmusić siebie do maksimum. Jedyną pozytywną rzeczą, o której dowiedziałem się dzięki temu wyścigowi jest to, że mimo dużego dystansu i większego tempa niż się spodziewałem, nie odczuwałem bólu w plecach. Jest jednak jasne, że muszę solidnie popracować zimą

– powiedział Vincenzo Nibali.

W ubiegłym roku o tej samej porze Nibali dysponował znakomitą formą. Gdyby teraz osiągnął taką samą dyspozycję, tęczowa koszulka w Innsbrucku byłaby bardzo prawdopodobnym scenariuszem. Wówczas był drugi w Giro dell`Emilia, a następnie we wspaniałym stylu zwyciężył w „wyścigu spadających liści” – Il Lombardia (kiedyś Giro di Lombardia).

Więksi faworyci niż ja odpadli tylko kilka kilometrów później. Dałem z siebie wszystko, ale jednocześnie nie mogłem zrobić nic więcej. Z nogami, jakie miałem w 2017 roku w Emilii i w Lombardii, myślę, że w Innsbrucku byłbym w grze do samego końca

– zakończył „Rekin z Messyny”.

Sycylijczyk będzie się ścigał jeszcze przez dwa tygodnie. Wystartuje w Giro del’Emilia, Tre Valli Varesine oraz w Il Lombardii. Następnie zakończy sezon.

Selekcjoner reprezentacji Włoch Davide Cassani pozytywnie ocenił zastosowaną przez jego drużynę taktykę, mimo że najlepszym wynikiem, jaki udało się osiągnąć jest piąte miejsce Gianniego Moscona, który de facto sprostał w ten sposób roli lidera włoskiej reprezentacji.

Jeśli [Moscon] wjechałby na ostatni podjazd [Höll] pięć sekund szybciej, to walczyłby o tęczową koszulkę. Drużyna pojechała perfekcyjnie, nie zostaliśmy niczym zaskoczeni

– powiedział również „La Gazzettcie” Cassani.

Poprzedni artykułPiotr Wadecki po wyścigu o MŚ: „Liczyliśmy na dużo więcej”
Następny artykułMłoda Sperotto w Cervélo Bigla
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments