fot. La Vuelta

Otwarcie górskiego tryptyku przyniosło spodziewane emocje, zwłaszcza dla polskich kibiców i choć głównym daniem tego weekendu będzie niedzielny etap, to jednak w sobotę emocji nie powinno brakować. Vuelta serwuje nam solidną przystawkę, którą doskonale znamy z lat poprzednich – dużo krótkich podjazdów i ściana do mety!

Temperatury w Polsce może i nie są aż tak wysokie jak w Hiszpanii, ale jest na tyle ciepło, że sezon rowerowy wciąż w pełni. Z tego powodu też nie widziałem zbyt wiele etapów tegorocznej Vuelty i poza śledzeniem wyników trudno mi cokolwiek więcej powiedzieć o tym jak wygląda ostatni wielki tour w tym sezonie. Jeśli ktokolwiek z was miał podobnie to w sobotę warto jednak poświęcić czas i usiąść przed telewizorem, by obejrzeć z czym kolarze będą się zmagać w północnej Hiszpanii.

Na papierze wszystko wygląda na typowy etap Vuelty. Z czystym sumieniem w zapowiedzi możemy pominąć pierwszą część odcinka, bo najprawdopodobniej minie on na budowaniu przewagi ucieczki i gdy ta osiągnie już 15 minut zapasu dopiero zacznie się prawdziwa zabawa.

Po niecałych 100 kilometrach pierwszym większym wyzwaniem będzie Alto de la Colladona, gdzie po pokonaniu nieco ponad 5 kilometrów o średnim nachyleniu 7,5% kolarze zdobędą pierwszą z trzech górskich premii pierwszej kategorii. Następnie będzie chwila wytchnienia, bo kolejny podjazd umiejscowiony jest 127 kilometrze. Zanim jednak kolarze zameldują się na szczycie Alto de la Mozqueta będą musieli pokonać wspinaczkę o długości 10 kilometrów ze średnim nachyleniem przekraczającym 6%.

Trzecia górska premia tego dnia jest jednocześnie tym do czego zdążyli w ostatnich latach przyzwyczaić nas organizatorzy hiszpańskiego wyścigu, a więc początkiem sekwencji krótkich i dynamicznych podjazdów. Przedostatnia hopka jest co prawda „zaledwie” trzeciej kategorii, ale tych „podmęczonych” wcześniejszymi górami może już definitywnie odciąć, a najmocniejsi wykorzystają sytuację do tego, by jak najbardziej utrudnić sprawę swoim przeciwnikom. Ucieczka w tym czasie będzie pewnie już dojeżdżać do mety….

A jeśli mowa o mecie to zobaczymy ją po raz pierwszy, gdyż nigdy hiszpański wyścig nie finiszował na podjeździe Les Praeres. Drugi dzień do kreski będzie wiodła wyjątkowo stroma droga, bo ostatnie niecałe 4 kilometry mają ponad 13 % średniego nachylenia!

Oto co pisaliśmy przed dzisiejszym etapem zanim jeszcze rozpoczął się wyścig:

Drugi dzień rywalizacji pomiędzy pretendentami do tytułu, czy dwa równoległe wyścigi z triumfem zawodnika z odjazdu dnia? Wiele wskazuje na ten drugi scenariusz, ponieważ pagórkowate i kręte szosy Asturii nie ułatwią dużej grupie prowadzenia skutecznego pościgu, a liderzy na klasyfikację generalną będą mieć ważniejsze sprawy z tyłu głowy…

Nie pokuszę się o wytypowanie składu ucieczki, bo może się tam znaleźć połowa peletonu. Jeśli miałbym zaryzykować na jedno nazwisko to rozważyłbym postawienie na Michała Kwiatkowskiego (Team Sky). Mistrz świata z Ponferrady poniósł dosyć duże straty podczas piątkowego etapu i mając w perspektywie niedzielną wspinaczkę na Lagos de Covadonga wydaje się, że pójście do odjazdu może być ciekawym rozwiązaniem, by minimalizować straty przed drugim dniem przerwy.

Z faworytów na początek weekendu najlepiej zaprezentował się Nairo Quintana (Movistar) i wydaje się, że Kolumbijczyk może nawet przejąć koszulkę lidera w sobotnie popołudnie. Nie skreślałbym do końca Simona Yatesa (Mitchelton-Scott), ale chyba to Quintana jest w aktualnej chwili mocniejszy od Brytyjczyka.

Innym Kolumbijczykiem na którego będzie trzeba zwrócić uwagę jest Miguel Angel Lopez (Astana), który powolutku pnie się w górę klasyfikacji generalnej i nie zdziwiłbym się, gdyby do niedzielnego etapu przystępował nawet z 2. pozycji w generalce.

Sam będę się bliżej przyglądać dwójce Hiszpanów – Davidowi de la Cruzowi (Team Sky) oraz Enricowi Masowi (Quick Step). Pierwszy z nich, przy kolejnych stratach Kwiatkowskiego, może zapewnić sobie rolę lidera i pomoc całej drużyny do końca wyścigu, a drugi ma pierwszą okazję do tego, by pokazać potencjał do walki w najważniejszych wyścigach i włączyć się do rywalizacji o najwyższe lokaty w tym wyścigu.

Naturalnie trzeba będzie zwracać uwagę na Stevena Kruijswijka (LottoNL-Jumbo), Micka Jaggera Rigoberto Urana (EF-Drapac), Iona Izagirre (Bahrain-Merida) oraz Emanuel Buchmann (Bora-hansgrohe). Sobotni odcinek pokaże nam też, czy po piątkowej szarży zregenerował się Rafał Majka – jeśli tak, to Polak powinien wrócić do walki o miejsce w czołowej dziesiątce.

Pełną zapowiedź 73. edycji Vuelta a España można znaleźć > tutaj.

Mapy i profile tutaj

Lista startowa tutaj

Plan transmisji TV > tutaj

Poprzedni artykułInnsbruck 2018: Ben King ma zapewnione miejsce w składzie USA
Następny artykułDylan van Baarle wycofuje się z Vuelty
Licencjat politologii na UAM, pracuje w sklepie rowerowym, półamatorsko jeździ rowerem. Za gadanie o dwóch kółkach chcą go wyrzucić z domu. Jeśli już nie zajmuje się rowerami, to marnuje czas na graniu w Fifę. W trakcie Tour de Pologne zazwyczaj jest na Woodstocku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments