Tour of California

Podczas gdy każdego majowego popołudnia obserwujemy odbywającą się na tle wszechobecnego różu rywalizację o pożądaną maglia rosa, w poszukiwaniu najlepszego wina w tym odcieniu zawędrować trzeba na sąsiednią półkulę. Podobnie postanowili uczynić niemal wszyscy sprinterzy, którzy nie utrudniając życia Elii Vivianiemu wybrali słońce i chillax Kalifornii ponad kapryśną pogodę i chaotyczne finisze Giro d’Italia. Tym samym, dotąd kojarzony ze złotą opalenizną surferów, barwnymi koszulkami liderów klasyfikacji i najbardziej ekstrawagancko przebranymi kibicami, Amgen Tour of California doczekał się najlepszej obsady w swojej zaledwie trzynastoletniej karierze i wszystko wskazuje na to, że przestanie pełnić rolę ciekawostki przy wieczornej lampce California Rose.

Choć Tour of California niemal od początku swojego istnienia mógł liczyć na obecność gwiazd peletonu związanych kontraktami z amerykańskimi producentami osprzętu, do walki o klasyfikację generalną imprezy w ostatnich latach przystępowali głównie zawodnicy pozostający nieco w cieniu największych nazwisk znanych z szos Giro d’Italia i Wielkiej Pętli. Nie tylko ujemnie wpływało to na prestiż największego z rozgrywanych w Stanach Zjednoczonych wyścigów, ale pozbawiało jakiejkolwiek ważności tę część narracji, która ostatecznie decyduje o emocjach towarzyszących wieloetapowym imprezom.

Sytuacji tej nie odwrócił mający miejsce przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu awans Amgen Tour of California w szeregi wyścigów WorldTouru, jednak już tegoroczna edycja imprezy może pochwalić się imponującą listą startową – zdecydowanie najlepszą w swojej trzynastoletniej historii. Dlaczego pomimo braku zmiany terminu i charakterystyki trasy, Kalifornia nagle zaczęła się jawić jako idealny etap przygotowań do lipcowego Tour de France?

Umowy sponsorskie nie przestają być znaczące i to właśnie one sprawiają, że Tour of California jest jedną z kluczowych imprez dla ekip Bora-hansgrohe, Quick-Step Floors czy BMC Racing. Podczas gdy w rozważaniach tego typu nie można nie uwzględnić roli oferowanych premii finansowych, coraz więcej znudzonych Sierra Nevada, Costa Blanca i Teneryfą zawodników poszukuje nowych miejsc, w których z dala od medialnego szumu byliby w stanie potrenować bez poczucia nadmiernego znużenia. To właśnie oferują im okolice Lake Tahoe na granicy Kalifornii i Nevady, a majowa wycieczka do Stanów Zjednoczonych przestała być postrzegana przez pryzmat długiej podróży i dodatkowych dni poświęconych na aklimatyzację, stając się doskonale zorganizowanym obozem treningowym połączonym z kilkoma wyścigowymi dniami, oferującymi szansę na sukces kolarzom każdej specjalności.

Analizując listę startową 13. edycji Tour of California, w oczy rzuca się przede wszystkim wyśmienita stawka sprinterów, dlatego dedykowane im trzy odcinki potraktować można jako próbę generalną przed pojedynkami na finiszach Wielkiej Pętli. Jak każdego roku, w Kalifornii pojawi się Peter Sagan (Bora-hansgrohe), jednak w walce o swoje kolejne etapowe zwycięstwa w Tour of California przyjdzie mu się zmierzyć z Marcelem Kittelem (Katusha-Alpecin), Calebem Ewanem (Mitchelton-Scott), Fernando Gavirią (Quick-Step Floors), Alexandrem Kristoffem (UAE Team Emirates), Markiem Cavendishem (Dimension Data) i Danielem McLayem (EF Education First).

Jak w każdej z minionych edycji, specjaliści od samotnej walki z tykającym zegarem zmierzą się na długiej i płaskiej trasie etapu jazdy indywidualnej na czas, który odciśnie również znaczące piętno na ostatecznym kształcie klasyfikacji generalnej. Tego dnia kciuki trzymać będziemy przede wszystkim za ewentualny triumf Macieja Bodnara i dobry występ Rafała Majki (Bora-hansgrohe), a ich największymi rywalami najprawdopodobniej okażą się Egan Arley Bernal (Team Sky), Joey Rosskopf, Brent Bookwalter, Tejay van Garderen (BMC Racing), Taylor Phinney (EF Education First) i Michael Hepburn (Mitchelton-Scott).

Ogłaszając mocny pod wieloma względami skład ekipy Bora-hansgrohe na Tour of California pisaliśmy, że po zeszłorocznej porażce Rafał Majka wraca „po swoje”, jednak walka o triumf w klasyfikacji generalnej imprezy zapowiada się na wyjątkowo zaciętą. Pomimo dobrych występów Polaka w minionych edycjach wyścigu, niemal cała uwaga skupia się na wspomnianym już Eganie Bernalu, który szturmem wdarł się do zawodowego peletonu i od pierwszych startów w barwach Team Sky udowadnia, że mimo młodego wieku nie brak mu wszechstronności.

W walce o końcowy triumf liczyć powinien się również ten z braci Yates (Mitchelton-Scott), który obecnie nie przemierza Italii w różowej koszulce, a obok niego młodziutki Daniel Felipe Martinez (EF Education First), Brent Bookwalter, Tejay van Garderen (BMC Racing), Peter Stetina (Trek-Segafredo), Mathias Frank (Ag2r-La Mondiale) i Rob Britton (Rally Cycling).

Trasa

1. etap, 13 maja: Long Beach – Long Beach (134,5 km)

13. edycja wyścigu Amgen Tour of California rozpocznie się od ulicznego kryterium (12 okrążeń) w położonym na południu stanu Long Beach. Poza typowymi dla tej części świata zakrętami pod kątem 90 stopni, wiodąca szerokimi alejami wzdłuż wybrzeża Pacyfiku trasa jest idealnie płaska i pozbawiona innego typu zasadzek, co powinno doprowadzić do pierwszego z trzech przewidywalnych pojedynków sprinterów.

2. etap, 14 maja: Ventura – Gibraltar Road (155 km)

Najlepsi górale zmierzą się już drugiego dnia rozgrywania imprezy, na królewskim etapie z metą na Gibraltar Road (HC, 12 km, śr. 8%). Będzie to najwyżej kategoryzowany podjazd nie tylko poniedziałkowego etapu, ale i całego wyścigu, choć wyrysowany przez organizatorów profil może nieco zakłamywać rzeczywistość – jak to w Ameryce. Kiedy wzniesienie to zostało wykorzystane w Tour of California po raz pierwszy (2016), na jego szczycie triumfował Julian Alaphilippe, co daje pewne pojęcie o realnej skali trudności.

3. etap, 15 maja: King City – Laguna Seca (197 km)

Najbardziej intrygujący ze wszystkich etapów 13. edycji Tour of California, charakterem przywodzący na myśl pagórkowate klasyki. Podobna trasa wykorzystana była przed dwoma laty i skończyła się emocjonującą batalią pomiędzy Peterem Saganem, Nathanem Haasem i Gregiem Van Avermaetem, jednak jej tegoroczna wersja wydaje się nieco trudniejsza, a większość przeszkód została skumulowana w jej końcowej części. Wielki finał rozegra się na słynnym torze Laguna Seca, gdzie spodziewamy się triumfu jednego z harcowników lub pojedynku najbardziej wytrzymałych i zarazem dynamicznych sprinterów.

4. etap, 16 maja (ITT): San Jose – San Jose (37,4 km)

Charakterystyczny dla amerykańskiej imprezy etap jazdy indywidualnej na czas, rozgrywany na długiej (37,4 km) i niemal idealnie płaskiej trasie poprowadzonej w okolicach San Jose. Brak większych przeszkód sprawi, że podobnie jak w minionych latach nie będzie to najbardziej ekscytujący odcinek Tour of California, jednak obok rywalizacji na Gibraltar Road to właśnie on zaważy na ostatecznym kształcie klasyfikacji generalnej.

5. etap, 17 maja: Stockton – Elk Grove (176 km)

Najdłuższy z odcinków jednoznacznie dedykowanych sprinterom, tym razem z metą w położonym na przedmieściach Sacramento Elk Groove, gdzie zakończy się również pierwszy z trzech etapów wyścigu dla kobiet. Jedyny kategoryzowany podjazd dnia znajduje się w pierwszej części trasy, co rozpali wyobraźnię walczących o punkty do górskiej klasyfikacji zawodników, jednak nie wpłynie to ostateczny wynik czwartkowej rywalizacji.

6. etap, 18 maja: Folsom – South Lake Tahoe (196,5 km) 

Drugi z typowo górskich odcinków kalifornijskiej imprezy, interesujący zarówno pod względem krajobrazowym, jak i spodziewanej dynamiki rywalizacji. Choć na trasie piątkowego etapu brakuje podjazdów najwyższej kategorii, tych wycenionych nieco niżej jest całe mnóstwo, a płaskich odcinków trudno się doszukać. W samej końcówce peleton złoży krótką wizytę sąsiedniej Nevadzie, by ostatecznie rozegrać finisz na ściance położonej nad pięknym jeziorem Tahoe. Jeśli sytuacja w klasyfikacji generalnej będzie nierozstrzygnięta, te rozstrzygnięcia zapadną właśnie tego dnia. W innym razie pierwszoplanowe role odegrać mogą harcownicy.

7. etap, 19 maja: Sacramento – Sacramento (146 km)

Ostatni etap imprezy, be dwóch zdań dedykowany sprinterom. Brak jakichkolwiek wzniesień na trasie w okolicach Sacramento nie pozostawia wątpliwości, że wszystko sprowadzi się do walki najszybszych zawodników peletonu na końcowych metrach.

Wyścig Amgen Tour of California rozgrywany będzie od 13 do 19 maja.

Relacje na żywo z imprezy śledzić będzie można w godzinach wieczornych (relacja z większości etapów rozpocznie się o godz. 23:00) na antenie stacji Eurosport.

Poprzedni artykułCCC Tour – Grody Piastowskie 2018: Łukasz Owsian zgarnia wyścig!
Następny artykułWypowiedzi po dziewiątym etapie Giro d’Italia 2018
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments