Kolejnym celem Bradleya Wigginsa jest pobicie rekordu w jeździe godzinnej. Obecny mistrz świata w jeździe indywidualnej na czas podejmie tę próbę 7 czerwca, a dziennikowi „The Times” udzielił wywiadu o przygotowaniach i planach na przyszłość. 

„Sir Wiggo” jest dość pewny swoich możliwości na torze, zatem nie jego celem nie jest tylko pobicie rekordu, ale ustanowienie takiego dystansu, który przez lata nie zostanie pobity.

– Może to brzmi trochę zbyt odważnie, ale mogę pobić ten rekord nawet jutro. Ale mnie nie zależy na tym, żeby tylko go pobić, ale żeby powiesić wysoko poprzeczkę. W głowie mam 55 kilometrów i uważam, że jest to realne. I myślę, że jeżeli uda mi się tyle przejechać, to mój rekord utrzyma się około dwudziestu lat – powiedział Wiggins na łamach „The Times”.

Wiggins odniósł się także do swoich ostatnich decyzji dotyczących odejścia z Teamu Sky oraz planów na przyszłość.

– Nie chcę być sportowcem-celebrytą, tylko znaleźć wśród Brytyjczyków kolarza, który wygra Tour de France. Muszę to robić długo i dobrze to zorganizować. W 2012 roku przez tydzień byłem najbardziej popularną osobą w moim kraju, ale nie chciałem być twarzą każdej reklamy i każdego opakowania płatków. 

Przypomnijmy, że Bradley Wiggins będzie bił rekord godzinny 7 czerwca w Londynie. Obecny należy do Alexa Dowsetta, który przejechał 52,937 km.

Foto: ASO

Marta Wiśniewska

 

 

Poprzedni artykułSzlakiem Grodów Piastowskich: Andriy Kulyk najszybszy w Świdnicy! Paweł Franczak liderem (Video)
Następny artykuł„Grody” CCC Tour: Paweł Franczak i Mateusz Taciak po pierwszym etapie
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Yanev
Yanev

Czy to prawda, że miasto Tylża chce wyróżnić Wigginsa tytułem honorowego obywatela miasta w razie udanej próby bicia rekordu? To wtedy nazywałby się sir Tylżycki czy nadal Wiggins?