Bradley Wiggins wciąż ma problemy finansowe. Były kolarz wpadł w kłopoty kilka lat temu po bankructwie dwóch swoich firm. Wierzyciele zażądali wówczas prawie miliona euro, które do dziś nie zostały spłacone. Donoszą o tym portale Cycling News i Cycling Weekly.
Problemy zaczęły się, gdy zbankrutowały Wiggins Rights Limited i New Team Cycling Limited. Wierzyciele zażądali wówczas kwoty 760 373 funtów angielskich, lecz z odsetkami kwota ta wzrosła do 979 953 funtów (1 120 266 euro). Mówi się, że Bradley Wiggins nie spłacił ani jednego euro ze swojego zaległego długu.
Były zwycięzca Tour de France w ramach zapłaty musiałby sprzedać swoje aktywa w Hiszpanii oraz prawa do nazw nazw „Wiggins” i „Wiggo”. 43-letni Brytyjczyk od lat kwestionuje to roszczenie, ale bankructwo coraz mocniej zagląda mu w oczy. Cycling Weekly zapoznało się z dokumentami, z których wynika, że „oczekuje się, że w ciągu najbliższych miesięcy zostanie wszczęte postępowanie upadłościowe”.
Te sprawy trwają już od kilku lat i końca nie widać. To kwestia historyczna, w której zaniedbanie innych pozostawiło po sobie wielką kupę gówna związaną z moim nazwiskiem. To wbrew pozorom powszechna sprawa u sportowców, którzy zaufali swoim wspólnikom. Gdy tylko to się skończy moi prawnicy wyślą kilka pozwów
— odniósł się do całej sprawy Bradley Wiggins.
Nawet jeśli sąd zajmie aktywa 43-letniego Brytyjczyka w Hiszpanii to temu pozostanie nadal całkiem przyjemna fortuna w rodzinnym kraju. Absolutne bankructwo zatem byłemu kolarzowi nie grozi, choć ten prawdopodobnie pozostanie wówczas bez żadnej większej działalności czy marki osobistej.
