Właściciel Tinkoff – Saxo w przededniu Prima Aprilis opublikował na oficjalnej stronie drużyny swoje przemyślenia dotyczące zmian w kolarstwie. Wiele z pomysłów Tinkova brzmią jak dobry żart, ale wydaje się, że rosyjski milioner mówi całkowicie poważnie. Pełna treść artykułu poniżej:

Światowe kolarstwo musi się zmienić…albo umrzeć. Może też żyć od skandalu do skandalu przez kolejną dekadę, a my będziemy oglądać jak drużyny się tworzą i upadają. Tak to dziś wygląda, bo drużyny nie mają żadnego dochodu, tylko ogromne wydatki. W innych sportach taka sytuacja jest nie do pomyślenia. Los ekip zależy w 99% od sponsorów, a taki model nie ma racji bytu na dłużej. To są też powody dopingu, niekończących się skandali, całego zła w tym pięknym sporcie. Największy paradoks polega na tym, że kolarstwo to drugi co do popularności sport na świecie, zaraz za piłką nożną, a jednocześnie jest jednym z najbiedniejszych sportów.

Dlaczego tak się dzieje? Spróbuję zanalizować problem.

Tak powinien wyglądać idealny łańcuch wydarzeń:

-dochód (od telewizji i za start w wyścigu) dla drużyn

-organizatorzy wyścigów otrzymują WIĘKSZE pieniądze od TV

-TV zyskuje większą oglądalność

-wyścigi są ciekawym show – to jest rozrywka!

-powinna powstać kolarska akademia gwiazd i powinniśmy pracować nad zwiększeniem oglądalności (korzystać z doświadczeń Formuły 1)

-wszystkie gwiazdy kolarstwa powinny startować w najważniejszych wyścigach (jak w tenisie).

Oczywiście trzeba też spojrzeć na to z drugiej strony – ludzie muszą chcieć oglądać te wyścigi zamiast iść na popołudniową drzemkę 🙂

Musimy znaleźć sposób, aby zainteresować ludzi w trakcie długich i nudnych etapów. Prawdopodobnie musimy je skrócić albo zacząć pokazywać w TV później, wtedy kiedy ma miejsce finałowa walka o zwycięstwo.

Musimy sprawić, aby wyścigi były ciekawsze i wymyślać nowe. Jako przykład: Grand Prix Monaco w sobotę, przed wyścigiem F1, kiedy wszystkie miejsca na wyścig są już wyprzedane i zajęte. Kluczowe jest to, żeby w takim wyścigu wystartowali najlepsi sprinterzy. Analogicznie najlepsi górale powinni jechać wszystkie Grand Toury. To dlatego zaproponowałem „Grand Tour Challenge”, co wywołało gorącą dyskusję – co mnie bardzo ucieszyło! Jeśli chcesz mieć prawdziwe show, do walki muszą stanąć najlepsi z najlepszymi. Musimy zmniejszyć liczbę wyścigów. Nikt przecież nie interesuje się tymi prowincjonalnymi wyścigami, których nie pokazuje żadna telewizja. Mówię tutaj o drużynach z World Tour. Bo drużyny z niższych dywizji mogą sobie startować w lokalnych wyścigach, wtedy mają one racje bytu w tym sporcie.

Idiotyczne 'ciclismo storico’? W pełni zgadzam się z Fabianem Cancellarą – kto potrzebuje tej tradycji i ścigania tak jak to robili nasi dziadkowie? Hiszpanie, Włosi, Francuzi, Belgowie…oni wszyscy tkwią w XX wieku. To anachronizm w dobie internetu i iPhone’a.W tych czasach naprawdę nie musisz jeździć rowerem bez przerzutek i z lampką przymocowaną do czoła. Musimy zmniejszyć liczbę wyścigów, ich długość i zrobić je bardziej przyjazne dla widza. Dla przykładu – powinniśmy zrobić więcej wyścigów po zamkniętej trasie wokół miast itp..

Kolarstwo musi się zmienić. Czasy Sainza, Bruyneela i Riisa minęły. Oni utknęli gdzieś na początku ubiegłego dziesięciolecia i nie mam tu na myśli dopingu. Oni po prostu nie rozumieją pewnych rzeczy i nie wiedzą jak dowodzić drużyną w nowoczesny sposób. Prowadzenie teamu to nie tylko wydawanie rozkazów z samochodu przez radio (w czym Riis akurat nie miał sobie równych). Dowodzenie drużyną to nudne, monotonne siedzenie w biurze. Nadchodzą dni nudnych i skrupulatnych dyrektorów sportowych – jak Dave Brailsford i, mam nadzieję, nasz nowy DS. Stefano Feltrino.

Zarządzanie drużyną i zawodnikami powinno polegać na matematyce, analizie statystyk i przekopywaniu się przez różne dane. W sporcie króluje teraz nauka! Dziś zwycięzcą nie jest ten który trenuje najwięcej, tylko ten który trenuje w odpowiedni sposób. Nie wygrywa ten który wstrzykuje sobie EPO, tylko ten który ma zdrową dietę i bierze odpowiednie odżywki przed, w trakcie i po długich treningach.

To też jest powód dla którego nie rozważałem ofert brzmiących „następca Riisa”. Nie potrzebuję zamiennika, by znów prowadził drużynę po staremu.

Mamy jednych z najlepszych kolarzy w peletonie, mamy świetny zespół trenerów i specjalistów. Kolarstwo to sport drużynowy, nie można o tym zapomnieć. Wierzę w moją drużynę – Tinkoff-Saxo. Nie potrzebuję menadżera – gwiazdy. Jesteśmy drużyną gwiazd światowego kolarstwa – Stefano Feltrin, Steven de Jongh, Sean Yates, Bobby Julich, Daniel Healey itd….i razem tworzymy Super-Team.

Jeśli kolarstwo nie zmieni się samo – będzie o to wszystko trudniej. Jeśli wszystko zostanie tak jak jest – każdy będzie musiał walczyć o siebie samego. Wzywam wszystkie drużyny do zjednoczenia się i ustalenia nowych reguł gry, do wpływu na UCI i organizatorów wyścigów. Zdaje sobie sprawę, że to trudne zadanie. Musi też być więcej właścicieli drużyn niż tylko byłych zawodników, którym udało się znaleźć sponsorów i przetrwać, przy okazji zarabiając swój milion.

Źródło: tinkoffsaxo.com

Poprzedni artykułSamotna pogoń Sky
Następny artykułNowy wyścig kobiet w USA!
Licencjat politologii na UAM, pracuje w sklepie rowerowym, półamatorsko jeździ rowerem. Za gadanie o dwóch kółkach chcą go wyrzucić z domu. Jeśli już nie zajmuje się rowerami, to marnuje czas na graniu w Fifę. W trakcie Tour de Pologne zazwyczaj jest na Woodstocku.
Subscribe
Powiadom o
guest
7 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
tysznin-cyklista
tysznin-cyklista

Ja tam nie chcę daleko idących zmian, a już na pewno nie rewolucyjnych. Jakieś grand prix to kompletnie poroniony pomysł, czy dobrze zrozumiałem, Tinkoff chce wyścigów kolarskich na torze F1? Może kogoś to zainteresuje, ale nie mnie. Historia, tradycja, ściganie podobne do ścigania dziadków, po tych samych drogach, wzniesieniach od przeszło stu lat jest chyba największym kapitałem tego sportu jako widowiska dla kibiców. Jak zbliża się Paryż-Roubaix czy inny monument zawsze sięgam do jakichś ciekawostek, listy poprzednich zwycięzców itp. to wielka frajda, bez tych spraw, starych bohaterów nie byłoby tej magii, wyścig bardzo straciłby na atrakcyjności. Co do sprzętu, nie wiem, nie siedzę w tym, ale uważam, że wyścig zbrojeń nie jest wskazany, raczej interesuje mnie pojedynek ludzi, a nie producentów sprzętu. Skracanie etapów i całych wyścigów wieloetapowych jest wałkowane od jakiegoś czasu i byłoby wskazane, ale jest taki problem, że skrócenie wyścigu i etapów w wyścigu pewnie pociągnie za sobą zmniejszenie wpływów, a przecież Tinkoff chce większych pieniędzy. Czy większe pieniądze są koniecznie kolarstwu potrzebne? Owszem, zdrowsze finansowanie grup, ich większe finansowe bezpieczeństwo, to coś pożądanego. Jednak pompowanie kolarzy kasą, jakieś transfery, dyskusje o tygodniówkach… no niekoniecznie jest nam to potrzebne. Kolarstwo jest popularne, nie wiem czy popularność i oglądalność na poziomie piłki nożnej, koszykówki, tenisa i podobne pieniądze są tym czego kolarstwo potrzebuje najbardziej. Może lepiej pozostać w swojej niszy, zachować charakter i niekoniecznie gonić za wszystkimi trendami? O metodach prowadzenia grup chyba nie ma co dyskutować, w tej kwestii Tinkoff ma rację i dyrektorzy grup powinni być na czasie, wykorzystywać zdobycze nauki do poprawy wyników swoich podopiecznych, jeżeli taki Riis tego nie robił, to rzeczywiście źle o nim świadczy. Z grand prix dajmy sobie jednak spokój.

Art
Art

Jestem za rewolucyjnymi zmianami w kolarstwie.

Z perspektywy widza i kibica:

1. lepsze transmisje TV
– profil trasy przez CAŁY czas na ekranach, a na nim rozmieszczenie peletonu, ucieczki, maruderów, itp.
– co jakiś czas rzut oka na mapę z góry, z trasą i pozycjami poszczególnych grup na żywo
– GPS przy rowerze każdego kolarza
– przy zbliżeniach ZAWSZE podawana prędkość, z którą porusza się kolarz
– przy obrazie z motorów podawana jego pozycja; zbyt często nawet prowadzący nie wiedzą, na co właśnie patrzą

2. wyścig zbrojeń dozwolony!

3. wywalić łączność radiową kolarzy z dyrektorami sportowymi, tak jak na wyścigach poza World Tour’em; wniesie to nieprzewidywalność i ukróci kombinowanie

4. czytelniejsze koszulki
– nazwiska kolarzy nadrukowane z boku (tak jak robi to Sky)
– stałe numery! z tyłu i z boku na spodenkach i z przodu na barkach (tak jak w piłce nożnej)

5. kamerki na rowerach i, w miarę możliwości, przekaz na żywo

6. i najważniejsze, STAŁE NAZWY KLUBÓW; klub i zmieniający się sponsorzy, a nazwa niezmienna

jarovit
jarovit

Wolałbym być świadkiem sprzętowego wyścigu zbrojeń, niż słuchać o koksiarskich skandalach w kolarstwie. Swoją drogą, ciekawym, jak bardzo sprawy dopingowe wpływają na decyzje potencjalnych sponsorów, by wchodzić i inwestować w kolarstwo? Jeśli dobrze zrozumiałem słowa Tinkova – on chce szukać nowych „rynków” dla kolarstwa, z tego chyba widać, że klasyki i historyczne toury już nie przynoszą spodziewanych zysków, nie mówiąc o sportowej satysfakcji, bo wierzę, że ta również leży na sercu Tinkova (i mam nadzieję, że wszystkim „działaczom” kolarskim). Kolarze z tymi swoimi niezwykłymi rowerami i kolorowymi ciuchami naprawdę przyciągają szerszą publiczność. Ja to dobrze widziałem na ubiegłorocznym TdP, gdy peleton zawitał do Warszawy. Więcej kryteriów? Więcej jazdy po mieście? Coś w tym jest.

PAWEŁ
PAWEŁ

Jego wypowiedź w skrócie: zmieńmy kolarstwo bo nic na nim nie zarabiam. Typowy biznesmen bez szacunku dla historii kolarstwa.

tysznin-cyklista
tysznin-cyklista

To co proponuje kolega ART w pierwszym punkcie byłoby ciekawe i nie jest to dla mnie rewolucja, tylko postęp techniczny w telewizji. Dlaczego telewizje tego nie robią – nie wiem. Na pewno taki sposób transmisji telewizyjnej i uatrakcyjnienie wyścigu dla widzów nie byłoby zamachem na kolarskie tradycje. Stałe numery i nazwiska na koszulkach, to są detale i ich wprowadzenie powinno być bardzo łatwe, bezbolesne i chyba nie spotkałoby się z wielkimi oporami. Stałe nazwy klubów to już byłaby rewolucja, lecz do przełknięcia dla takiej konserwy jak ja. Ale to chyba Tinkowa nie satysfakcjonuje, on pewnie chciałby zamiast bruków na francuskim zadupiu kryterium na Manhattanie albo w Szanghaju. Szybki wyścig, ćwierćfinały, popcorn, półfinały, cola, finał, hot dog, kilka finiszów na przestrzeni godziny, brawa, piwo, na chatę. No ja czegoś takiego oglądać nie będę, może jestem w mniejszości. P.S. Wyścig zbrojeń nie wyeliminuje dopingu, bo niby jak? A większa kasa w kolarstwie już na pewno nie.

yorg
yorg

Kolarzom należy przywrócić samodzielność,to oni powinni być głównymi aktorami widowiska,a nie jak dzisiaj scenariusze na poszczególne wyścigi pisze się w lutym,a tzw. dyrektorzy sportowi sterują zawodnikami jak kukiełkami, ze swych ciepłych limuzyn.

bylu
bylu

Ktoś Olega podpuścił nie źle 🙂 żeby robić z siebie takiego idiotę ! No ale czego się spodziewać od rozwydrzonego bogacza ? Przecież taka dyscyplina kolarstwa jest i nawet starsza od kolarstwa szosowego ! Nazywa kolarstwo Torowe ! Nikt mu nie broni skoro taki rozbuchany organizować sześciodniówki po wszystkich miastach świata ! No i oczyścicie nikomu z nas nie będzie przeszkadzać jeśli Oleg taki ambitny niech płaci swoim zawodnikom tyle co zarabiają najlepsi piłkarze czy koszykarze . CO by należało zrobić to porostu rozgonić te grupy prywatne zawodowe a na wielkie tury powinny jeździć reprezentacje Państw . Od tego się odeszło i dlatego kolarstwo straciło na znaczeniu i zainteresowaniu ludzi prosty przykład Wyścigu Pokoju albo początki TDF czy Giro