Minęło trochę czasu od opublikowania raportu CIRC dotyczącego praktyk dopingowych kiedyś i dziś. Teraz swoje „trzy grosze” dorzucił do sprawy Michele Ferrari, jeden z najbardziej zamieszanych w dopingowy proceder.
Ferrari poruszył kilka spraw. Największą uwagę przyciąga fragment dotyczący tuszowania podejrzanych wyników badań antydopingowych Lance’a Armstronga z Tour de Suisse z 2001 roku.
„Na 161 stronie możemy przeczytać, że w próbce Armstronga poziom rEPO wynosił 80%, a tyle wynosił wówczas limit. Rok później ten limit został podniesiony do 85% po to, aby uniknąć ryzyka różnicy w testach. Wynikało to stąd, ze badania były przeprowadzane w dwóch laboratoriach – w Paryżu i Lozannie.
Pamiętam telefon od Johana Bruyneela (były dyrektor sportowy drużyny Lance’a Armstronga), który mówił o wynikach badań, które pokazywały 82% u Lance’a, a to wówczas przekraczało normy.
Ewidentnie, albo w celu ochrony Armstronga albo w celu obrony EPO, które zaczynało być wówczas „modne”, światowa federacja zdecydowała się wyciszyć sprawę. Możemy o tym przeczytać na 165 stronie raportu CIRC: „Armstrong nie miał pozytywnego wyniku na EPO w trakcie Tour de Suisse w 2001 roku” „.
Ferrari odniósł się także do informacji, że wciąż od 20 do 90% zawodników bierze doping. Komentuje to tak: „niezależnie od wysiłków, propagandy i dużej ilości pieniędzy wydanych na walkę z dopingiem – wynik jest zawsze taki sam. To pokazuje, że system nadal jest niesprawny.”
Michele Ferrari zarzuca całemu raportowi Komisji Prawdy, że brakuje mu historycznych faktów. Do tego włoski lekarz twierdzi, że raport pokazuje jak słabe są mechanizmy antydopingowe i przez to jest on zachętą dla tych zawodników, którzy nadal chcą próbować środków dopingowych, bo „flagowy system walki z dopingiem, a więc system paszportów biologicznych nie jest w stanie wykryć ani mikrodawek EPO i mikrotransfuzji, ani nowych metod i nowych środków dopingowych. One wciąż powstają, a nie są na liście środków zakazanych przez UCI.”
Wypada teraz poczekać na reakcję ze strony Międzynarodowej Federacji Kolarskiej, która powinna się odnieść do słów włoskiego „mistrza dopingu”. Osobną kwestią jest wiarygodność Michele Ferrariego. Niemniej jednak jego nazwisko pojawia się w większości publikacji dotyczących dopingu i wydaje się, że w jego wypowiedziach może być dużo prawdy.
Kuba Szymański