Zaczyna się w Danii kończy we Włoszech. Oficjalna książka wyścigu opatrzona jest hasłem „Wyścig najcięższy na świecie w kraju najładniejszym na świecie”. Coś w tym jest a potwierdzenie tych słów można znaleźć wśród 416 stron tej właśnie książki opisującej szczegółowo poszczególne etapy.

21 dni ścigania robi wrażenie, po zapewne szybkiej i krótkiej bo trzydniowej przygodzie w Danii czeka nas dwanaście dni non stop i znów zasłużony wypoczynek przed ostatnim tygodniem. No ale najpierw trzeba dojechać do drugiego dnia wolnego. Wiadomo jak jest, kraksy, kontuzje oby omijały mnie szerokim łukiem, szczęście zaś chętnie ugoszczę pod swoimi skrzydłami przez najbliższe trzy tygodnie

Tak się zastanawiam na co się nastawiać? Po Giro w 2009 powiedziałem, że podziwiam kolarzy którzy walczą o pierwszą dziesiątkę. Wtedy, dla mnie skończenie takiego wyścigu w pierwszej dwudziestce wydawało się rzeczą nadludzką bo sam miejscami ledwo trzymałem się roweru. Dziś wydaje mi się, że jestem silniejszy, starszy, bardziej doświadczony i pewny siebie. Nie stawiam sobie celu jako tako, ogólnie chcę pojechać dobry wyścig. Dobrze zacząć i dobrze skończyć. Trzy tygodnie to długi okres, podczas którego wszystko może się wydarzyć. Ale chyba poprzestanę na swoim i skupię się na KG, chcę spróbować … chciałbym spróbować, bo zawsze jak okaże się, że nie daję rady mogę zmienić taktykę.

Ten sezon jest dla mnie udany, jeśli dopisze mi szczęście, a nogi nie zawiodą głowy może uda się osiągnąć coś z czego moje dzieci będą dumne. Plan jest bardzo ambitny, bez wielkich przygotowań, zgrupowań w wysokich górach i tysiącach metrów przewyższeń ale myślę, że mogę dojść do optymalnej dyspozycji w trakcie wyścigu.

Trzy tygodnie, trochę przeraża mnie to co wyżej napisałem bo o ile łatwiej skupić się na odjazdach, od startu próbujesz odjechać, jak się uda masz trzy/cztery dni spokoju i znów to samo, odpuszczasz końcówkę żeby mieć siły na kolejną walkę o miejsce w odjeździe. Ale idźmy do przodu i patrzmy na lepszych.

Miłego oglądania i kibicujcie naszym bo w tym roku Giro jest bardzo polskie: Sylwek Szmyd, Maciek Bodnar, Michały Kwiatkowski i Gołaś, Przemek Niemiec i Tomek Marczyński. Jest nas siedmiu, to dobrze bo w chwili kryzysu będzie z kim porozmawiać po swojemu.

Źródło: www.huzarski.pl

 

Moje drugie giro. Mój drugi wielki tour.

Zaczyna się w Danii kończy we Włoszech. Oficjalna książka wyścigu opatrzona jest hasłem „Wyścig najcięższy na świecie w kraju najładniejszym na świecie”. Coś w tym jest a potwierdzenie tych słów można znaleźć wśród 416 stron tej właśnie książki opisującej szczegółowo poszczególne etapy.
21 dni ścigania robi wrażenie, po zapewne szybkiej i krótkiej bo trzydniowej przygodzie w Danii czeka nas dwanaście dni non stop i znów zasłużony wypoczynek przed ostatnim tygodniem. No ale najpierw trzeba dojechać do drugiego dnia wolnego. Wiadomo jak jest, kraksy, kontuzje oby omijały mnie szerokim łukiem, szczęście zaś chętnie ugoszczę pod swoimi skrzydłami przez najbliższe trzy tygodnie

Tak się zastanawiam na co się nastawiać? Po Giro w 2009 powiedziałem, że podziwiam kolarzy którzy walczą o pierwszą dziesiątkę. Wtedy, dla mnie skończenie takiego wyścigu w pierwszej dwudziestce wydawało się rzeczą nadludzką bo sam miejscami ledwo trzymałem się roweru. Dziś wydaje mi się, że jestem silniejszy, starszy, bardziej doświadczony i pewny siebie. Nie stawiam sobie celu jako tako, ogólnie chcę pojechać dobry wyścig. Dobrze zacząć i dobrze skończyć. Trzy tygodnie to długi okres, podczas którego wszystko może się wydarzyć. Ale chyba poprzestanę na swoim i skupię się na KG, chcę spróbować … chciałbym spróbować, bo zawsze jak okaże się, że nie daję rady mogę zmienić taktykę.

Ten sezon jest dla mnie udany, jeśli dopisze mi szczęście, a nogi nie zawiodą głowy może uda się osiągnąć coś z czego moje dzieci będą dumne. Plan jest bardzo ambitny, bez wielkich przygotowań, zgrupowań w wysokich górach i tysiącach metrów przewyższeń ale myślę, że mogę dojść do optymalnej dyspozycji w trakcie wyścigu.

Trzy tygodnie, trochę przeraża mnie to co wyżej napisałem bo o ile łatwiej skupić się na odjazdach, od startu próbujesz odjechać, jak się uda masz trzy/cztery dni spokoju i znów to samo, odpuszczasz końcówkę żeby mieć siły na kolejną walkę o miejsce w odjeździe. Ale idźmy do przodu i patrzmy na lepszych.
Miłego oglądania i kibicujcie naszym bo w tym roku Giro jest bardzo polskie: Sylwek Szmyd, Maciek Bodnar, Michały Kwiatkowski i Gołaś, Przemek Niemiec i Tomek Marczyński. Jest nas siedmiu, to dobrze bo w chwili kryzysu będzie z kim porozmawiać po swojemu.

Źródło:huzarski.pl

Poprzedni artykułThor Hushovd przed Giro: „Postaram się nie stracić zbyt dużo w pierwszych dniach”
Następny artykułMichał Gołaś przed Giro:”Nastawienie pozytywne, głowa jest dobra, więc musi wypalić!”
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments