Drugi na mecie Mediolan-San Remo Fabian Cancellara, dla wielu został zwycięzcą tegorocznej edycji „Wiosennych mistrzostw świata”. Szwajcar po raz kolejny pokazał, że jest niezwykle walecznym typem kolarza.
Zawodnik RadioShack-Nissan-Trek dwoił się i troił na podjeździe i zjeździe z Poggio, by wraz z Simonem Gerransem (GreenEdge) oraz Vincenzo Nibalim (Liquigas-Cannondale) dojechać do mety. Jego rywale nie byli w stanie dawać mu zmian, dlatego mistrz Szwajcarii prowadził w wyścigu przez ostatnie kilka kilometrów. Niestety, jego spektakularna jazda nie pozwoliła odnieść mu upragnionego zwycięstwa w „Primaverze”.
„Generalnie wszystko poszło zgodnie z planem i według założeń, jakie postawiliśmy sobie przed tym wyścigiem. To był bardzo trudny wyścig. Jeden z szybszych w historii. W końcu dojechaliśmy do Poggio. Byłem z przodu więc postanowiłem zaatakować. Taki mieliśmy plan, Daniele Bennati miał czekać na sprint”, powiedział „Spartakus”.
„Gerrans starał się dawać zmiany. Nibali nie musiał, ponieważ z tyłu był Sagan, który tylko czyhał na sprint. Nie wiedziałem do końca co robić, po 300 kilometrach ciężko podejmować jakiekolwiek decyzje. W każdym razie, zająłem kolejne bardzo dobre drugie miejsce w Mediolan-San Remo. Co prawda zwycięstwo byłoby fajnym prezentem urodzinowym, bo przecież przyjechałem tu, żeby wygrać”, zakończył były mistrz świata w jeździe indywidualnej na czas, który w niedzielę obchodzi swoje 31. urodziny.
Foto: bettiniphoto.net
Andrzej