Po Mistrzostwach Świata nic nie napisałem, bo wydawało mi się, że minie kilka dni, podpiszę kontrakt i wszystko zbiorę razem. Pomyliłem się. To była długa jesień transferowa, bo niby kontrakt obiecany miałem już w czerwcu na Tour de Suisse, ale przyjście kilku kolarzy, problemy Mosquery, niepewność związana z przyznawaniem licencji wszystko przedłużyły.

Było ciężko, bo odrzuciłem inne propozycje czekając na licencję Pro Team dla Vacansoleil… opłaciło się, ale sporo nerwów mnie to kosztowało. Przez głowę parę razy mignęło mi skończenie kariery, przecież na kolarstwie świat się nie kończy. Na szczęście mogę trenować, a w tym roku dostanę sporo szans, żeby pokazać się na wielkich imprezach i myślę, że jest realna szansa na pojechanie jednego z „Wielkich Tour’ów”.

Narazie trzeba się odkopać, nie mówię w przenośni, że się jakoś bardzo „zapuściłem”, po prostu śniegu tak nasypało! Co prawda, od 15 dni ruszam się: rower, siłownia, zaczynam myśleć o nartach… jakoś muszę przetrwać do przyszłego tygodnia, bo wtedy ruszę na pierwsze zgrupowanie w Benidormie. Grudzień będzie spokojniejszy niż zwykle, cały styczeń spędzę w „ciepłym”, żeby w połowie lutego zacząć sezon, ale szczegóły startów poznam przed Bożym Narodzeniem.

Źródło: www.michalgolas.blogspot.com

Foto: Robert Słupik (naszosie.pl)

Poprzedni artykułMariusz Witecki: „Pierwszy miesiąc za mną”
Następny artykułLuis Leon Sanchez na pomarańczowo
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments