Próbowałem pod Lautaret, nawet byłem już w odjeździe, od naszej większej grupki krótko przed szczytem odjechała czwórka, my na szczycie mieliśmy max 5-7sekund… ale już nie doszliśmy, poza Egoi Martinezem.

Pod ostatni podjazd wystarczyło odjechać z głównej grupy, nadrobić parę minut do zjazdu, zerwać ich i wygrać na solo… ja nie czułem się nic lepiej ponad to by jechać w pierwszej grupce.

Jutro… Ostatnio oglądałem etapy z różnych lat kończące się pod Alpe d’Huez, walka jest zawsze od dołu, wśród najlepszych. Mam nadzieje, że będę się czuć tyci lepiej niż w dzisiejszej końcówce.

Źródło: www.corvospro.com

Poprzedni artykułDauphine Libere, 5 etap, ProTour, Francja, 6-13.06.2010
Następny artykułKaschechkin w Lampre ?
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments