Wczorajsza czasówka prowadziła jedną z brzydszych tras jakie jechałem, brzydki asfalt, minimum 48 progów zwalniających, a do tego bardzo silny wiatr. Oczywiście warunki były identyczne dla wszystkich ale to wszystko nie pozwoliło mi wczoraj pojechać „spokojnie”.
Dziś również silny wiatr w twarz przez 200km, nie zazdroszczę kolegom z RadioShack. Od rana czułem się źle, noga słaba i nie kręciła, po czterech godzinach etapu było trochę lepiej i nawet dyrektor sportowy oddelegował Guarnierego by ciągnął razem z RadioShack i Rabobankiem.
Na samym podjeździe również wiał silny wiatr, w końcówce zabrakło też dynamiki i elastyczności by nawiązać walkę o etap. Mogliśmy jechać mocno i równo ile tam sobie chcieliśmy, ale dwa skoki Contadora były trochę poza moimi możliwościami. Jutro jeszcze nie wiem jak będzie, zobaczymy, jak dobrze wystartuję to może pomyślę o odjeździe.
Źródło: www.sylwesterszmyd.blogspot.com