Sylvain Chavanel spędził niedzielną noc w szpitalu w Liège, po tym jak zderzył się z samochodem innej drużyny na ostatnich kilometrach wyścigu Liège-Bastogne-Liège. Ostatnie badania wykazały pęknięcie podstawy czaszki.
Kolarz Quick Stepu próbował dogonić czoło peletonu, kiedy 1300 metrów przed metą z dużą prędkością uderzył w samochód techniczny innej drużyny. Francuz został natychmiast przewieziony do szpitala w Montegnee. Początkowo stwierdzono wstrząs mózgu, złamanie zęba i liczne obtarcia. Dokładne badania wykazały jednak pęknięcie podstawy czaszki.
Na szczęście dla francuskiego kolarza jego mózg nie został uszkodzony. Obyło się także bez złamań kończyn i zerwania mięśni. Niestety rekonwalescencja może potrwać nawet osiem tygodni, a tak długi brak treningu stawia pod znakiem zapytania udział Chavanela w Tour de France.
W oświadczeniu wystosowanym przez kolarza czytamy:
„Chciałbym podziękować lekarzom i ratownikom, którzy zajęli się mną po upadku oraz ludziom, którzy obecnie troszczą się o mnie. Ten upadek jest najgorszym z ciągu nieszczęść, które ostatnio mnie prześladowały. Jestem sfrustrowany, ale jednocześnie wiem, że miałem szczęście. Konsekwencje tej kraksy mogły być znacznie gorsze. Na razie muszę dbać o siebie i skoncentrować się na rekonwalescencji bez pośpiechu. Ludzie mnie znają i moje konstruktywne podejście do stawiania czoła wyzwaniom. Wielkie dzięki kieruję również do wszystkich, którzy byli ze mną blisko w tamtych godzinach, zaczynając od drużyny poprzez tych, którzy wysłali choćby pocieszającą wiadomość”.
We wtorek Chavanel ma zostać przetransportowany do szpitala w Châtellerault, który znajduje się bliżej jego domu, co ułatwi kolarzowi kontakt z rodziną. Zostaną tam przeprowadzone kolejne badania.