Jak wszyscy dobrze wiedzą, Ronde van Vlaanderen nie skończyło się najlepiej dla Nickiego Terpstry. Holender, po paskudnym wypadku, musi odpuścić także start w Paryż – Roubaix, które było dla niego absolutnym celem nr 1.
Z wyścigu dookoła Flandrii lider ekipy Direct Energie wypadł bardzo wcześnie. W okolicach pierwszych odcinków brukowych, doświadczony kolarz zanotował bardzo nieprzyjemny upadek, który wykluczył go z jazdy na kilka tygodni. Mimo to Holender nie traci dobrego humoru i obiecuje, że jeszcze wróci na belgijskie bruki.
Po upadku bardzo cierpię. Wstrząs był bardzo duży. Nie dziwi więc fakt, że spędziłem w szpitalu 24 godziny na obserwacji. Teraz przyszedł czas wrócić do domu, gdzie w łóżku zdecydowanie najlepiej się zregeneruję. Co do Flandrii – jeszcze tam wrócę
– powiedział Holender.
Co ciekawe, zgodnie z informacjami De Telegraaf, zawodnika ze szpitala odebrała żona Ramona, dla której wypadek męża był prawdziwą drogą przez mękę.
Byłam przeraźliwie wystraszona. Mogę z czystym sercem powiedzieć, że naprawdę trzęsły mi się nogi. Te kilka minut, w których Niki się nie ruszał, były prawdziwym piekłem. Zdaję sobie sprawę, że wszystko mogło skończyć się gorzej. Przecież przez kilka dobrych minut był zupełnie nieprzytomny. Cały czas to wspomnienie wywołuje u mnie dreszcze
– powiedziała żona zawodnika.
Według francuskiej prasy, nie jest wykluczone, że doświadczony kolarz wróci do walki już podczas Tro-Bro Leon. Ekipa Direct Energie postanowiła jednak zdementować te informacje.