liege bastogne liege
Liege-Bastogne-Liege / Facebook

Ostatni akcent ardeńskiego tryptyku to trudna miłość, bo znacznie łatwiej jest być najpiękniejszym, najbardziej dramatycznym, nostalgicznym czy nawet najdłuższym, niż po prostu najstarszym. Choć kolarstwu szosowemu udaje się być postępowym w dziedzinie rozwoju metod treningowych i sprzętu, w innych aspektach za wszelką cenę trzyma się tradycji, a ta starość nie wygląda twarzowo w anturażu kurczących się, postindustrialnych miast. Na szczęście La Doyenne to również niezwykle zróżnicowana lista startowa, wyróżniająca się pod kątem ilości wspinaczki trasa i końcówka, która od czasu do czasu generuje bardzo duże niespodzianki. Mathieu van der Poel wraz z drużyną Alpecin-Deceuninck triumfowali w każdym z rozegranych w tym roku monumentów, ale w tę niedzielę przyjdzie im się zmierzyć z najbardziej wymagającym rywalem, w dodatku w sprzyjającym mu terenie. Kto będzie górą w 110. edycji Liège-Bastogne-Liège?

Gwiazdami ostatniego aktu tegorocznej odsłony ardeńskiego tryptyku będą Tadej Pogačar, Mathieu van der Poel, Tom Pidcock, Mattias Skjelmose i Tiesj Benoot.

Przedostatni z największych wyścigów jednodniowych sezonu wyznacza specyficzny punkt w kalendarzu startów. Grubą linią oddziela on kampanię wiosennych klasyków od cieplejszych miesięcy, którym rytm nadają wielkie toury, a jednocześnie pozwala się tym światom na moment spotkać – często z rewelacyjnym efektem. Sprawia to, że chociaż Liège-Bastogne-Liège stanowi finałowy akt ardeńskiego tryptyku i zamyka ważną część sezonu, jego atmosfera, nawet pomimo piętna bardzo dojrzałego wieku, nie ma w sobie nic schyłkowego. Rosnąca ekscytacja związana z nadchodzącym Giro d’Italia, którego bohaterowie jak zwykle staną na starcie La Doyenne, czyni z tej imprezy niejako nowe rozdanie, umożliwiając przelot kilku komet po wielokrotnie opisywanym w ostatnich tygodniach firmamencie.

Liège-Bastogne-Liège 2024: Trasa

Po epoce brzydkich przedmieść, La Doyenne przeszła przed pięcioma laty długo oczekiwany lifting, którego najistotniejszym punktem było przeniesienie linii mety z powrotem do historycznego centrum Liège. Trasa 110. edycji wyścigu tylko w detalach różni się więc od tych, które w ciągu ostatnich sezonów doprowadziły do triumfów Jakoba Fuglsanga, Primoza Rogliča, Tadeja Pogačara i Remco Evenepoela.

Zgodnie z ponad stuletnią tradycją, największy z wyścigów ardeńskiego tryptyku rozpocznie się i zakończy w Liège, a kluczowe z podjazdów umieszczonych na trasie liczącej 254,5 kilometra i ok. 4200 metrów przewyższenia znajdują się w jej drugiej części. Wbrew dość powszechnym wyobrażeniom, Bastogne wcale nie wyznacza półmetka, ale zostanie odwiedzone przez peleton tuż przed 100. kilometrem, co poprzedzi pokonanie pierwszego z 11 kategoryzowanych wzniesień – Côte de Bonnerue (2,4 km, śr. 5,7%). Kolejną z drobnych przeszkód stanowić będzie Côte de Saint-Roch (0,9 km, śr. 11,1%), jednak z większym ich nagromadzeniem peleton zderzy się dopiero po minięciu Vielsalm, a więc ok. 100 kilometrów od mety wyścigu.

Tam na pierwszy ogień pójdą pokonywane w krótkiej sekwencji Côte de Mont-le-Soie (1,8 km, śr. 6,6%), Côte de Wanne (2,9 km, śr. 4,6%), Côte de Stockeu (1,0 km, śr. 12,7%) i Côte de la Haute-Levee (3,0 km, śr. 6,4%), których główną rolą w przeszłości było doprowadzanie do nieuniknionej selekcji od tyłu. Najbardziej aktualny obraz kolarstwa szosowego pozwala sądzić, że równie dobrze mogą być one miejscem zadania serii ciosów o dość ostatecznym charakterze.

Następujący po nich 10-kilometrowy odcinek we właściwym momencie pozwala przegrupować siły, ponieważ kolejny podjazd to już nie Côte, ale niewyrośnięty Col – Col du Rosier (4,5 km, śr. 5,7%) konkretniej – czyli najdłuższe wzniesienie całego wyścigu. To również wyjątkowa gratka dla fanów Formuły 1, ponieważ położony jest on w pobliżu legendarnego toru Spa-Francorchamps, gdzie zawsze pada deszcz.

Ostatnim ze strategicznie drugorzędnych podjazdów będzie Côte de Desnié (1,6 km, śr. 7,5%), ponieważ kolejny z nich, czyli Côte de la Redoute (1,9 km, śr. 8,9%), pozostaje największą ikoną Liège-Bastogne-Liège. Kiedyś było to miejsce ataków przesądzających o losach wielu edycji najstarszego z monumentów, dziś otwiera ono decydującą fazę rywalizacji głównie w wymiarze symbolicznym, podczas gdy jego rzeczywiste położenie na osi najważniejszych wydarzeń wyścigu może być różnorakie. 34 kilometry dzielące szczyt La Redoute od linii mety w Liège to dystans, który nie tylko nie przerazi kolarzy chcących uniknąć loteryjnego sprintu w samej końcówce, ale na tle obserwowanych w ostatnich tygodniach akcji wypada zwyczajnie blado. Podobnie jak w ubiegłym roku, tuż po zjeździe z La Redoute zawodnicy podjadą pod Côte des Forges (1,3 km, śr. 7,5%).

Jeśli ze względu na prognozowany czołowy wiatr nikt nie zechce wcześnie odsłonić kart, ostateczny kształt grupie liderów nada wspinaczka na stromy Côte de la Roche aux Faucons (1,3 km, śr. 11%), który pokonany zostanie 13,5 kilometra od linii mety.

Finałowe 13 kilometrów wyścigu zawiera jeszcze jedno, pozbawione kategorii wzniesienie (2,1 km, śr. 4,5%), po którym następuje 8-kilometrowy zjazd. Ostatnie 2 kilometry wyścigu są płaskie.

Liège-Bastogne-Liège 2024: Pogoda

Niskie temperatury połączone z opadami i silnym wiatrem kojarzą się z pierwszymi klasykami kolarskiego kalendarza, ale nie są zupełnie obce ardeńskiemu tryptykowi. Tego rodzaju warunki sprawiły, że środową Walońską Strzałę ukończyło zaledwie 44 kolarzy, a prognozy na niedzielę nie są bardziej optymistyczne.

Temperatura powietrza w najcieplejszym momencie dnia sięgnąć ma 9 stopni Celsjusza, ale w pagórkowatym terenie spadnie do 4-5, a ta odczuwalna może być jeszcze niższa z powodu opadów deszczu (25-60% szans przez cały dzień) i relatywnie silnego wiatru (do 20 km/h). Tym razem nie będzie to dla nikogo zaskoczeniem, dlatego pozostaje mieć nadzieję, że zawodnicy staną na starcie lepiej przygotowani.

Liège-Bastogne-Liège 2024: Faworyci

Obserwowanie talentu Mathieu van der Poela (Alpecin-Deceuninck) w pełnym rozkwicie jest przywilejem, który w pełnym wymiarze docenić będzie można dopiero po czasie. W zaserwowanym w ostatnich tygodniach natężeniu nie dla każdego musiało być to jednak przyjemnością, a Tadej Pogačar (UAE Team Emirates) powraca na scenę największych wyścigów jednodniowych w idealnym momencie, by przywrócić zachwiany balans.

Od Liège-Bastogne-Liège (2019) rozpoczęły się monumentalne zwycięstwa Tadeja Pogačara (UAE Team Emirates), ale od tego czasu nie był to dla niego szczęśliwy wyścig. Przed dwoma laty Słoweniec w ostatniej chwili wycofał się ze względu na sprawy natury osobistej, a ubiegłorocznej edycji nie ukończył po kraksie, która odcisnęła piętno na reszcie jego sezonu. Pomimo tego, za kolejnym triumfem lidera UAE Team Emirates przemawiają prognozowane trudne warunki atmosferyczne połączone z charakterem trasy i bieżącym saldem, w którym widnieje 5 zwycięstw na zaledwie 9 dni wyścigowych. Kolejne jest bardzo prawdopodobne, ale o ile Pogačar nie wrócił z treningów na wysokości jeszcze silniejszy, nie oczekiwałabym jutro kolejnej legendarnej solówki na wzór Strade Bianche. La Doyenne mimo wszystko nie jest wyścigiem, którym Słoweniec może zawładnąć bez względu na okoliczności, jak robi to z Il Lombardią, a sprawę dodatkowo komplikuje czołowy wiatr w końcówce i relatywnie słaba drużyna. Marc Hirschi jest mocny, to fakt, ale potrafi znikać z pola widzenia, kiedy ma to służyć wyłącznie wyższym od niego rangą kolarzom. W związku z tym, optymalnym scenariuszem dla lidera ekipy ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich wydają się przerzedzające stawkę faworytów ataki począwszy od La Redoute, ale przeprowadzenie tego ostatecznego dopiero na Côte de la Roche aux Faucons. Pogacar nie będzie się obawiał ewentualnego sprinterskiego pojedynku z Tomem Pidcockiem, Mattiasem Skjelmose czy Stephenem Williamsem, ale zrobi wszystko, żeby nie dowieźć na metę Van der Poela, Michaela Matthewsa i im podobnych.

Drużyna Alpecin-Deceuninck i Mathieu van der Poel wygrali tegoroczną kampanię wiosennych klasyków, żaden wynik jutrzejszego Liège-Bastogne-Liège tego nie zmieni, ale triumf Holendra w trzecim z rzędu monumencie wywindował by go jeszcze wyżej w panteonie kolarskich legend. Czy jest możliwy? Ani w chudych, ani w tłustych latach nie stanął on dotąd na podium tego wyścigu, a bycie najlepszą wersją samego siebie wcale nie musi pomagać – poziom osiągniętego już w tym sezonie spełnienia, w połączeniu z widocznym zmęczeniem materiału, musi osłabiać motywację. Jako doskonały przełajowiec, Van der Poel rzecz jasna świetnie radzi sobie w trudnych warunkach atmosferycznych, ale nie będą mu one sprzyjały na trasie, która zmusiłaby go do jazdy na absolutnym limicie nawet w ciepły i słoneczny dzień. Realne szanse na zwycięstwo dla lidera Alpecinu pojawią się wówczas, jeśli zdoła on pojechać bardzo konserwatywnie pod względem taktycznym, a silny czołowy wiatr zniweczy ataki najmocniejszych rywali. Nawet w tym scenariuszu trzeba jednak brać pod uwagę, że sprint Holendra czasami przestaje funkcjonować po wielu godzinach wymagającej rywalizacji w chłodzie.

Droga do ewentualnego zwycięstwa dla Toma Pidcocka (INEOS Grenadiers) jest dla odmiany prosta, przynajmniej na papierze, ponieważ musi on utrzymać się na decydujących podjazdach z najlepszymi, a następnie pokonać ich w sprincie. Kluczowy będzie pierwszy z wymienionych warunków, z drugim powinien już sobie poradzić niemal niezależnie od osób towarzyszących, a w realizacji tych zadań wspierać go będą między innymi Egan Bernal i Michał Kwiatkowski.

To samo dotyczy Mattiasa Skjelmose (Lidl-Trek), z tym istotnym zastrzeżeniem, że nie jest on aż tak skuteczny w sprincie w zupełnie płaskim terenie, a chłód i deszcz to niekoniecznie jego klimat. Jako Duńczyk, powinien wiedzieć nieco lepiej, jak w tego rodzaju warunkach ubrać się na rower.

Środowe zwycięstwo Stephena Williamsa (Israel-Premier Tech) w Walońskiej Strzale częściowo było konsekwencją okoliczności, które wyeliminowały z gry większość peletonu. Trzeba jednak 27-letniemu Brytyjczykowi oddać, że formę pokazywał od samego początku sezonu, a strome podjazdy i deszczowa aura wydają się optymalną dla niego kombinacją. Do tego stopnia, że gdybyśmy cofnęli się w czasie o kilka lat, Williams byłby murowanym kandydatem do wygrania La Doyenne w stylu ścigającego się obecnie w tych samych barwach Jakoba Fuglsanga. Dziś, w erze Van der Poeli i Pogačarów, dużo trudniej o tego rodzaju wyczyn, ale ciągle powinien on liczyć się grze do samego końca – być może w duecie z dobrze dysponowanym Dylanem Teunsem.

20. miejsce w Amstel Gold Race było najgorszym wynikiem Maxima Van Gilsa (Lotto Dstny) w wyścigu jednodniowym w tym sezonie, a w pozostałych tego typu występach za każdym razem zajmował on lokaty w czołowej dziesiątce. Dotyczy to również środowego Fleche Wallonne, dlatego po 24-letnim Belgu spodziewać się należy porównywalnego występu również w tę niedzielę. Jego zwycięstwo w Liège-Bastogne-Liège byłoby niespodzianką, ale tylko ze względu na ogólną jakość listy startowej, a już uplasowanie się na miejscach 2-5 nie będzie żadnym zaskoczeniem. Podobne możliwości ma ścigający się w tych samych barwach Andreas Kron, ale w tym roku ani razu nie błysnął on jeszcze formą.

Swoją wiosenną kampanię Tiesj Benoot (Visma | Lease a Bike) rozpoczął jeszcze w lutym, ale nie widać po nim zmęczenia, czego dowodem było 3. miejsce wywalczone w Amstel Gold Race. Belg jest jednym z kolarzy, którzy zacierają ręce na wieść o tak trudnych warunkach pogodowych, ale żeby marzyć o zwycięstwie w Liège-Bastogne-Liège, będzie on musiał wykręcić z nich absolutne maksimum. Benoot, przynajmniej na papierze, nie ma szans w sprincie z głównymi podejrzanymi, ale jest zdecydowanie najlepszą szansą Vismy na wynik w ścisłej czołówce.

Tegoroczna kampania wiosennych klasyków zupełnie nie wyszła ekipie Bahrain-Victorious, ale skład na La Doyenne z Woutem Poelsem, Santiago Buitrago, Pello Bilbao i Antonio Tiberim wygląda na optymalne połączenie doświadczenia z uwalnianym dopiero potencjałem. Nawet jeśli nie będą zwycięzcy, powinni być bardzo widoczni.

Mauri Vansevenant (Soudal-Quick Step) chyba jako jedyny wziął sobie do serca kryzysowe zebrania zwoływane przez Patricka Lefevere’a i zrobił, co musiał w końcówce Amstel Gold Race. Próżno jednak oczekiwać, że zdoła wejść w buty Remco Evenepoela na trasie niedzielnego monumentu.

Valentin Madouas (Groupama-FDJ) tradycyjnie jest dobry w tego rodzaju terenie, ale trudno znaleźć klucz do jego występów. W Liège-Bastogne-Liège stworzy silny duet z młodym Romainem Grégoirem.

EF Education-EastPost liczy na to, że formą na choć jeden dzień znajdą Ben Healy i Richard Carapaz, podczas gdy Bora-hansgrohe stawia na Jaia Hindleya i Aleksandra Vlasova, poważnie myśląc o przyszłych wzmocnieniach swojego składu na klasyki.

Na dobry wynik stać również Kevina Vauquelina (Arkea-B&B Hotels), Alexeya Lutsenkę, Simone Velasco (Astana Qazaqstan), Romaina Bardeta (dsm-firmenich PostNL), Michaela Matthewsa, Simona Yatesa (Jayco AlUla), Davide Formolo (Movistar) i Tobiasa Johannessena (Uno-X Mobility).

Liège-Bastogne-Liège kobiet 2024

Dla rywalizujących w niedzielę kolarek ostatni monument tej części sezonu to w rzeczywistości Bastogne-Liège, który pokrywa się z drugą częścią trasy pokonywanej przez elitę mężczyzn. Sprawia to, że kobiety dostają samą esencję finałowego aktu ardeńskiego tryptyku, na którą składa się dystans 152,9 kilometra i dziesięć kategoryzowanych podjazdów: Côte de Saint-Roch (0,9 km, śr. 11,1%), Côte de Mont-le-Soie (1,8 km, śr. 6,4%), Côte de Wanne (1,6 km, śr. 9,9%), Côte de Stockeu (1,0 km, śr. 12,7%), Côte de la Haute-Levée, Col du Rosier (4,5 km, śr. 5,7%), Côte de Desnié (1,6 km, śr. 8,1%), Côte de la Redoute (1,9 km, śr. 8,9%), Côte des Forges (1,3 km, śr. 7,5%) i Côte de la Roche aux Faucons (1,3 km, śr. 11%).

Końcówka również jest taka sama jak w rywalizacji mężczyzn.

Niezależnie od rodzaju terenu i preferowanego scenariusza, w ubiegłym sezonie najbardziej prawdopodobnym rozstrzygnięciem każdego dużego wyścigu elity kobiet był triumf ekipy SD Worx (obecnie SD Worx-Protime) i jednej z jej dwóch liderek. W tym roku sprawy mają się bardziej interesująco, a zwycięska przed 12 miesiącami Demi Vollering cały czas poluje na swój pierwszy triumf.

Holenderka będzie jedną z głównych pretendentek do wywalczenia tytułu w 8. edycji Liège-Bastogne-Liège kobiet, ale na podstawie ostatnich tygodni trudno zakładać, że ponownie wygrałaby dwójkowy sprint z rewelacyjnie dysponowaną Elisą Longo Borghini (Lidl-Trek). Niełatwo jest również przesądzać, jak tym razem ułoży się współpraca obrończyni tytułu z Lotte Kopecky (SD Worx-Protime), która na tego rodzaju podjazdy potrzebuje swoich najlepszych nóg, ale jeśli już je przetrwa, będzie lepszym wyborem na płaską końcówkę.

Środowe zwycięstwo Katarzyny Niewiadomej (Canyon//SRAM Racing) wywołało radość nie tylko wśród polskich fanów kolarstwa szosowego, ale pójście za ciosem może nie być łatwe. Forma bez wątpienia dopisuje, a triumf po tak długiej przerwie niewiarygodnie buduje morale, ale ten konkretny wyścig wymagać będzie od 29-letniej Polki bezbłędnych decyzji w warstwie taktycznej.

W walce (co najmniej) o podium liczyć powinny się również Marianne Vos, Riejanne Markus (Visma | Lease a Bike), Ashleigh Moolman (AG Insurance-Soudal), Évita Muzic, Cecilie Uttrup Ludvig (FDJ-SUEZ), Shirin van Anrooij (Lidl-Trek), Juliette Labous (dsm-firmenich PostNL), Pauliena Rooijakkers (Fenix-Deceuninck) i Veronica Ewers (EF Education-Cannondale).

Liège-Bastogne-Liège 2024: Transmisja TV

Wyścig Liège-Bastogne-Liège 2024 rozegrany zostanie w niedzielę, 21 kwietnia.

Transmisja z wyścigu mężczyzn od 12.30 do 16.55 na kanale Eurosport 1 i w Playerze.

Transmisja z wyścigu kobiet od 16.55 do 18.15 (Eurosport 1 i Player).

Poprzedni artykułOmloop van Borsele 2024: Daria Pikulik druga w szalonym wyścigu
Następny artykułLiege-Bastogne-Liege 2024: Oni stali na podium w XXI wieku [quiz]
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Jacek
Jacek

Pani Olu, jakże się cieszę, że znowu Pani jest 🤗.

Krzysztof
Krzysztof

Brawo! Kolejny super artykuł przygotowujący nas do monumentu. Dziękuję