Jak podaje La Gazzetta dello Sport Mark Cavendish nie weźmie udziału w tegorocznym Mediolan-San Remo.
Ta informacja nie jest dużym zaskoczeniem. Choć Brytyjczykowi wciąż zdarza się nawiązywać do dawnej wielkości (patrz ostatni etap Giro d’Italia i finisz Tour de France w Bordeaux), to wydaje się, że kolejny dobry wynik w Mediolan-San Remo może być poza jego zasięgiem. Pokazała to poprzednia edycja „Primavery”, gdy Cavendish został za peletonem już na Capo Berta.
Poprzednie występy w tym monumencie również kończyły się dla niego niepowodzeniami. Po raz ostatni w czołowej „40” zameldował się… 10 lat temu, gdy zajął 5. miejsce. Z pewnością jednak trudno powiedzieć, by był w tym wyścigu niespełniony, ponieważ wygrał go w 2009 roku.
A gdzie „Manxman” spróbuje wygrać coś w tym roku? Już od grudnia wiadomo, że rozpocznie sezon w Tour Colombia. Później, zdaniem La Gazzetta dello Sport, uda się na UAE Tour i Tirreno-Adriatico (choć istnieje możliwość, że zamiast tego wyścigu wybierze Paryż-Nicea). Najważniejszy będzie jednak dla niego triumf na etapie Tour de France, ponieważ ta wygrana będzie oznaczać, że stanie się samodzielnym rekordzistą pod względem zwycięstw na etapach.
Oby mu się nie udało, wozidupka mogłaby by Merckxowi jedynie łańcuch czyścić.
Merckx i Cava to zupełnie dwa różne pokolenia i dwa różne typu zawodników, porównywanie ich jest całkowicie bez sensu. Jak mu się uda to zrobi coś niesamowitego, bo zrobił to tylko wygrywając etapy sprinterskie, a Merckx wygrywał w każdej kategorii.