Dość interesującą wypowiedź medialną wypuścił prezydent Międzynarodowej Unii Kolarskiej, czyli David Lappartient. Szef UCI w rozmowie z Cycling Weekly wspomniał o przebudowie World Touru czy kosztach klimatycznych kolarstwa wskazując w jaką stronę będzie rozwijał się ten sport.
Jazda na rowerze w szeroko rozumianej kulturze czy polityce to nie tylko wyczynowe kolarstwo, ale i przede wszystkim rekreacja oraz sposób przemieszczania się. To oznacza, że Międzynarodowa Unia Kolarska staje przed wyzwaniami by ich działania na rzecz sportu dawały jednocześnie właściwy przykład fanom i wpisywały się w światowe trendy, m.in. te dotyczące środowiska.
Nie ma innego wyjścia, jak tylko dokonać zmian, Nie jesteśmy na takim poziomie, na jakim powinniśmy być – daję nam notę 4/10. Jesteśmy na dobrej drodze, ale nasz punkt wyjścia nie był dobry i nadal jest wiele do zrobienia. Nasze ambicje są bardzo duże, chcemy dziesiątki w tej skali. Sytuacja już się poprawia. Mamy wspólne cele, wizję, ale myślę, że musimy się jeszcze bardziej rozwinąć i naprawdę powinno to stać się wspólnym celem wszystkich
— zaczął bez konkretów David Lappartient w kontekście wpływu kolarstwa na środowisko.
Prezydent Międzynarodowej Unii Kolarskiej wraz z trwaniem rozmowy rozpoczął podawanie przykładów działań, które mogłyby pomóc. Wśród nich jest m.in. ograniczenie kolumny wyścigu czy pojazdów towarzyszących największym imprezom na świecie, a także takie zbudowanie kalendarza by ograniczyć loty ekip.
Musimy zorganizować kalendarz World Tour w sposób ograniczający naszą emisję, tak abyśmy nie podróżowali z jednego końca planety na drugi co drugi miesiąc. W naszej Agendzie 2023 jest napisane, że musimy przeorganizować World Tour i inne kalendarze. Chcemy jechać z Oceanii do Azji, na Bliski Wschód, do Europy, Ameryki Północnej i z powrotem do Azji. W ten sposób możemy wpłynąć na ślad ekologiczny sportu
— mówił David Lappartient, po czym rozwijał także temat kolumny wyścigowej.
Widzimy, że liczba samochodów rośnie, co nie zawsze jest zgodne z naszymi oczekiwaniami. Zespoły mają menadżera ds. mediów społecznościowych, szefów kuchni, lekarzy, wszystkie zawody, które wcześniej nie istniały. Dość trudno to zmienić, ponieważ zespoły uważają, że jest to konieczne, aby dobrze działać. Czy powinniśmy tutaj nakładać ograniczenia? To coś, co musimy omówić z zespołami. Jeśli chcemy zmniejszyć nasz ślad ekologiczny, nie mamy innego wyjścia, jak tylko coś zmienić. Jeśli chcemy zmniejszyć własną emisję o 50%, musimy jeździć samochodami elektrycznymi i zmniejszać odległości między etapami. Obniżenie emisji z czasem stanie się to obowiązkowym wymogiem, aby zostać członkiem World Touru w 2030 roku
— opowiadał David Lappartient zarówno w kontekście wyścigów, jak i zespołów.
Czy to znak, że UCI wychodzi na potencjalnie konfliktową drogę z największymi organizatorami pokroju ASO czy zespołami najwyższej dywizji? Prawdopodobnie nie, ale jednocześnie jest to sugestia w jaką stronę będzie zmierzało kolarstwo i cała jego otoczka.
Wszędzie to narcystyczne pseudoekologiczne sekciarstwo. Świat oszalał, doszło do wypchnięcia produkcji towarów do Azji, ale nikomu nie przeszkadza, że te towary muszą tu przypłynąć wielkimi statkami które produkują ogromne ilości spalin i zanieczyszczeń. Nie mówiąc o braku norm i degradacji środowiska w miejscach produkcji. Jednocześnie panuje wielkie wyczulenie na drobnostki bo łolaboga ślad węglowy i klimat.
Kolejny oczadzony „ekologizmem”.
Człowiek tak ograniczony intelektualnie jak ja powinien się trzymać z dala od kolarstwa
Może też zmodyfikują trasę TdF, bez tego skakania między etapami. Wystarczy zobaczyć historię, że kiedyś był to rzeczywiście wyścig dookoła Francji. Albo przewozić peleton dorożkami. Samochody elektryczne też nie są ekologiczne.