Choć do końca Vuelta a Espana zostały jeszcze dwa etapy, a przewaga lidera wynosi zaledwie kilkanaście sekund, wydaje się, że kwestia zwycięstwa w tegorocznej wyścigu została rozstrzygnięta. Czy odpuszczenie przez Roglica i Vingegaarda walki o kolejny sukces było jedyną możliwą do podjęcia decyzją? Właśnie nad tym zastanawiają się Kacper Krawczyk i Bartek Kozyra.
Najmocniejszy był Vinegaard , przewaga Kussa wynika z ucieczki , moim zdaniem Roglić I Duńczyk byli lepsi , atakowali tylko etapy a nie Amerykanina …
Najlepszym Vuelty był Kuss – miał najlepszy łączny czas przejazdu i to się liczy. W zawodowym teamie broni się koszulki lidera i to jest celem. Nie rozpatruje się subiektywnie tylko obiektywnie. Nikt mu nic nie dał za darmo wszędzie musiał wjechać sam i koniec dyskusji.
Panie Kacprze, wyraził Pan moje zdanie w 100%. Niesmak po decyzji drużyny, która ugięła się pod presją kibiców pozostaje. Sepp jest wspaniały, jest przemiły, ale nie jest zwycięzcą.
Zabrakło w rozmowie najważniejszego, że kolarstwo to sport drużynowy i lidera się nie atakuje i nie zostawia. Jonas zaatakował i podobno nie było to ustalone i w ten sposób odrobił straty bo Roglic i Kuss nie mogli go gonić, bo dociągali by rywali. Także końcowa sytuacja wygląda na zdrowy kompromis.
Panie escobar, Podobnie Kuss odjechał na pierwszych etapach i Jonas z Primozem nie gonili Kussa,bo jechał wtedy o zwycięstwo etapowe tylko,chyba że Jumbo miało tak naprawdę od początku markować ze liderem jest Kuss,aby rywale skupiali się na dwóch pozostałych liderach,co nie byłoby głupie wręcz bardzo cwane
Sepp Kuss zaslozyl na zwycięstwo, wspierał Jonasa i Primoza w Giro i TdF,a teraz miał wsparcie od całej drużyny razem z Primozem i Jonasem
To trochę jak z ostatnim etapowym zwycięstwem Kwiatkowskiego na Tour de France w barwach Ineos. Budziło niesmak, ponieważ Carapaz postanowił w ten sposób odwdzięczyć się za pracę Michała jako pomocnika?
Panie Misiek już mi się nie chce sprawdzać, ale nie przypominam sobie, żeby jak Kuss odjeżdżał w ucieczce to ktoś z Jumbo był liderem. Także sytuację nieporównywalna.
Cześć, tu jeden z autorów tego podcastu – w sumie całkiem dobry argument, który rzadko pada w tej dyskusji. Sytuacja jest podobna, ale mam tutaj kilka zastrzeżeń. Pierwsze, do którego jestem najmniej przekonany, to skala „prezentu”, bo jednak czym innym jest oddać etap wielkiego touru, a czym innym cały wielki tour. W ogólnym bilansie kariery Richarda Carapaza to zwycięstwo na etapie Tour de France nie ważyłoby aż tyle, co zwycięstwo w „generalce” Vuelty w karierach Roglica i Vingegaarda – im triumf zapewniłby zapisanie się w historii kolarstwa. Wielkotourowe dublety zdarzają się naprawdę rzadko, więc oddawanie możliwości sięgnięcia po takowy jest dużo trudniejsze. Drugie zastrzeżenie – ja tamten sukces Michała zapamiętałem trochę w ten sposób, że obaj panowie się zwyczajnie podzielili – jeden brał punkty do klasyfikacji górskiej (Kwiato nie walczył z Ekwadorczykiem na premiach, dzięki czemu ten uzbierał tyle punktów, żeby zdobyć koszulkę), drugi zgarnął etapowe zwycięstwo. Takie układy w kolarstwie się zdarzają, nawet w sytuacjach gdy nikt nie musi się nikomu odwdzięczać.
Jest też trzecie zastrzeżenie. Nie jestem hipokrytą i sam wolałbym, żeby Michał tamten etap wygrał po prawdziwym finiszu. Jeśli dobrze pamiętam, to za każdym razem, gdy podczas podcastu nawiązujemy do tego zwycięstwa, a zdarzało nam się to już kilka razy, moja narracja jest bardzo podobna, jak teraz przy Kussie. Brzmi mniej więcej tak: „Rozumiem, dlaczego kolega z zespołu nie walczył z Kwiato o zwycięstwo i naprawdę to szanuję. Nie należy też zapominać, że Carapaz nie był jedynym rywalem, z którym Polak na tamtym etapie musiał wygrać – inni też byli naprawdę mocni, a on dał sobie z nimi radę i należy mu się za to ogromny szacunek. Mimo wszystko wolałbym zobaczyć walkę o zwycięstwo w zespole między tą dwójką, bo prawdę mówiąc takie zakończenie trochę pozbawiło mnie emocji. Zacząłem się interesować kolarstwem dzięki pierwszym sukcesom Kwiatkowskiego. Obserwowałem jego drogę w Tour de France właściwie od samego początku i nagle, gdy sięgnął po swój pierwszy wielki indywidualny sukces w tym wyścigu, nie poczułem nic.
Czy takie zakończenie budziło we mnie niesmak? Może delikatny – tak samo jak teraz w przypadku sukcesu Kussa. Natomiast duży niesmak, a momentami nawet wściekłość czuję widząc stronniczą narrację, panującą w mediach. Presja na Roglicu i Vingegaardzie, żeby nie ścigali się z Amerykaninem o zwycięstwo po które tak naprawdę przyjechali i do osiągnięcia którego przygotowywali się od dłuższego czasu popsuła mi oglądanie tej Vuelty. Nawet nie mówię, że to ona wymusiła na nich ten „prezent” dla Kussa. Nie wykluczam, że Vingegaard i tak nie ścigałby się z Amerykaninem o zwycięstwo, ale to, co działo się wokół, ten szum medialny, który się wytworzył, sprawił, że trudno jest docenić ten gest, a moim zdaniem naprawdę warto to zrobić, bo takie historie, na tak duża skalę w kolarstwie się właściwie nie zdarzają.