fot. Movistar Team / Getty Images

Mathieu van der Poel złotym medalistą w wyścigu ze startu wspólnego elity mężczyzn! Reprezentant Holandii po wygranej w pięknym stylu przez następny rok będzie mógł cieszyć się tęczową koszulką. Podium zmagań, które można by opisać w telegraficznym skrócie słowami „skoki”, „zakręty” i „chaos” uzupełnili dziś Wout van Aert (Belgia) oraz Tadej Pogačar (Słowenia).

Dziś na 195 kolarzy rywalizujących o mistrzostwo świata czekało 271,1 kilometra z Edynburga do Glasgow. Trasa składała się z dwóch części – długiego na 120km dojazdu z kilkoma dłuższymi podjazdami, w tym Crow Road (5,6km; 4%), a następnie 10 miejskich okrążeń po około 14 kilometrów każde. Te były niezwykle kręte – naliczyć można było aż 48 zakrętów, głównie pod kątem 90 stopni. Dodatkowo na zawodników czekały niekończące się zjazdy i podjazdy, w tym zlokalizowane na nieco ponad kilometr przed metą Montrose Street (200m; 10,8%), a także regularna zmiana nawierzchni – od asfaltu aż po kostkę brukową.

Na starcie stanęło 195 kolarzy z 58 różnych państw, w tym jeden reprezentant Polski – Michał Kwiatkowski. Po 10 polskiego, a 9 lokalnego czasu zawodnicy wyruszyli z Edynburga. Od kilometra 0 zaczęła się dość intensywna walka o znalezienie się w odjeździe dnia, acz czynili to głównie zawodnicy z mniejszych i słabszych reprezentacji. Głównie starali się kolarze z RPA, acz po 20 kilometrach peleton nadal był razem.

Wówczas wreszcie zawiązał się większy odjazd, a jechali w nim Owain Doull (Wielka Brytania), Matthew Dinham (Australia), Harold Tejada (Kolumbia), Kevin Vermaerke (USA), Patrick Gamper (Austria), Rory Townsend (Irlandia), Ryan Christensen (Nowa Zelandia), Krists Neilands (Łotwa) i Petr Kelemen (Czechy). Przeskoku próbowali jeszcze George Bennett (Nowa Zelandia), Eric Antonio Fagundez (Urugwaj) i Rien Schuurhuis (Watykan), ale zawiśli oni między odjazdem a peletonem.

Kolejne kilometry mijały dość spokojnie, choć zdarzały się różne sytuacje – np. na 240km do mety Patrick Gamper pomylił trasę i musiał gonić współuciekinierów. Z tyłu tymczasem, choć peleton tracił już wiele minut, swoją obecność w wyścigu starały się rozpaczliwymi atakami zaznaczyć najmniejsze kadry – w tym np. Hasani Hennis z Anguilli czy José Alarcon z Wenezueli.

Już na dojeździe do Glasgow pojawiły się pierwsze krople deszczu, acz pogoda ogólnie dopisywała jak na to jak złe były prognozy. W peletonie tempo nadawali głównie kolarze z Słowenii, Francji i Belgii, a średnia prędkość pierwszej godziny wyniosła prawie 50km/h.

Na 192 kilometry przed metą wyścig został zneutralizowany – winni byli protestujący, którzy zablokowali trasę. 9-osobowy odjazd miał w momencie zatrzymania prawie 9 minut przewagi nad peletonem. Przerwa była bardzo długa, a kolarzom zostało tylko czekać aż służby odkują od asfaltu kilku przykutych aktywistów.

Finalnie wyścig wznowiono po przeszło pół godziny. Od razu mocno pociągnęli reprezentanci Belgii i Australii, a to spowodowało porwanie się peletonu. Z tyłu został m.in. Mathieu van der Poel. Na szczęście dla Holendra tym razem skończyło się na strachu, a grupy dość szybko się połączyły.

W dość wczesnej fazie z wyścigu wypadł Fernando Gaviria (Kolumbia), który mocno ucierpiał w kraksie. Ścigający się na co dzień w barwach Movistar Teamu sprinter nie musiał zostać odwieziony przez służby medyczne.

Tak dotarliśmy po raz pierwszy na linię mety – na przeszło 140 kilometrów przed metą. Odjazd miał na niej 3:44 przewagi nad peletonem, z którego już na 135km przed końcem zaatakować spróbował Julian Alaphilippe (Francja). Dwukrotny mistrz świata mocno przyspieszył szukając swojej szansy na miejskich rundach, a wraz z nim zabrał się Søren Kragh Andersen (Dania). Jednocześnie z tyłu było kilka kraks i defektów – każde z nich kończyło się wycofaniem kolarza z wyścigu przez to jak długo trzeba było czekać na pomoc z aut, które jechały daleko za kolarzami.

Akcja Francuza i Duńczyka została dość szybko zneutralizowana, ale nastąpiły po chwili kolejne kontry. Dobrze wyglądała ta, w którą zabrali się Mattias Skjelmose (Dania), Lorenzo Rota (Włochy) i Tobias Halland Johannessen (Norwegia). Grupa ta przetrwała jednak z przodu ledwie kilka kilometrów, a skasował ją swoim atakiem Neilson Powless (USA).

Zdjęcie
fot. UCI

Faworyci nie mieli zamiaru czekać na ostatnie kilometry i na 118km przed końcem peleton podzielił się na kilka części. W pierwszej znalazło się kilka głośnych nazwisk, w tym Remco Evenepoel i Wout van Aert (Belgia), Tadej Pogačar (Słowenia), Mathieu van der Poel (Holandia), Alberto Bettiol (Włochy) czy Mads Pedersen (Dania). W grupie tej znalazło się w sumie około 30 kolarzy.

Kontrolę na tym etapie wyścigu objęli Belgowie i Włosi, acz zmagania można by opisać jednym słowem – chaos. Na 8 okrążeń do mety w walce o medale pozostawało 74 kolarzy – kolejni zawodnicy tracili już niejedną minutę i ciężko było wierzyć w to, by ci mieli szansę powrócić do peletonu. Wśród nich znajdował się jedyny Polak w stawce, czyli Michał Kwiatkowski.

Na kolejnej rundzie defekt miał Christophe Laporte. Francuz mimo wielkiej walki i wsparcia m.in. Juliana Alaphilippe’a nie dał rady wrócić do peletonu – był kolejną ofiarą zdarzenia losowego. Wszystko przez to, że tempo z przodu, które narzucali Duńczycy, było wprost szalone. Wyścig o mistrzostwo świata rozgrywał się przez słynną „selekcję od tyłu”.

97km przed metą zaatakował Remco Evenepoel (Belgia). Obrońca tytułu nie oderwał się, a wręcz sprowokował poprawki. To sprawiło, że 9-osobowa ucieczka dnia miała już tylko minutę przewagi i powoli mogła się żegnać z kibicami. Najszybciej uczynił to Rory Townsend – Irlandczyka wyeliminował defekt.

Na 91km przed końcem niesamowicie mono zaatakował Mathieu van der Poel (Holandia). Szybko doskoczył do niego Tadej Pogačar (Słowenia), bardzo aktywnie jechał także Mauro Schmid (Szwajcaria). Na tym etapie w kilku czołowych grupach pozostawało już tylko około 30-35 kolarzy. Jednocześnie z tyłu z wyścigu wycofał się m.in. Michał Kwiatkowski. Na 6 okrążeń przed końcem sytuacja prezentowała się następująco:

  1. Kevin Vermaerke (USA)
  2. +0:05 Petr Kelemen (Czechy)
  3. +0:12 Owain Doull (Wielka Brytania), Matthew Dinham (Australia), Patrick Gamper (Austria), Ryan Christensen (Nowa Zelandia), Krists Neilands (Łotwa)
  4. +0:37 Remco Evenepoel, Jasper Stuyven, Nathan Van Hooydonck, Tiesj Benoot, Wout van Aert (Belgia), Mads Pedersen, Mattias Skjelmose (Dania), Benoît Cosnefroy, Valentin Madouas (Francja), Alex Aranburu, Ion Izagrire (Hiszpania), Tadej Pogačar (Słowenia), Dylan van Baarle, Mathieu van der Poel (Holandia), Alberto Bettiol (Włochy), Michael Matthews, Simon Clarke (Australia), Lawson Craddock, Neilson Powless (USA), Mauro Schmid, Stefan Küng (Szwajcaria), Rasmus Tiller (Norwegia), John Degenkolb (Niemcy), Toms Skujiņš (Łotwa), Jhonatan Narváez (Ekwador)
  5. +2:01 Pierwsza grupa pościgowa (m.in. Olav Kooij)
  6. +3:30 Druga grupa pościgowa (m.in. Christophe Laporte)

Kolejnych skoków na następnej rundzie próbował Mathieu van der Poel. Z Holendrem zabrało się 4 innych zawodników, a z tyłu brakowało chętnych do pogoni. W ten sposób skasowano odjazd dnia i na czele znaleźli się oprócz Mathieu także Wout van Aert, Mads Pedersen, Tadej Pogačar, Alberto Bettiol oraz złapani z odjazdu Kevin Vermaerke i Matthew Dinham.

Zdjęcie
fot. UCI

Choć wydawało się, że medale pojechały, to jednak w czołówce zabrakło współpracy i wszystko połączyło się. Tym samym uformowała nam się 29-osobowa grupa, w której jechali faworyci, ich pomocnicy i byli uciekinierzy. To między nimi rozegrać miała się walka o medale – następni zawodnicy tracili przeszło 4 minuty.

Próbę kontroli na przeszło 60km przed metą spróbowała przejąć reprezentacja Belgii, która była obecna w peletonie w aż 5-osobowym składzie. To jednak nie trwało długo, bo co rusz oglądaliśmy kolejne skoki. Na 4 rundy przed końcem na czele jechali Remco Evenepoel, Jasper StuyvenTiesj Benoot, Wout van Aert (Belgia), Mads Pedersen, Mattias Skjelmose (Dania), Valentin Madouas (Francja), Tadej Pogačar (Słowenia), Dylan van Baarle, Mathieu van der Poel (Holandia), Alberto Bettiol (Włochy), Matthew Dinham (Australia), Neilson Powless (USA), Mauro Schmid, Stefan Küng (Szwajcaria), Toms Skujiņš i Krists Neilands (Łotwa), Jhonatan Narváez (Ekwador).

18-osobową grupę na nieco ponad godzinę przed metą złapał przelotny deszcz, który uczynił trasę jeszcze trudniejszą. W takich warunkach na atak zdecydował się Alberto Bettiol – ostatni z Włochów walczących o medale szybko zyskał pół minuty przewagi. Z tyłu z kolei kryzys przeżywał jedyny z Francuzów – Valentin Madouas.

Zdjęcie
fot. UCI

Na trasie robiło się coraz bardziej mokro i poślizg w jednym z zakrętów wyeliminował z walki Jhonatana Narváeza. Defekt z kolei miał Mattias Skjelmose, który stracił na nim około pół minuty. W ten sposób na 3 rundy przed końcem sytuacja wyglądała następująco:

  1. Alberto Bettiol (Włochy)
  2. +0:42 Tiesj Benoot, Wout van Aert (Belgia), Mads Pedersen (Dania), Tadej Pogačar (Słowenia), Mathieu van der Poel (Holandia)
  3. +0:47 Neilson Powless (USA), Jasper Stuyven (Belgia), Matthew Dinham (Australia), Mauro Schmid, Stefan Küng (Szwajcaria), Toms Skujiņš (Łotwa)
  4. +0:50 Remco Evenepoel (Belgia), Dylan van Baarle (Holandia), Krists Neilands (Łotwa)
  5. +1:19 Mattias Skjelmose (Dania)
  6. +1:35 Valentin Madouas (Francja)
  7. +2:40 Jhonatan Narváez (Ekwador)
  8. +3:13 Drugi peleton

Z piątki jadącej za plecami Włocha szybko odbił Tiesj Benoot, a pozostała czwórka w przebijających się na powrót promieniach słońca zaczęła doganiać uciekiniera i oddalać się od swoich rywali. Można było zatem stwierdzić, że jeśli tylko współpraca będzie się dobrze układała to medale najprawdopodobniej pojechały – z tyłu nikt nie chciał gonić.

32km przed metą znów z nieba zaczęły intensywnie lecieć krople deszczu. Alberto Bettiol w takich warunkach utrzymywał około 20 sekund nad czwórką, drugie tyle nad kontratakującymi Mauro Schmidem, Neilsonem Powlessem i Tomsem Skujiņšem i ponad minutę nad grupą z Remco Evenepoelem, który i tam miał problemy i dość zaskakująco odpadał z walki.

Jako pierwszy w pogoni zmiany przestał dawać Wout van Aert. Być może była to zagrywka taktyczna, ale i też pewna oznaka słabości. 22,5km przed metą zaatakował bowiem Mathieu van der Poel i Belg miał niemałe problemy. Holender momentalnie minął uciekającego Alberto Bettiola, który nie tylko nie złapał aktualnego przełajowego mistrza świata, ale i trzyosobowej pogoni.

Po kilku kilometrach było jasne, że już tylko kraksa bądź defekt mogą odebrać złoty medal Mathieu van der Poelowi. Ten bowiem błyskawicznie wypracował sobie ponad pół minuty przewagi nad Woutem van Aertem, Tadejem Pogačarem i Madsem Pedersenem. Trójka ta z kolei miała ponad minutę nad uciekającym wcześniej Włochem.

17km stało się to, co mogło zmienić bieg wyścigu – Holender mocno upadł na jednym z zakrętów. Mimo wszystko ten zdołał dość szybko zebrać się i ruszyć dalej, acz jego przewaga dość mocno zmalała.

Na linii mety Mathieu van der Poel nadal miał 31 sekund przewagi nad trójką, 1:36 nad Alberto Bettiolem i 2:23 nad kolejną trójką. Różnice cały czas tylko rosły i rosły – Holender, choć bardzo obolały, samotnie pokonał ostatnie kilometry i zdobył swoją 9 tęczową koszulkę w karierze – do 5 tytułów przełajowego mistrza w elicie, dwukrotnego w tej konkurencji wśród juniorów i złota na szosie sprzed 10 lat Mathieu van der Poel dokłada teraz upragniony tytuł szosowego mistrza świata elity mężczyzn.

Za plecami Holendra rozegrała się walka o kolejne pozycje. Tam najlepiej wyglądał Wout van Aert i to on finalnie odskoczył od rywali. Brąz w dwójkowym finiszu wywalczył Tadej Pogačar, a Mads Pedersen tym razem musiał zadowolić się 4. miejscem na mecie.

Wyniki wyścigu ze startu wspólnego elity mężczyzn o mistrzostwo świata 2023:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

Poprzedni artykułCzesław Lang: „Niczego nie zabrakło”
Następny artykułGlasgow 2023: Mathieu van der Poel – „rewanż za zeszły rok”
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
10 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Andrzej
Andrzej

O ile etapówki w tym sezonie zwykle nie zawodzą o tyle wyścigi jednodniowe już tak (przynajmniej moim zdaniem). Jeżeli poziom zawodowego peletonu jest tak wyrównany to szkoda, że w tych największych wyścigach emocje kończą się na 15-20 kilometrów przed metą. Znacznie ciekawsze były by rozstrzygnięcia w sprintach paroosobowych, a nie na „solo” i sprint po drugie miejsce.

Dyrektor niesportowy
Dyrektor niesportowy

Kilka uwag:
1.Przekot z tego Mateusza.
2. System boa jest słaby i dobrze że można szarpnięciem oderwać
3. Cannon to najlepszy rower bo już nie Trek.wiadomo
4.jakby smarowali szlaurafeny cytryną to by niebyło kraks.
5. Jesteśmy potęgom w tym sporcie mając przyznane przez UCI tyle samo miejsc co Watykan

Zdecydowanie najlepszy wyścig o MŚ od kilkudziesięciu lat!!!!!!!!!

Marcraft
Marcraft

Trzecie miejsce Pogacara to lepiej niż zwykle.

Budyniowaty (allez Mathieu)
Budyniowaty (allez Mathieu)

@Andrzej Gucwa
140 km od początku wjazdu na rundy ciągłe ataki i walka, upadki i prztasowania i ty mówisz, że nie ma emocji? Za to w Giro gdzie wszyscy przez cały wyścig oszczędzali się na ostatnią czasówkę było niezwykle ciekawie.

Andrzej
Andrzej

@Budyniowaty
Napisałem, że zwykle nie zawodzą, a Giro było właśnie jednym z wyjątków (niewielu). Emocje rzeczywiście były spore ale nie w końcowej fazie wyścigu czyli wtedy kiedy powinno być ich najwięcej. I dlatego według mnie można to traktować jako zawód.

Budyniowaty (Allez Mathieu!)
Budyniowaty (Allez Mathieu!)

Ojej! Wrażliwy redachtor usunął moje przypomnienie! Cenzura jak się patrzy!

"Dzieciobijca" Budyniowaty
"Dzieciobijca" Budyniowaty

@Andrzej Gucwa
Te wielkie toury były ciekawe, kiedy Sky/Ineos kontrolowało wyścig od początku, gdy Roglić dominował Vueltę, czy jak Remco zwyciężał w niej ostatnio bez konkurencji?

Nerd
Nerd

Kluczowy moment wyścigu to upadek Narvaeza, bo czwórka która odjechała zrobiła to w momencie, gdy zawodnicy za Ekwadorczykiem potracili rytm, albo się wystraszyli, że skończą tak samo.

Maciek
Maciek

podium mistrzostw chyba jak nigdy było odzwierciedleniem całego sezonu wyscigów jednodniowych. Zero przypadku

Budyniowaty
Budyniowaty

@Jakub Jarosz
No to szacunek za to.