fot. UCI / SWpix.pl

Jeden z najlepszych kolarzy swojego pokolenia – Mathieu van der Poel – sięgnął po upragnioną tęczową koszulkę za zwycięstwo w szosowym wyścigu ze startu wspólnego o mistrzostwo świata. W Glasgow Holender nie miał sobie równych i nawet upadek nie przeszkodził mu w triumfie.

Mathieu van der Poel w swojej karierze nie miał szczęścia do mistrzostw świata na szosie. W trzech startach, na sprzyjających jego charakterystyce trasach, najwyżej uplasował się na ósmej pozycji. Miało to miejsce w belgijskim Leuven, gdzie stracił ponad minutę do zwycięskiego Juliana Alaphilippe’a. Dwa lata wcześniej w Harrogate nie wytrzymał trudności trasy i w końcówce całkowicie stracił siły, a ubiegłoroczny czempionat – po hotelowym incydencie – zakończył w jego pierwszej części, szybko wycofując się z wyścigu.

Teraz miało być inaczej – Mathieu van der Poel znów był jednym z faworytów do sięgnięcia po zwycięstwo i przyjechał do Glasgow, by przełamać niefortunną passę. Holender odgrywał jedną z głównych ról w niezwykle emocjonującym wyścigu, kilka razy atakując. Znalazł się także w kluczowym, 4-osobowym odjeździe, w którym jechali także Tadej Pogacar, Wout van Aert i Mads Pedersen. Na 22 kilometry do mety zaatakował Van der Poel, kasując utrzymującego się na czele Alberto Bettiola i błyskawicznie odjeżdżając całej reszcie.

– Wiedziałem, że był to najtrudniejszy moment w całym wyścigu – był zjazd, a potem kolejny podjazd. Czułem się mocny, a zauważyłem, że reszta jest na limicie. Odjechałem, ale nie spodziewałem się, że od razu będę miał przewagę. To dodało mi skrzydeł, leciałem po trasie… aż do kraksy

– powiedział Mathieu van der Poel, który po kilku kilometrach upadł na jednym z zakrętów.

– Przez chwilę myślałem, że już po wszystkim. Nie podejmowałem ryzyka, nie wiem, nagle w zakręcie znalazłem się na ziemi. Byłem na siebie zły, ale uważam, że nie podejmowałem ryzyka. Musiałem utrzymać się na rowerze, co się nie udało – w niektórych momentach było bardzo ślisko, wcześniej też była kraksa. Nie powiem, że dzięki temu zwycięstwo smakuje lepiej, bo wolałbym utrzymać się na rowerze, ale gdyby ten błąd kosztował mnie tytuł, na pewno nie spałbym przez wiele nocy

– dodał.

Ostatecznie Mathieu van der Poel – mimo szlifów i problemów z butem – pognał w stronę mety, zdecydowanie powiększając swoją przewagę nad rywalami. W końcówce mógł celebrować zdobycie swojej pierwszej tęczowej koszulki w szosowym wyścigu elitu.

– To znaczy dla mnie wszystko. Był to jeden z celów, które zostały mi do osiągnięcia. Wygranie tej koszulki jest czymś niesamowitym, praktycznie uzupełnia moją karierę. Być może jest to największe zwycięstwo na szosie i nie mogę się doczekać jazdy w tęczowej koszulce przez cały rok

– dodał Holender.

– Czuję, że jest to rewanż za zeszły rok, niezwykłe uczucie

– dodał.

Poprzedni artykułGlasgow 2023: Mathieu van der Poel zdobywcą tęczy na szosie!
Następny artykułPowrót wielkiej trójki – podsumowanie wyścigu ze startu wspólnego [podcast]
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Clandestino
Clandestino

Jakoś tak my wszyscy go lubimy z pasji do kolarstwa. Życiowy sukces…..brawo!!

Paweł
Paweł

W końcu się udało. Należy mu się ten tytuł.

Tajfun
Tajfun

Mistrz.