fot. TotalEnergies

Jedni zawodnicy słyną ze swojej regularności i raz po raz meldują się w czołówkach największych wyścigów. Inni z kolei mają ten swój jeden, złoty strzał, kiedy w formie życia osiągają wynik, o jakim przez lata tylko marzyli. Póki co wyglądało na to, że do tej drugiej kategorii zaliczał się Steff Cras. Belg nie skończy jednak w pierwszej „10” tegorocznego Tour de France – po kraksie z niefrasobliwym kibicem musiał bowiem wycofać się z wyścigu.

Zróbmy małą retrospekcję i cofnijmy się wiele lat wstecz. Niemal 10 lat temu młody Steff Cras skończył na 2. miejscu prestiżowy wyścig juniorski Ain’Ternational-Rhône Alpes-Valromey Tour. Później jako orlik Belg kończył 3 lata z rzędu w czołowej „10” Ronde de l’Isard, dwukrotnie Wyścig Pokoju czy też był 5. w Tour de l’Avenir w 2017 roku. Wydawałoby się zatem, że mówimy o dużym talencie, acz przejście do elity nie było dla Steffa proste.

Nie można powiedzieć, że Belg marnował się w latach 2018-19 w Team Katusha Alpecin, ale jednocześnie jego wyniki w barwach tej worldtourowej formacji przechodziły bez większego echa. Ot potrafił się pojawić gdzieś w top10 – np. był 7. w Arctic Race of Norway, acz ciężko tu mówić o jakiejś sławie. Następnym krokiem w jego karierze był transfer do Lotto Soudal, w barwach którego skupił się przede wszystkim na wyścigach 3-tygodniowych.

Tour de France 2020 Belg nie ukończył po kraksie, rok później udało się wskoczyć do top20 na mecie La Vuelta a España. Ambicje rosły, ale powrót do Hiszpanii nie był dla Steffa udany. Rok później ucierpiał w kraksie już na 2. etapie (tej samej zresztą co jego klubowy kolega Kamil Małecki) i jego przygoda skończyła się, a my zapomnieliśmy o Belgu na kolejne, długie miesiące.

Steff Cras znalazł w tym roku angaż w TotalEnergies. Choć nie jest Francuzem to ekipa ta zabrała go na Tour de France, gdzie wszystko układało się dla 27-latka jak najlepiej. Stały progres w generalce, lokata tuż za czołową „10” po tygodniu zmagań, ambicje dalszego awansu… Wszystko zostało zrujnowane w jednej sekundzie, gdy nieuważny kibic stanął o krok za bardzo na trasie.

Kiedy jako wchodzisz na ponad metr w drogę i nie ruszasz się, gdy nadjeżdża peleton, lepiej zostań w domu. Nie masz szacunku dla kolarzy. Mam nadzieję, że naprawdę czujesz się winny! Muszę opuścić Tour de France właśnie przez ciebie

— napisał na swoim Twitterze zawodnik.

Z jednej strony kibice tworzą widowisko, a jazda w tłumie gorączkowo dopingujących ludzi z pewnością musi być niezapomnianym przeżyciem. Z drugiej jednak strony warto pamiętać, ze gdzieś w tych emocjach musi być rozsądek, a jeden nieuważny człowiek może zepsuć cały sezon przygotowań sportowcowi, dla którego ten wyścig był życiowym marzeniem. Oby Steff Cras za rok znów miał okazję spróbować i pokazać, że ta forma jest powtarzalna.

Poprzedni artykułTour de Pologne 2023: Olav Kooij wraca po kolejne triumfy na polskich szosach
Następny artykułTour de France 2023: Jonas Vingegaard i Tadej Pogačar przed Puy de Dôme [wypowiedzi]
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Lance
Lance

To nie był kibic tylko BARAN i w takich przypadkach barany powinni wypłacać wysokie odszkodowania zawodnikom