fot. Tour de France

Michał Kwiatkowski znów znalazł się w ucieczce dnia. Niestety Polak, pomimo znakomitej dyspozycji, nie miał dziś okazji, by powalczyć o etapowe zwycięstwo. Żadnych złudzeń reszcie kolarzy nie pozostawili dziś po raz kolejny Tadej Pogacar i Jonas Vingegaard.

Po szalonej środzie, w czwartek kolarzy miał czekać nieco luźniejszy dzień – chciałoby się napisać. Trudno jednak wspominać o spokoju, gdy profil etapu składa się z trzech bardzo trudnych wzniesień. Zwłaszcza gdy jednym z nich jest legendarne Col du Tourmalet (17,1 km – 7,3%).

Polski dzień?

Choć triumf na dzisiejszym etapie, a nawet po prostu na premii górskiej poświęconej pamięci Jacquesa Goddeta – jednego z najsłynniejszych dyrektorów Tour de France (Col du Tourmalet) był łakomym kąskiem dla uciekinierów, to walka o znalezienie się w odjeździe dnia nie była zbyt długa. Właściwie już na kilometrze zero od grupy oderwało się 10 kolarzy, którzy odjechali pozostałym w siną dal. Wśród nich znaleźli się m.in. drugoplanowi bohaterowie poprzedniego dnia – Wout Van Aert, Bryan Coquard i Julian Alaphilippe, a także Benoit Cosnefroy i Tobias Halland Johannesen.

Peleton pozwolił wymienionym zawodnikom odjechać, jednak nie oznaczało to zakończenia procesu tworzenia ucieczki dnia. Do czołowej grupy dołączali bowiem jeszcze kolejni zawodnicy – w tym: Matteo Trentin, Mathieu van der Poel, Neilson Powless i, co z naszej, polskiej perspektywy, najważniejsze – Michał Kwiatkowski. Po uformowaniu, skład grupy prezentował się w taki sposób:

Brak opisu.
obr. Pro Cycling Stats

Generalnie, Polak bardzo rzadko zabiera się w ucieczki. Jeśli wierzyć Pro Cycling Stats, po raz ostatni harcującego przed peletonem można było oglądać go podczas TEGO pamiętnego dnia z Tour de France 2020. Próbę odjazdu podejmował już wczoraj, jednak wtedy się nie udało – teraz w końcu znalazł się w ucieczce dnia, a to oznaczało, że polscy kibice po raz pierwszy od dłuższego czasu będą mogli emocjonować się, przynajmniej przez jakiś czas, nie tylko walką zagranicznych gwiazd, ale także swojego rodaka.

Emocje były nam dozowane bardzo ostrożnie, ponieważ Polak jechał spokojnie. Gdy z przodu ataków próbował m.in. Julian Alaphilippe – on nie reagował. Przez większość czasu trzymał się z tyłu grupy, nie pokazując jednak przy tym większej słabości. Skład ucieczki robił się coraz szczuplejszy i szczuplejszy. Szybko odpadli z niej m.in. Van der Poel czy mocny wczoraj Krists Neilands, a tymczasem Polak wciąż się w niej trzymał i nie wyglądał na szczególnie zmęczonego.

Odbierając marzenia

Przez jakiś czas względnym optymizmem mogła napawać nas również przewaga ucieczki, która po zjeździe z Col d’Aspin wynosiła ona blisko 5 minut. Na Tourmalet natomiast tempo nadawał Wout Van Aert i robił to na tyle mocno, że grupka szybko się przerzedziła. Na szczycie pozostała w nim tylko piątka: Van Aert, Johannessen, Guerreiro, Shaw i właśnie Kwiatkowski.

Problem w tym, że jeszcze szybciej jechali ci kolarze Jumbo-Visma, którzy gonili grupę ze swoim najbardziej wszechstronnym kolarzem. Już zmiana Nathana Van Hooydoncka spowodowała, że z tyłu został m.in. Michael Woods. Natomiast po przyspieszeniu Keldermana na 4 km przed zakończeniem podjazdu z tyłu zostali niemal wszyscy faworyci klasyfikacji generalnej. Wszyscy poza Tadejem Pogacarem, który dziś znów jechał biernie, ale wyglądał już zdecydowanie lepiej niż wczoraj.

Na szczyt Tourmalet wjechali zaledwie 41 sekund po grupie z Polakiem i, co zdecydowanie ważniejsze, około półtorej minuty przed grupą z Jaiem Hindeleyem w składzie. Dwaj najmocniejsi górale ostatnich lat zafundowali Australijczykowi, który dzień wcześniej ich przechytrzył, zimny prysznic. Tym zimniejszy, że na zjeździe ta różnica zwiększyła się jeszcze do dwóch minut. Ani wtedy, ani później Hindley nie mógł liczyć na swoich zespołowych kolegów, którzy, poza Buchmannem, już zdecydowanie wcześniej zostali z tyłu. W związku z tym ciężar pogoni wzięli na siebie kolarze INEOS, których w drugiej grupie było aż czterech. Nie pozwoliło im to jednak na zmniejszenie straty – różnica

Krótko po znacznym zminimalizowaniu szans na realizację marzeń Hindleya o końcowym zwycięstwie w klasyfikacji generalnej, grupka do której szybko został cofnięty Wout Van Aert odarła z marzeń także naszego rodaka i jego kolegów z ucieczki. Obie grupy połączyły się na około 30 kilometrów przed metą, a zatem zdecydowanie najbardziej prawdopodobnym scenariuszem na dzisiejszy dzień stał się pojedynek między Pogacarem, a Vingegaardem.

Przebudzenie mocy

Ostatni podjazd – pod Cauteret-Cambasque (16 km – 5,5%) zdecydowanie najtrudniejszy jest w końcówce. Prawdopodobnie z tego wynikało to, że w pierwszej grupie długo utrzymywał się status quo. Jako pierwszy odpadł z niej, na 5,5 km przed metą Neilson Powless. Niedługo później na narzucenie mocniejszego tempa zdecydował się Wout Van Aert, który zgubił w ten sposób wszystkich niedawnych kolarzy z ucieczki dnia, a później sam odbił i został z tyłu.

Dwóm najmocniejszym góralom na świecie nie udało się jednak zgubić wszystkich uciekinierów na stałe. Gdy bowiem utrzymywane przez nich tempo nieco spadło, do ich koła dojechał… Kwiatkowski. Nieustępliwość Polaka pozwoliła mu znaleźć się na kilku cieszących polskie serca ujęciach, ale nieuchronne w końcu stało się faktem. „Kwiato” został z tyłu, a walkę o zwycięstwo rozstrzygnęli między sobą Vingegaard i Pogacar.

Choć, biorąc pod uwagę przebieg poprzedniego etapu, jej faworytem wydawał się Duńczyk, to na decydujący atak zdecydował się Słoweniec. Tym razem w końcu udało mu się zgubić rywala, a następnie utrzymać (ba, nawet stopniowo powiększać) przewagę i ostatecznie na metę wjechał blisko pół minuty przed Duńczykiem odrabiając tym samym dużą część środowych strat.

Pierwszym, który wjechał na metę po dwójce kolarskich superbohaterów nie był niestety Michał Kwiatkowski, który po utracie szansy na zwycięstwo został daleko z tyłu (być może cofnięto go do pomocy Carlosowi Rodriguezowi). Trzecie miejsce na etapie zajął Tobias Halland Johannessen – kolejne – Ruben Guerreiro i James Shaw. Mimo wszystko 17. na dzisiejszym etapie Polakowi należą się wielkie brawa. Po raz kolejny pokazał, że nigdy nie należy go skreślać i że jest w formie uprawniającej go do myślenia o etapowym zwycięstwie podczas tegorocznej Wielkiej Pętli. Oczywiście pod warunkiem, że duet Vingegaard-Pogacar w końcu pozwoli wyszaleć się uciekinierom.

Wyniki 6. etapu Tour de France 2023:

Results powered by FirstCycling.com

Poprzedni artykułSibiu Cycling Tour 2023: Pewne zwycięstwo Sama Bennetta na otwarcie, Szymon Sajnok 9.
Następny artykułTour de Pologne 2023: Gwiazdozbiór UAE Team Emirates z Rafałem Majką w składzie
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
16 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Marcraft
Marcraft

Vingegaard to nowy Hinault. Nie muszę chyba mówić, kim nowym jest Pogacar.

Krzysiek
Krzysiek

Którą legendę kolarstwa masz na myśli ? Napisz proszę. Chyba nie Merckxa ?

Paweł
Paweł

Odnoszę wrażenie, że taktyka Jumbo nie jest najlepsza.

Ernest
Ernest

Poga Car Tadej Pierwszy

Michal
Michal

Po dzisiejszym etapie stracilem szacunek do Pogacara. Jak wie ze jest najlepszy to na zmiany wszystkich zaprasza a jak nie to kalafior jakich wielu w peletonie

Asia
Asia

Gratulacje dla Tadeja to był świetny wyścig. Trzymam kciuki za wygrane w kolejnych etapach.

ulrich
ulrich

Vinicjusz jak by cały dzień siedział na kole Pogacara to spokojnie na ostatnich kilometrach by tak samo skoczył.
Van Aert wygrał Tour!!

Alvaro
Alvaro

Ciekawi mnie co teraz mają do powiedzenia ci wszyscy tzw. Eksperci telewizyjni którzy skreślili Pogacara..

Nor ert
Nor ert

Napiszę tak, Pogacar jest dobry, ale jak to bywa w UAE jedyne co potrafi na dużym turze to wozić się na kole,⁷ a później to wykorzystywać. Nie wiem czy ktoś zauważył, ale tylko Jumbo ma do końca tyłu zawodników i tylko oni są w stanie ciągnąć nawet dwa peletony na raz. Nasi komentatorzy oszaleli na punkcie tego buca, ostatni TdF 2022 pokazał sytuację z vinigo i pogacarem gdy mieli upadki. Ten etap pokazał kim jest pogacar a kim vinigo. Dla tego bardzo kibicuje Jumbo za serce do walki i za kulturę ,która prezentują podczas wyścigu.

Grzegorz
Grzegorz

Cóż za etap, cóż z emocje. Kibicuję Pogacarowi ( poza Polakami oczywiście), więc jestem w miarę zadowolony. Co do Kwiato szkoda, że jego grupa tak łatwo dała się doścignąć Van Aertowi na zjeździe i dojeździe do ostatniego podjazdu. Gdyby utrzymali przewagę przed wspinaczką… No właśnie ta dwójka , o której każdy mówi, gra w innej lidze, więc pewnie skończyłoby się tak jak się skończyło. Ale i tak brawa. Już zapomniałem jakie to emocje, gdy się kibicuje Polakowi, który prawie do końca walczy o zwycięstwo. To nie to samo kiedy Darek Baranowski rozpływa się nad Polakiem redukującym peleton 30 km przed metą, by potem „spłynąć” i ustąpić miejsca na pierwszym planie innym. Super dzień.

Marcin
Marcin

Jumbo chcialo ugotowac Tadeja w pierwszym tygodniu ze wzgledu na jego skrocone przygotowania. Niestety sie dzis przejechali a Tadej bedzie tylko mocniejszy!

Michał
Michał

Myślę, że Jumbo wyciągnie wnioski z tej lekcji i Van Art na kolejnych etapach będzie zdecydowanie bliżej swojego kolegi. Pogacar nie ma drużyny. Yates, który miał być jego najlepszym pomocnikiem jedzie co prawda w peletonie, ale jest znacznie słabszy od Van Aerta. Belg oczywiście ma ambicje na etapowy tour, ale skoro zespół Jumbo zobaczył czym grozi osamotnienie Vinegaarda, będzie potrzebował Van Aerta mniej zmęczonego bliżej duńczyka by móc wyciągnąć maksymalnie Pogacara. UAE w zasadzie nie znaczy nic.

Mariusz
Mariusz

Pokazali Kwiatkowskiemu miejsce w szyku. On może wygrać etap tylko wtedy gdy będzie miał ze trzy godziny straty w generalce i mocnym będzie pasował jego odjazd, a kolega z zespołu da mu wygrać.

Ernest
Ernest

Przez chwilę wyglądało to jak w 1993, kiedy Zenon objechał Induraina i Romingera… Łezka się w oku kręci. Ale naszych komentatorów trochę poniosło, kiedy zapowiadali atak Kwiata na 4 km przed metą. Szkoda, że się z nimi nie utrzymał i tyle. A kibicom Pogacara i Winogrona, którzy przerzucają się złośliwościami, powiem, że każdy jedzie tak, aby wygrać. Ani Pogi, ani Winogron nie są zobowiązani do wzajemnego dawania sobie zmian. Robią to, co w danym momencie jest słuszne. I chyba żaden z nich nie ma do drugiego pretensji. Niechże więc również kibice dadzą im walczyć, a nie wyżywają się na nich. Czy ktoś tu jest takim kozakiem, że zerwałby ich z koła?

Grzesiek
Grzesiek

Kwiatkowski porwał się z motyką na słońce 🙂

Nerd
Nerd

Wyścig wygra Vini bo na dwóch najlepszych gregario w stawce. SuperKonia Van Aerta i Kussa. Rafal jest slabszy od nich, a Adaś i tak bedzie w pierszej kolejnosci patrzec na siebie.