fot. Dariusz Krzywański / DkpCycling&Life

Ostatnie tygodnie były dla Mateusza Gajdulewicza kolarskim rollercoasterem. Najpierw stracił szansę na walkę o dobry wynik w „generalce” ORLEN Wyścigu Narodów, by później w tej samej imprezie dwukrotnie prezentować się z bardzo dobrej strony w optymistycznie wyglądających akcjach. Forma rosła, a kolejną szansą na sprawdzenie się z najlepszymi orlikami był Wyścig Pokoju, który Mateusz Gajdulewicz zakończył w szpitalu ze wstrząśnieniem mózgu. Teraz wrócił do rywalizacji, ponownie zdobywając srebrny medal mistrzostw Polski orlików w indywidualnej jeździe na czas.

Zacznijmy od początku. Może nie od samego, ale od ORLEN Wyścigu Narodów, gdzie Mateusz Gajdulewicz pokazał się z aktywnej strony, uciekając na dwóch ostatnich, polskich etapach zmagań z cyklu Pucharu Narodów. Na odcinku z metą w Nowym Sączu – inspirowany Remco Evenepoelem i Tadejem Pogačarem – pokusił się o długą, samotną szarżę. Po etapie zastanawiał się, czy kolejnego dnia będzie miał siły, by znów zaatakować. Miał.

– Nie wiem czy ja znalazłem siły, czy siły znalazły mnie

– przyznał ze śmiechem w Arłamowie, po kolejnym ciężkim dniu w siodełku.

Walka o ucieczkę ponownie była wtedy długa – po wielu próbach, Mateusz Gajdulewicz odjechał od peletonu wraz z Markiem Kapelą i jednym z reprezentantów Danii, lecz po pewnym czasie zostawił kompanów ucieczki za swoimi plecami. Ponownie uciekał solo, jednak tym razem liczył na to, że dołączą do niego inni zawodnicy, ponieważ odległość od mety była zbyt duża, by myśleć o powodzeniu takiej akcji – nawet z tak walecznym usposobieniem.

fot. Tomasz Śmietana / PT Photos / ORLEN Wyścig Narodów

Z czasem dołączyło do niego kilku kolarzy, w tym reprezentanci Belgii i Włoch, tworząc tym samym solidny odjazd, który nie był z góry skazany na pożarcie. Peleton nie zamierzał jednak odpuścić, a na bieszczadzkich podjazdach zdecydowanie przyspieszył, wchłaniając odjazd z Mateuszem Gajdulewiczem. Polak po raz kolejny pokazał się jednak z dobrej i aktywnej strony, wieńcząc tym samym swój występ w ORLEN Wyścigu Narodów.

– Myślę, że jeszcze nie byłem w najlepszej formie, ale noga naprawdę dobrze się kręciła. Takie etapówki świetnie wpływają na formę – nigdy nie wykonam takiej pracy na treningu, po prostu z wielu względów się nie da, jak ruch drogowy czy motywacja. Na wyścigu pięć dni z rzędu naprawdę wchodzi w nogi, i jeżeli odpowiednio się odpocznie, to bardzo poprawia formę. Też opieka, jaką tu mamy – masaże i tak dalej – na pewno pomaga

– mówił Gajdulewicz, który liczył na to, że przed mistrzostwami Polski jego forma będzie rosła. Miał w tym pomóc również start w Młodzieżowym Wyścigu Pokoju…

– Jeszcze jedna etapówka wpadnie w nogi, później trochę odpoczynku i myślę, że na mistrzostwach Polski będzie gaz

– dodał. Życie miało jednak inny plan.

Kraksa w prologu

Czeski Wyścig Pokoju skończył się dla Mateusza Gajdulewicza fatalną w skutkach kraksą podczas prologu. Reprezentant Polski doznał wstrząśnienia mózgu i innych obrażeń, a następnie spędził kilka dni w szpitalu.

– Nie pamiętam, ale z tego, co słyszałem, to organizatorzy wpuścili karetkę z osobą spoza wyścigu, bo przestraszyli się, że jadą na syrenach. Nie wiem, dlaczego to zrobili, bo trasa miała 3 kilometry i dało się ją ominąć, a my startowaliśmy co 30 sekund, więc tragedia była nieunikniona. Dobrze, że pozbierałem się tak szybko, bo mogło być dużo gorzej – chociażby patrząc na to, co stało się na Tour de Suisse. Wolę nie myśleć, co mogło mi się stać…

– mówił.

– Przez wypadek parę dni mi uciekło z jazdy i w ogóle z życia, prawdę mówiąc nie do końca je pamiętam po wstrząśnieniu mózgu, ale bardzo szybko się zregenerowałem, wstawiłem sztuczne zęby i byłem w stanie przystąpić do rywalizacji

– dodał, po raz kolejny pokazując swoją waleczną naturę. Mimo problemów, do mistrzostw Polski w jeździe na czas przystąpił z myślą o zwycięstwie.

Srebro po powrocie

Dziś Mateusz Gajdulewicz, tym razem w barwach swojej drużyny – francuskiego Vendee U Pays de la Loire, zaplecza TotalEnergies – stanął na starcie indywidualnej jazdy na czas orlików w ramach tegorocznych mistrzostw Polski. 20-latek zjechał z rampy startowej w Wydmusach jako przedostatni – w ostatnim czempionacie zajął bowiem drugie miejsce.

Mimo niedawnej kraksy, wrócił do ścigania chcąc walczyć o wygraną, jednak ponownie lepszy był Kacper Gieryk (JEGG-DJR Academy), który na mecie 34-kilometrowej czasówki zameldował się z czasem o 37 sekund lepszym od Mateusza Gajdulewicza.

– Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, to nie mam jak nie być zadowolony. Jestem wciąż drugim orlikiem w Polsce, ale chciałem wygrać. To już jest któraś z rzędu czasówka, którą przegrywam z Kacprem. W poprzednich byłem bliżej, ale wciąż nie było dzisiaj jakoś bardzo daleko, tak że jest to frustrujące i może kiedyś uda mi się odbić

– mówił nam Mateusz Gajdulewicz po zakończeniu czasówki.

fot. Dariusz Krzywański / DkpCycling&Life

Podobnie jak inni zawodnicy i zawodniczki, kolarz Vendee U Pays de la Loir zwracał uwagę na upalne warunki, do których trzeba było się dostosować.

– Czasówka była długa i wiedziałem, że jeszcze nie jestem w pełni sił, po paru dniach w szpitalu nie zregenerowałem się całkowicie, więc chciałem zacząć spokojnie. Też ze względu na temperaturę, bo temperatura organizmu bardzo się dziś podnosiła, a parę stopni za dużo i można złapać przysłowiową bombę. Zacząłem pierwszą połowę spokojnie, a na drugiej dokładałem, ile miałem, ale też nie za dużo, bo było naprawdę gorąco i dawało się to we znaki

– mówił.

– Myślę, że sprzyjają mi takie warunki. Nie wiem, czy po tym wypadku również, ale normalnie jestem w stanie zadbać o schłodzenie organizmu – kamizelki lodowe, rajstopy z lodem też były dzisiaj przeze mnie używane. Wiem, jak ten organizm schłodzić, żeby funkcjonował dobrze. Też stosowałem tzw. negative split, czyli pierwszą część jechałem wolniej niż drugą, żeby początkowo wysiłek był odczuwalnie lżejszy, żeby nie zagotować organizmu po pierwszej połowie

– tłumaczył, podając jako przykład sytuację na półmetku z Adamem Woźniakiem z GKS Cartusia w Kartuzach Bike Atelier. Po pokonaniu pierwszej z dwóch rund, ich czas był podobny, jednak w drugiej części trasy Mateusz Gajdulewicz nadrobił nad rywalem prawie pół minuty.

fot. Dariusz Krzywański / DkpCycling&Life

– Były podmuchy wiatru, ale nie miały wielkiego znaczenia. Powiedzmy, że w zależności od tego, w którą stronę jechałem, była to różnica 10-20 watów

– mówił Mateusz Gajdulewicz, słynący ze swojego zainteresowania danymi. W rozmowie z U23 Cycling Zone w 2022 roku przyznał, że podoba mu się fizyczna i techniczna strona jazdy na czas, wypracowywanie jak najlepszej pozycji, by oszczędzić jak najwięcej energii.

– Myślę, że większość młodych kolarzy interesuje się teraz cyferkami, kolarstwo poszło bardzo do przodu pod względem technologicznym i wiedzy. Widać to też po wieku, w którym kolarze dołączają teraz do World Touru, właśnie przez ten rozwój w nauce i treningu.

– wyjaśniał Gajdulewicz podczas ORLEN Wyścigu Narodów.

Przyszłość – fr. Avenir

Francuskie słowo Avenir pojawiło się tu nie bez powodu – po pierwsze odnosi się do samej przyszłości (niedalekiej) Mateusza Gajdulewicza, kolejnych planów i startów. Po drugie – od tego roku Polak reprezentuje barwy francuskiej drużyny rozwojowej Vendee U Pays de la Loire. W końcu po trzecie – pojawia się tu także możliwy występ w Tour de l’Avenir.

Zacznijmy od najbliższej przyszłości, tej naprawdę bliskiej, bo piątkowej. To właśnie wtedy Mateusz Gajdulewicz wystartuje w wyścigu ze startu wspólnego orlików. W przeciwieństwie do ubiegłego roku, tym razem będzie osamotniony – żaden z zagranicznych kolegów z drużyny nie wystartuje bowiem w mistrzostwach Polski. W podobnej sytuacji będzie jednak wielu młodych kolarzy, którzy w tym roku zdecydowali się na dołączenie do zagranicznych ekip. Taki stan rzeczy może doprowadzić do bardzo otwartego wyścigu.

– Myślę, że może być zupełnie inaczej niż w zeszłym roku. Jest wielu chłopaków z zagranicy, tak że nie wiem, jak to będzie wyglądało. Nie wiem też, jak będzie wyglądał mój wyścig, bo jednak wysiłek 40-minutowy to trochę co innego niż 3-4 godziny, jeszcze w wysokiej temperaturze. Nie wiem, jak zachowa się mój organizm, zrobiłem 2-3 treningi i nie wiem, czy będę gotowy

– wyjaśniał Mateusz Gajdulewicz, który planuje również start w niedzielnym wyścigu elity – chyba że organizm powie stanowcze „nie”.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, po zakończeniu mistrzostw Polski, Mateusz Gajdulewicz uda się na zgrupowanie, a w środku lipca uda się do Francji, gdzie przejedzie kilka wyścigów z ekipą Vendee U Pays de la Loire.

– Odnajduję się bardzo dobrze, spędziłem tam troszkę czasu na początku sezonu. Teraz wróciłem i mam parę startów z kadrą, ale Francuzi są bardzo pomocni, mam wspaniałego trenera, dyrektorów sportowych, kolegów z drużyny. Mam wrażenie, że są taką rodziną kolarską. Ściganie też jest niesamowite – nie ma tam czegoś takiego, że jedziemy powoli i nikt nic nie robi – jest cały czas ogień, co podnosi poziom. Zresztą widać to po nas teraz, że przyjeżdżamy na taki wyścig i myślimy o walce, a nie tylko o przejechaniu, tak że naprawdę jestem bardzo zadowolony z decyzji o przejściu do Francji

– tłumaczył Mateusz Gajdulewicz pytany o ściganie we Francji podczas ORLEN Wyścigu Narodów.

– We Francji od startu do mety jest gaz, cały czas idą akcje. Tym bardziej, że w większości wyścigów nasi dyrektorzy oczekują od nas, żebyśmy to my byli drużyną, która kontroluje wyścig, tak że cały czas musimy być z przodu i pilnować odjazdów. Zazwyczaj się to udaje, są to bardzo ciężkie wyścigi, średnie mocy wychodzą naprawdę spore, ale podnosi to poziom, dlatego jestem zadowolony

– dodał.

Niewykluczone, że we Francji Mateusz Gajdulewicz wystartuje również w biało-czerwonym trykocie reprezentacji Polski. Selekcjoner kadry – Tomasz Brożyna – przyznał, że Polska stara się o udział w najbardziej prestiżowym wyścigu dla orlików na świecie – wszystko zależy jednak od dobrej woli organizatora i ewentualnego przyznania zaproszenia dla naszej reprezentacji. Jeśli doszłoby to do skutku, byłaby to kolejna szansa na sprawdzenie się w gronie najlepszych zawodników kategorii U23.

Z Mateuszem Gajdulewiczem rozmawiał Kacper Krawczyk


Dziennikarze Naszosie.pl są obecni na Mistrzostwach Polski w kolarstwie szosowym – Ostrołęka 2023. Zachęcamy do śledzenia materiałów z tych zawodów, a także naszych relacji tekstowych, które towarzyszyć Państwu będą przez wszystkie dni zmagań o medale naszego krajowego czempionatu.

Zapowiedź Mistrzostw Polski – Ostrołęka 2023
Mistrzostwa Polski 2023 – wszystkie teksty

Poprzedni artykułMistrzostwa Polski 2023: Zapowiedź 2. dnia rywalizacji
Następny artykułTour de France 2023: Groupama-FDJ odsłoniła ostatnie karty
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments