fot. Giro d'Italia

Zwycięstwem Filippo Zany zakończył się 18. etap Giro d’Italia. Do sporych zmian, nie tylko za sprawą uciekającego po raz kolejny Thibauta Pinota, doszło również w klasyfikacji generalnej.

Dziś na zawodników czekała prawdziwa górska przeprawa z Oderzo na Val di Zoldo. Etap otwierało około 25 kilometrów płaskiego dojazdu, na którym spodziewać można było się walki o obecność w odjeździe, a następnie na kolarzy czekało Passo della Crosetta (13,5 km; 7,1%) i po zjeździe poprawka pod Pieve d’Alpago (3,4 km; 5,5%). Następnie do przejechania zawodnicy mieli nieco spokojniejsze 50 kilometrów, po których zaczynały się finałowe podjazdy.

Pierwszą z trzech kluczowych trudności dnia była Forcella Cibiana (9,7 km; 7.7%). Z najwyższego punktu dzisiejszej trasy na zawodników czekały kręte i dość długie zjazdy, po których do pokonania było Coi (5,5 km; 9,5%) i po krótkim zjeździe poprawka na metę w postaci podjazdu Palafavera (2,3 km; 7%). W sumie na zawodników czekało dziś 161 kilometrów i aż 4153 metry przewyższenia.

Od samego startu oglądaliśmy bardzo intensywną walkę o znalezienie się w ucieczce dnia. Chętnych było wielu, a to sprawiało, że wiele kolejnych prób nie dochodziło do skutku. Bardzo aktywni na początku byli szczególnie Gianni Moscon (Astana Qazaqstan Team), Derek Gee (Israel – Premier Tech), Alessandro De Marchi (Team Jayco AlUla) czy prowadzący w klasyfikacji górskiej Ben Healy (EF Education-EasyPost).

W pewnym momencie oderwali się Jack Haig (Bahrain – Victorious), Luis León Sánchez (Astana Qazaqstan Team), Davide Gabburo (Green Project-Bardiani CSF-Faizanè), Ben Healy (EF) i Alexandre Delettre (Cofidis), ale z tyłu mocno goniło EOLO-Kometa i u progu Passo della Crosetta (13,5 km; 7,1%) peleton ponownie był razem.

Od podnóża zaczęły się ataki górali zainteresowanych odjazdem, a to podzieliło główną grupę na wiele pomniejszych – przy średniej dojazdu na poziomie przeszło 50km/h niektórzy mieli już serdecznie dość tego dnia, a do mety pozostawało przecież przeszło 130km. Kontrolę nad peletonem przejęło Jumbo-Visma, a w grupie lidera pozostało tylko około 40 kolarzy.

Z przodu tymczasem kręciła ósemka, w której był m.in. tracący tylko 6 minut w klasyfikacji generalnej Thibaut Pinot (Groupama-FDJ). W pogoń za Francuzem ruszyli m.in. Andreas Leknessund (Team DSM) i Hugh Carthy (EF Education-EasyPost) – kontrolowanie dzisiejszego etapu było niezwykle trudne.

125km przed metą wykrystalizował się odjazd, w skład którego weszli ostatecznie Derek Gee i Marco Frigo (Israel-Premier Tech), Thibaut Pinot (Groupama-FDJ), Aurélien Paret-Peintre (AG2R Citroën Team) i Filippo Zana (Team Jayco AlUla). Gonić próbował jeszcze Vadim Pronskiy (Astana Qazaqstan Team), acz Kazach nie mógł złapać koła 5-osobowego odjazdu.

W kontrę przed szczytem skoczyli jeszcze Warren Barguil (Team Arkéa Samsic), Jack Haig (Bahrain-Victorious), Lorenzo Fortunato (EOLO-Kometa) i Veljko Stojnić (Team Corratec – Selle Italia), acz tę czwórkę skasował INEOS Grenadiers, który przyspieszył już na pierwszym podjeździe. W grupie faworytów na 120km przed metą pozostało już tylko około 25 kolarzy.

Górską premię wygrał Thibaut Pinot, który dzięki temu zbliżył się już na tylko 10 oczek do Bena Healy’iego, który to odpadł dość wcześnie i nie mógł dziś liczyć na powiększenie swojego dorobku punktowego. Piątka na szczycie miała 20 sekund nad Kazachem i Francuzem z Arkéi, reszta kontratakujących została wchłonięta przez tracący koło 40 sekund peleton.

Na zjazdach i płaskim nastąpiło pewne uspokojenie, a do grupy faworytów zaczęli powoli dojeżdżać kolejni kolarze, w tym bardzo cenni dla liderów pomocnicy. Jednym z nich był Salvadore Puccio, który tym samym przejął kontrolę w imieniu INEOS Grenadiers nad wszystkimi wydarzeniami.

Z przodu tymczasem połączyła się uciekająca piątka z goniącymi ich Vadimem Pronskiym i Warrenem Barguilem, a ich przewaga zaczęła powoli rosnąć. Thibaut Pinot dość szybko przesunął się wirtualnie do pierwszej dziesiątki klasyfikacji generalnej, ale z tyłu nie było widać nerwowości z tego powodu. Na kolejnych kilometrach różnica między grupami zamiast maleć – rosła. U podnóża Forcella Cibiana wynosiła już blisko 6 minut – w tamtym momencie peleton wciąż liczył około 80 kolarzy.

Gra o wszystko

Zresztą podjazd nie przyniósł znaczącej zmiany sytuacji uciekinierów. Na jego początku wciąż zyskiwali oni nawet kolejne sekundy nad główną grupą. Dopiero w drugiej części ich przewaga zaczęła topnieć, lecz i tak na szczyt wjechali 5 minut przed faworytami. Kolarzem, który zgarnął komplet punktów na premii górskiej był Thibaut Pinot. Francuz, który zapewnia, że nie walczy o koszulkę króla gór, wysunął się w ten sposób na czoło klasyfikacji. Pokonanie przez niego rywali na szczycie Forcella Cibiana zasługuje na tym większą uwagę, że tuż przed szczytem musiał wymieniać rower.

Niemal tydzień po piątkowym rozczarowaniu znów mógł mieć swój dzień. To, że na mecie założy koszulkę najlepszego górala było niemal przesądzone. Ale to wcale nie musiało być wszystko. Wciąż realne było bowiem zwycięstwo etapowe i awans w klasyfikacji generalnej Gdy na 11 km przed metą, u podnóża Col, różnica pomiędzy grupami wynosiła ponad 4:40, Pinot w wirtualnej klasyfikacji generalnej zajmował świetne 4. miejsce.

Nic dziwnego, że niemal od samego jego początku narzucił mocne tempo. Zza jego pleców szybko znikali kolejni kolarze – nawet znów walczący wyjątkowo dzielnie. W przeciwieństwie do tego, co działo się na Crans Montana, Francuz właściwie nie oglądał się za siebie. Natomiast gdyby to robił, to już po 2 kilometrach wspinaczki, zobaczyłby za sobą tylko Zanę. Na mecie podjazdu mógł cieszyć się z kolejnej wygranej górskiej premii, choć przewaga jego i Włocha nad peletonem, pomimo olbrzymiej pracy włożonej w pokonanie podjazdu, była coraz mniejsza. Na szczycie wynosiła 3 minuty.

Ruchy w generalce

Główna grupa bowiem dość wyraźnie przyspieszyła na podjeździe, a w grupie faworytów w znów doszło do bardzo dużych przetasowań – dla wielu, dość niespodziewanych. Przez dużą część etapu wiele wskazywało na to, że kolejny trudny dzień czeka Primoza Roglica, który nie wyglądał na zbyt mocnego. Wydawało się, że próbę wykorzystania jego słabości podejmą kolarze INEOS Grenadiers – najbardziej widocznej drużyny w czołówce.

A jednak, gdy doszło do decydującej fazy etapu, rządy przejęli kolarze Jumbo-Visma, a konkretniej Sepp Kuss. Praca Amerykanina sprawiła, że główna grupa została właściwie podarta na strzępy. Dość szybko z tyłu został choćby Joao Almeida. Ale kłopoty miał nie tylko Portugalczyk – na kole jego i Roglica na szczycie wzniesienia pozostał tylko Geraint Thomas, po raz kolejny pokazujący dyspozycję predysponującą go do zwycięstwa w wyścigu.

Obu kolarzom wyraźnie zależało na nadrobieniu czasu nad rywalami w klasyfikacji generalnej. Nawet pomimo przyspieszenia nie zdołali jednak doścignąć uciekinierów. Kwestia zwycięstwa rozstrzygnęła się zatem między Thibautem Pinotem, a Filippo Zaną. I choć Francuz jechał zdecydowanie dojrzalej, niż sześć dni wcześniej, to ostateczny rezultat był taki sam – drugie miejsce, za mistrzem Włoch, który tym sposobem odniósł największy sukces w karierze.

Na pocieszenie, pozostał mu wyraźny awans w klasyfikacji generalnej. Najmocniejsi z faworytów – Thomas i Roglic, przyjechali do mety 1:50 za jego plecami. Kolejny Almeida – jak zwykle wspaniale minimalizujący straty w chwilach kryzysu, zrobił to 21 sekund później. Następni stracili jeszcze więcej, co oznacza, że Francuz wskoczył na 7. miejsce.

Jakub Jarosz i Bartek Kozyra

Wyniki 18. etapu 106. Giro d’Italia:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

Poprzedni artykułORLEN Wyścig Narodów 2023: Lukas Nerurkar najlepszy z okrojonej grupy
Następny artykułInternationale LOTTO Thüringen Ladies Tour 2023: Barbara Guarischi wygrywa
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments