fot. Giro d'Italia

Doczekaliśmy się! Faworyci klasyfikacji generalnej powalczyli między sobą, a różnice na mecie mierzono nie tylko w sekundach, ale i w minutach! 16. etap Giro d’Italia spełnił pokładane w nim nadzieje, a także pokazał kto będzie walczył o końcowy triumf, a kto jedynie minimalizował straty i myślał o dalszych miejscach.

Czy można rozdawać miejsca w wyścigu na podstawie jednego etapu? Zdecydowanie nie. Do końca pozostają jednak już tylko dwie górskie przeprawy, a także wyczekiwana przez wielu, a zwłaszcza samych zawodników niesamowita czasówka z metą na Monte Lussari. Wróćmy jednak do dzisiejszych wydarzeń – 16. etap po pięknej, agresywnej jeździe wygrał João Almeida, który jest nowym wiceliderem klasyfikacji generalnej ze stratą ledwie 18 sekund do Gerainta Thomasa.

Jestem bardzo szczęśliwy, to spełnienie marzeń. Przez ostatnie cztery lata zawsze byłem tak blisko. Nareszcie odniosłem etapowe zwycięstwo. Brak mi słów, żeby to opisać. Ekipa była świetna, jak zawsze. Spróbowałem, chociaż to był bardzo ciężki dzień. Myślę, że to było najtrudniejsze wyzwanie do tej pory. Niemniej czułem się dobrze i podjąłem ryzyko, bo jeśli nie spróbujesz, nigdy się nie dowiesz co masz pod nogą. Ja spróbowałem i zadziałało. Bardzo się z tego cieszę i dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzą. To jest bardzo wyjątkowe. Jeśli będę się dobrze czuł, zaatakuję kolejny raz. Będę walczył do końca i dam z siebie wszystko

— mówił João Almeida, dla którego to pierwszy triumf na etapie Wielkiego Touru w karierze.

Jako drugi metę przeciął Geraint Thomas. Walijczyk jako jedyny wytrzymał ataki Portugalczyka, a jedyne czego mu zabrakło to wystarczającej dynamiki na finiszu, by powalczyć z kolarzem UAE Team Emirates. Lider INEOS Grenadiers odzyskał jednak różową koszulkę i może teraz tylko myśleć o tym jak obronić ją aż do Rzymu. Na niekorzyść dla niego z pewnością działa jednak to, że w wyścigu ma najmniej pomocników ze wszystkich faworytów – w stawce nie ma już Tao Geoghegan Harta i Filippo Ganny, a od dziś także mocno poturbowanego w kraksach Pavla Sivakova.

Chciałbym wygrać etap, ale musiałem też myśleć o uciekaniu rywalom. Nie mogłem sobie pozwolić na zabawę w kotka i myszkę z Rogličem za nami. Almeida niestety wygrał sprint, ale miło znów założyć róż i zyskać czas nad prawie wszystkimi rywalami. Almeida zawsze była ważnym rywalem. Pokazał jaki jest silny. Jego zespół jest również bardzo silny, ale to nie jest zaskoczenie

— opowiadał po dzisiejszym etapie Geraint Thomas.

Jako trzeci, ze stratą 25 sekund metę przeciął Primož Roglič. Jak na to ile pracy wykonali kolarze Jumbo-Visma oraz to, że Słoweniec przed etapem był dla wielu głównym faworytem Giro d’Italia taki wynik to z pewnością zawód. Czy 33-latka stać jeszcze na powrót do walki o triumf? A może zostaje bronić miejsca na podium?

Nie tylko ja się tutaj ścigam. Jak powiedziałem, wciąż dochodzę do siebie po kraksie, ale ogólnie nic mi nie jest. Jestem szczęśliwy. Oczywiście, że chciałbym być gotowy na 100 procent w tym momencie. Niemniej wciąż jestem w walce, więc podkreślam – jestem szczęśliwy

— krótko i zwięźle podsumował dzisiejsze zmagania Primož Roglič.

Jako 4. na mecie zameldował się Eddie Dunbar. Irlandczyk z Team Jayco AlUla dla wielu jest tym samym objawieniem tegorocznego Giro d’Italia, choć trzeba przyznać, że kolarzem solidnym jest od lat. Po odejściu z INEOS Grenadiers 26-latek nareszcie mógł zostać liderem na ważniejsze imprezy niż wygrywane przez niego niegdyś Settimana Internazionale Coppi e Bartali czy Tour de Hongrie i widać, że Eddie ma potencjał na walkę o najwyższe cele.

Czwarte miejsce to nie zwycięstwo i nadal jest różnica między mną a najlepszymi kolarzami w tym Giro, ale to był bardzo dobry dzień. Zawsze chciałem być liderem. Nareszcie dostałem szansę w dużym wyścigu, takim jak Giro d’Italia. Czuję pewność siebie i wsparcie ze strony zespołu – naprawdę ciężko pracowaliśmy, abym był tutaj w szczycie formy

— mówił dziennikarzom Eurosportu na mecie Eddie Dunbar.

Najlepszym góralem po 16. etapie został rodak kolarza Team Jayco AlUla – reprezentujący EF Education-EasyPost Ben Healy. Objawienie tegorocznej wiosny wciąż ma dobrą formę, choć dziś 22-latek musiał walczyć m.in. z zawodnikami Green Project-Bardiani CSF-Faizanè, którzy nie pozwalali mu z łatwością dopisywać do swojego konta kolejnych oczek.

Początkowo ruszyłem po zwycięstwo etapowe. Nie mieliśmy jednak dużej przewagi – było z nami kilku kolarzy z klasyfikacji generalnej, więc tak naprawdę szybko straciłem w to wiarę. Potem skoncentrowałem się na punktach. To był naprawdę ciężki dzień i kiedy rozpoczęliśmy ostatnią wspinaczkę, byłem całkowicie wykończony

— zdradzał Ben Healy.

Jutro przed zawodnikami zdecydowanie łatwiejsza próba – pozbawiony górskich premii, zupełnie płaski etap z Pergine Valsugana do Caorle.

Poprzedni artykułMark Cavendish: „Jestem przekonany, że mogę wygrać etap”
Następny artykułBez kalkulacji – zapowiedź ORLEN Wyścigu Narodów 2023
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments