ASO / P.Ballet

Tu ostatni naprawdę bywają pierwszymi, ucieczki dnia do końca pozostają na głównym planie, a szczęście posyła uśmiechy w najbardziej zaskakujących kierunkach. Trzeci monument kolarskiego sezonu swoją fabułą przypomina filmy z serii “Oszukać przeznaczenie”, w których bohaterowie muszą przeżyć jazdę zepsutym roller coasterem, ominąć spadające na nich bale drewna i wbiec na strych ciemnego domu doskonale wiedząc, że tego dnia wszystko pójdzie nie tak. Paryż-Roubaix, którego 120. edycja rozegrana zostanie w najbliższą niedzielę, to obok popisu ekstremalnej mocy sprawdzian z hartu ducha i zarządzania kryzysowego, zwieńczony momentem nieopisanej chwały na wysłużonym welodromie.

Wiosenna kampania rozgrywanych na brukach wyścigów klasycznych ma dwa wyraźne punkty kulminacyjne, a spór o to, który z nich jest ważniejszy, piękniejszy czy bardziej spektakularny nigdy nie znajdzie satysfakcjonującego obie strony rozstrzygnięcia. Czasami jednak zamiast na siłę forsować swój punkt widzenia, wystarczy odrobinę zmienić narrację.

Każdy z pozostałych czterech monumentów stanowi logiczne zamknięcie pewnego cyklu rywalizacji, czy są to włoskie imprezy jednodniowe początku i końca sezonu, czy też rozgrywane w Ardenach klasyki. Taką rolę spełnia również De Ronde, która jako największy i najbardziej prestiżowy z wyścigów meandrujących wśród pagórków północnej Belgii, zwiastuje koniec tej wyjątkowej części sezonu.

Paris-Roubaix jest z innej bajki. Nie ma drugiej imprezy kolarskiej o podobnej dramaturgii, a więc nie ma delikatnych przetarć, rozgrzewek, poprawek i prób generalnych. Flandria nie jest północno-wschodnią Francją, a pokrywające bergi kocie łby nie są niewprawnie ociosanymi kamlotami, rzuconymi na tonące w błocie polne drogi. O ile zatem ostatnie tygodnie pozwoliły precyzyjnie naszkicować układ sił wśród specjalistów od wyścigów jednodniowych, w niedzielę każdy z nich stanie na starcie w Compiegne z czystą kartą.

Na drugi plan zejdą rozgrywki taktyczne, gdyż w swojej istocie Piekło Północy jest po prostu najbardziej brutalną wersją wyścigu eliminacyjnego, w którym równie istotne jak dyspozycja dnia są unikanie kraks, defektów i zwykłe szczęście. A kiedy pretendenci do tytułu jeden po drugim odpadają na kolejnych z 29 legendarnych sektorów bruków, jadących na czele kolarzy w końcu nawiedzać zaczynają myśli, że być może to jest ten dzień, to popołudnie, ten moment… Czasem tyle wystarczy, by na starym welodromie przemienić odtwórcę drugoplanowych ról w wielkiego zwycięzcę.

Można argumentować, że tego rodzaju losowość czyni ten wyścig zbyt niesprawiedliwym, szczególnie jak na jego kaliber. Ale można też przyznać, że w jego charakterze kryje się smutna prawda: w pewnym momencie życie nieprzyjemnie zaskoczy niezależnie od tego, jak bardzo jest się na wszystkie okoliczności przygotowanym. Otrzep pył i pedałuj dalej.

Trasa

Z uwagi na konieczność przeprowadzania prac konserwacyjnych na starzejących się brukach północnej Francji, trasa Piekła Północy nigdy nie jest dokładnie taka sama, a jednocześnie iteracje te nie wpływają na charakter wyścigu jako całości. Powołana została nawet odrębna organizacja, która otacza kocie łby legendarnego monumentu swoją opieką, a w wolnych chwilach przeczesuje okolicę w poszukiwaniu nowych odcinków.

W najbliższą niedzielę stających na starcie w Compiegne uczestników trzeciego monumentu sezonu od welodromu w Roubaix dzielić będzie dystans 256,6 kilometra, zawierający 29 (nominalnie 30, ale organizatorzy zwyczajowo liczą 8. i 9. odcinek od końca jako jeden) brukowanych sektorów o łącznej długości 54,5 kilometra.

Porównując przebieg trasy do ubiegłorocznej edycji wyścigu, wprowadzone zmiany jak zwykle dotyczą odcinków pokonywanych mniej więcej do półmetka rywalizacji. Tym razem zniknęły dwugwiazdkowe sektory Chaussy (0,8 km) oraz pomiędzy Saulzoir i Verchain-Maugré (1,2 km), zastąpione trzygwiazdkową przeprawą z Haspres do Thiant (1,7 km).

Mięso i sól tego wyścigu, a więc sektory od 21. w dół, pokonane zostaną w niezmienionej sekwencji, a ostatnich 17 odcinków jest również częścią rozgrywanego w sobotę wyścigu elity kobiet. Wpływ tego rodzaju nawierzchni na sprzęt kolarski i wydarzenia w peletonie jest powszechnie znany, często sprawiając, że umiejętność zarządzania kryzysem bierze górę nad skrupulatnym realizowaniem nakreślonego planu. Podstawowy plan taktyczny wszystkie ze stających na starcie w Compiegne ekip mimo wszystko będą posiadać, a każdy z nich na pewno uwzględnia te najtrudniejsze, pięciogwiazdkowe sektory bruków:

Trouee d’Arenberg: ten odcinek o długości 2400 metrów, chociaż oddalony jest od linii mety o niemal 100 kilometrów, jest najbardziej ikonicznym sektorem bruków kolarstwa szosowego. Za każdym razem powtarza się, że choć nie można na nim wygrać wyścigu, można go już na tym etapie przegrać. Prawda jest jednak taka, że najbardziej chaotyczne są kilometry bezpośrednio poprzedzające wjazd peletonu do słynnego lasku, na których osiągane prędkości i walka o pozycje przypominają przepychanki drużyn przed sprinterskim finiszem.

Mons-en-Pevele: najdłuższy z pięciogwiazdkowych sektorów, który pokonywany 48,6 kilometra od linii mety nie wyłoni zwycięzcy wyścigu, jednak zazwyczaj doprowadza do kluczowych pęknięć w głównej grupie.

Carrefour de l’Arbre: ten pięciogwiazdkowy odcinek o długości 2100 metrów od welodromu w Roubaix dzieli zaledwie 17 kilometrów i trzy łatwiejsze sektory bruku, co czyni go idealnym miejscem do oderwania się mniejszej grupy faworytów lub rozstrzygającego, solowego ataku.

Pełna lista sektorów bruku pokonywanych podczas 120. edycji wyścigu Paris-Roubaix:

29. Troisvilles ⮕ Inchy (km 96,3 – 2,2 km) ***
28. Viesly ⮕ Quiévy (km 102,8 – 1,8 km) ***
27. Quiévy ⮕ Saint-Python (km 105,4 – 3,7 km) ****
26. Saint-Python (km 110,1 – 1,5 km) **
25. Vertain ⮕ Saint-Martin-sur-Ecaillon (km 117,9 – 2,3 km) ***
24. Verchain-Maugré ⮕ Quérénaing (km 127,2 – 1,6 km) ***
23. Quérénaing ⮕ Maing (km 129,9 – 2,5 km) ***
22. Maing ⮕ Monchaux-sur-Ecaillon (km 133 – 1,6 km) ***
21. Haspres ⮕ Thiant (km 139,6 – 1,7 km) ***
20. Haveluy ⮕ Wallers (km 153,7 – 2,5 km) ****
19. Trouée d’Arenberg (km 161,3 – 2,3 km) *****
18. Wallers ⮕ Hélesmes (km 167,4 – 1,6 km) ***
17. Hornaing ⮕ Wandignies (km 174,1 – 3,7 km) ****
16. Warlaing ⮕ Brillon (km 181,6 – 2,4 km) ***
15. Tilloy ⮕ Sars-et-Rosières (km 185,1 – 2,4 km) ****
14. Beuvry-la-Forêt ⮕ Orchies (km 191,4 – 1,4 km) ***
13. Orchies (km 196,5 – 1,7 km) ***
12. Auchy-lez-Orchies ⮕ Bersée (km 202,6 – 2,7 km) ****
11. Mons-en-Pévèle (km 208 – 3 km) *****
10. Mérignies ⮕ Avelin (km 214 – 0,7 km) **
9. Pont-Thibault ⮕ Ennevelin (km 217,4 – 1,4 km) ***
8. Templeuve – L’Epinette (km 222,8 – 0,2 km) *
8. Templeuve – Moulin-de-Vertain (km 223,3 – 0,5 km) **
7. Cysoing ⮕ Bourghelles (km 229,8 – 1,3 km) **
6. Bourghelles ⮕ Wannehain (km 232,3 – 1,1 km) ***
5. Camphin-en-Pévèle (km 236,7 – 1,8 km) ****
4. Carrefour de l’Arbre (km 239,5 – 2,1 km) *****
3. Gruson (km 241,8 – 1,1 km) **
2. Willems ⮕ Hem (km 248,4 – 1,4 km) **
1. Roubaix – Espace Charles Crupelandt (km 255,2 – 0,3 km) *

Wielki finał wyścigu ma miejsce na starym welodromie w Roubaix, który jest wspaniałą areną zarówno do celebracji solowego triumfu, jak i rozgrywania sprinterskich pojedynków z małej grupy.

Pogoda

Niedzielnej rywalizacji mężczyzn towarzyszyć ma sprzyjająca aura: umiarkowane zachmurzenie, temperatura powietrza do 17 stopni Celsjusza, szanse pojawienia się opadów nieprzekraczające 10% w godzinach rozgrywania wyścigu.

Prognozowany jest lekki wiatr ze wschodu, co oznacza, że w odniesieniu do przebiegu trasy na długich odcinkach będzie on wiał od boku lub w plecy zawodników.

Faworyci

Przed nami trzeci monument kolarskiego sezonu i zarazem jeden z bardzo niewielu północnych klasyków, których w swojej karierze nie wygrali jeszcze Mathieu van der Poel i Wout van Aert. W wielkanocną niedzielę ci arcyrywale otrzymają kolejną szansę na zmianę tego stanu rzeczy, ale w przeciwieństwie do bardziej przewidywalnej rywalizacji na belgijskich bergach, przeciwko sobie będą mieli cały szereg rozochoconych bohaterów drugiego planu.

Pod nieobecność Tadeja Pogacara (UAE Team Emirates), w moim odczuciu jak najbardziej uzasadnioną, miano faworyta 120. edycji Paryż-Roubaix przypaść musi Mathieu van der Poelowi (Alpecin-Deceuninck). To on w ostatnich tygodniach najdłużej utrzymywał się za plecami rewelacyjnego Słoweńca, w przeszłości stawał już na podium Piekła Północy i ma po swojej stronie bardzo mocny zespół z Silvanem Dillierem, Michaelem Goglem, Giannim Vermeerschem i Jasperem Philipsenem. Jeśli jest coś, co poza brakiem szczęścia może wejść w drogę świetnemu technicznie Holendrowi, to będzie to jego tendencja do zażywania relaksu na zbyt odległej pozycji w głównej grupie. Bardzo wiele może wówczas pójść nie tak, a rozgrywany na północy Francji klasyk jest wyścigiem, w którego końcówce bardzo trudno jest przeprowadzić skuteczną pogoń.

Czy Wout van Aert (Jumbo-Visma) rzeczywiście ma kłopoty z wygrywaniem największych wyścigów? A może to Ronde van Vlaanderen jest dla niego o kilka bergów zbyt długa? To problem związany z funkcjonowaniem jego organizmu, czy może kwestia natury psychologicznej? Wokół występów lidera Jumbo-Visma narosło w ostatnich sezonach mnóstwo pytań, które wcale nie muszą oznaczać, że kwestionuje się jego klasę jako zawodnika. Jego zwycięstwo w niedzielnym Paryż-Roubaix przyniosłoby szybkie rozstrzygnięcie, ale już ewentualna porażka o niczym nie przesądzi, ponieważ Van Aert powoływać się może na konsekwencje obrażeń poniesionych na trasie Ronde van Vlaanderen. Fakty są takie: 28-letni Belg w tym roku znacznie luźniej podszedł do pierwszych tygodni sezonu, aby tym razem trafić ze szczytem formy na najważniejsze imprezy wiosennej kampanii. Z jednej strony na trasach dwóch rozegranych już monumentów nie przyniosło to spodziewanych efektów, z drugiej zaś najgorszym wynikiem Van Aerta od Mediolan-San Remo jest 4. miejsce w Wyścigu Dookoła Flandrii. Skoro triumf w Piekle Północy wystarczy, aby przemienić bezbarwną kampanię w błyskotliwą, być może problemem nie jest lider Jumbo-Visma, tylko niezwykle wyrównany poziom czołówki elity mężczyzn i młody Słoweniec, który na oczach całego peletonu pali “klasyczne” scenariusze wyścigów jednodniowych.

Przechodząc do charakterystyki Wouta van Aerta na tle specyfiki Paryż-Roubaix, trudno wskazać wyraźne słabe punkty Belga. Dysponuje on tym rodzajem mocy, która pozwala błyskawicznie budować przewagę nad rywalami na sektorach bruków, jego doskonała technika może wyratować go z mniejszych opałów, a wsparcie piekielnie mocnego Jumbo-Visma również z tych większych. Być może znak zapytania postawić trzeba przy samym sprincie, który czasami zawodzi Van Aerta na koniec bardzo wyczerpującej fizycznie rywalizacji.

Na 28-letnim Belgu opcje holenderskiej drużyny tym razem się nie kończą, ponieważ ma ona w swoim składzie broniącego tytułu Dylana van Baarle oraz świetnie dysponowanych Christophe’a Laporte’a i Nathana van Hooydoncka.

Strata wspomnianego Van Baarle na rzecz Jumbo-Visma będzie dla ekipy INEOS Grenadiers szczególnie odczuwalna w najbliższą niedzielę, ale w jego buty ma ambicje wejść Filippo Ganna. Podczas Milano-Sanremo i mniej wymagających z północnych klasyków 26-letni Włoch udowodnił, że do najlepszych specjalistów od wyścigów jednodniowych brakuje mu mniej, niż można się było spodziewać, a straty na podjazdach był on w stanie niwelować na płaskich odcinkach. Właśnie takich cech, w połączeniu z imponującą mocą i dociskiem Ganny, trzeba na brukach Piekła Północy, dlatego od podium w trzecim monumencie sezonu lidera INEOSU zdaje się dzielić tylko uśmiech fortuny.

Jeśli problemami Stefana Künga (Groupama-FDJ) w belgijskich klasykach są odrobinę zbyt strome pagórki i konieczność rozgrywania sprintów, w Paris-Roubaix pierwszy z nich rozwiązuje się sam, co w poprzednim sezonie zaowocowało miejscem na podium 29-letniego Szwajcara. Drugi zniwelować można za sprawą właściwie dobranej taktyki, która w przypadku najmocniejszych rouleurów zawsze wygląda tak samo: znajdź się na czele, zanim zrobią to mocniejsi i szybsi od ciebie, a następnie licz na to, że chaos za twoimi plecami załatwi sprawę. Brzmi łatwo i w zasadzie jest łatwe, o ile dopiszą forma dnia i szczęście.

Dokładnie ten sam przepis dotyczy 5. w ubiegłorocznej edycji Piekła Północy Mateja Mohorica (Bahrain Victorious), który nie jest nawet w połowie tak nieobliczalny, jak twierdzą niektórzy eksperci. To człowiek z planem i na pewno będzie próbował skrupulatnie realizować go na trasie niedzielnego wyścigu – tym bardziej, że 28-letni Słoweniec ma na punkcie Paryż-Roubaix dość dobrze skrywaną obsesję. Być może gwiazdy tego dnia sprzyjać będą liderowi Bahrain Victorious, którego wyniki w tegorocznej kampanii wiosennych klasyków nie do końca odzwierciedlają formę i charakter, jakie pokazywał w ostatnich tygodniach. Inną solidną opcją ekipy z Bahrajnu jest 8. w niedawnym Ronde van Vlaanderen Fred Wright.

Oczekiwaną walecznością podczas drugiego monumentu sezonu w końcu wykazał się Mads Pedersen (Trek-Segafredo), po którego stronie stoją również fenomenalna dyspozycja i rzadko zawodzący go w ciężkich wyścigach sprint. Na trasie Piekła Północy brak wchodzących 27-letniemu Duńczykowi w drogę bergów, więc teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, aby został on triumfatorem 120. edycji tego wyścigu. Nie potwierdzają tego jedynie dotychczasowe wyniki lidera Trek-Segafredo, który od czasu zwycięstwa w juniorskiej edycji imprezy (2013) w swoim najlepszym występie wywalczył 51. miejsce. Pedersena wspierać będą bardzo już doświadczeni Jasper Stuyven i Edward Theuns.

Jeszcze przed dwoma tygodniami nie wydawało się możliwe, aby kolarze Soudal-Quick Step byli w stanie uratować swoją wiosenną kampanię, ale forma Kaspera Asgreena wystrzeliła we właściwym momencie. Na papierze belgijskie bergi zdają się bardziej odpowiadać 28-letniemu Duńczykowi niż bruki Piekła Północy, gdzie jeszcze nigdy nic wielkiego nie ugrał, ale jakaś niespodzianka musi przecież mieć miejsce. Z szansami na dobry wynik na starcie w Compiegne staną także Florian Senechal, Yves Lampaert i Tim Merlier.

Do zawodników, którzy za sprawą aktualnej formy, przeszłych rezultatów lub taktycznego sprytu mogą znaleźć się na czele niedzielnego wyścigu w jego decydujących momentach, należą jeszcze Nils Politt (Bora-hansgrohe), Florian Vermeersch (Lotto Dstny), John Degenkolb (Team DSM), Anthony Turgis (TotalEnergies), Sep Vanmarcke, Guillaume Boivin (Israel-Premier Tech), Mikkel Bjerg (UAE Team Emirates), Ivan Garcia Cortina, Oier Lazkano (Movistar), Greg Van Avermaet, Oliver Naesen (Ag2r Citroen) i Gianni Moscon (Astana Qazaqstan).

Na sprint z nieco większej grupy liczyć będą natomiast Alexander Kristoff (Uno-X), Arnaud De Lie (Lotto Dstny), Jasper Philipsen (Alpecin-Deceuninck), Gerben Thijssen (Intermarche-Circus-Wanty), Tim Merlier (Soudal-Quick Step), Sam Welsford (Team DSM), Kaden Groves (Alpecin-Deceuninck), Jordi Meeus (Bora-hansgrohe) i Marijn van den Berg (EF Education-EasyPost).

W rywalizacji udział weźmie czterech przeszłych triumfatorów: Dylan van Baarle (2022), Peter Sagan (2018), Greg Van Avermaet (2017) i John Degenkolb (2015).

W 120. edycji wyścigu Paryż-Roubaix udział weźmie dwóch Polaków: Kamil Gradek (Bahrain Victorious) i Maciej Bodnar (TotalEnergies).

 

Wyścig Paryż-Roubaix 2023 rozegrany zostanie w niedzielę, 9 kwietnia.

Całodzienna transmisja z wyścigu na kanale Eurosport 1, w Playerze i GCN+ od godz. 10.30.

Poprzedni artykułMarta Lach: „Chciałam być w czołowej dziesiątce”
Następny artykułJonas Vingegaard: „To był ciężki, ale piękny dzień”
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments