fot. INEOS Grenadiers

Tom Pidcock z drużyny INEOS Grenadiers był najbardziej inteligentnym i prawdopodobnie także najlepszym technicznie kolarzem na trasie tegorocznej edycji Strade Bianche, co dało mu wspaniałe zwycięstwo na solo. 

Tegoroczna, siedemnasta edycja wyścigu Strade Bianche mężczyzn została rozegrana na takiej samej trasie jak w poprzednich latach. Dystans wyścigu ze startem i metą w Sienie wynosił w sumie 184 kilometry, na które złożyło się jedenaście szutrowych sektorów o zróżnicowanej trudności, dających w sumie 63 kilometry ścigania po białych drogach. Na zakończenie kolarzy czekał ikoniczny finisz w starej części Sieny z podjazdem pod Via Santa Caterina i metą na Piazza del Campo.

Na starcie stanęło czterech Polaków: Cesare Benedetti (BORA-hansgrohe), Michał Kwiatkowski (INEOS Grenadiers), Łukasz Owsian (Arkea-Samsic) oraz Maciej Bodnar (TotalEnergies).

Sam początek wyścigu był stosunkowo spokojny. Było kilka prób zawiązania ucieczki dnia, ale można powiedzieć, że przez pierwsze 30 kilometrów kolarze się rozgrzewali.

156 kilometrów przed metą zaatakowali Sven Erik Bystrøm (Intermarche-Circus-Wanty) oraz Alesandro De Marchi (Team Jayco-Alula). Następnie do tej dwójki dojechał 19-letni Ivan Romeo z Movistaru, a kilka kilometrów później kontratakował jeszcze Erik Fetter (EOLO-Kometa), który nie zdołał jednak dołączyć do prowadzącej trójki. W ten sposób uformował się odjazd dnia. 90 kilometrów przed metą Fetter wrócił do peletonu.

Tempo w peletonie wzrosło, gdy zawodnicy zmierzali ku siódmemu sterrato, czyli San Martino in Grania. Wówczas pracę w peletonie wykonywały drużyny Soudal-Quick Step, EF Education-EasyPost oraz Trek-Segafredo.

Mniej więcej w środkowej fazie wyścigu, wielu kolarzy miało problemy techniczne. W tym gronie znaleźli się między innymi: Matej Mohoric, Peter Sagan, a także Davide Formolo, którego pech dopadł na długim (9,5 km) i bardzo ważnym szutrowym sektorze San Martino in Grania. W tym czasie czołowa trójka miała nieco ponad 3 minuty przewagi nad peletonem. Wszyscy wyżej wymienieni wrócili spokojnie do peletonu.

69 kilometrów przed metą pecha miał mistrz Hiszpanii Carlos Rodriguez, który leżał razem z Valentinem Madouas i Attilą Valterem, ale Madous i Valter wrócili na rowery i odegrali później kluczowe role w wyścigu.

Ważny moment nastąpił 50 kilometrów przed metą na sektorze Monte Sante Marie, kiedy to zaatakował bohater lokalnej publiczności Alberto Bettiol. Za Toskańczykiem pojechali Tom Pidcock oraz Andrea Bagioli. Tymczasem z tyłu peletonu cierpiał odpadający Peter Sagan, który najprawdopodobniej tymi niezbyt przyjemnymi momentami żegnał się z wyścigiem Strade Bianche, bowiem ogłosił, że po tym sezonie kończy karierę kolarską.

Chwilę później Pidcock kontratakował, popisując się dużą mocą i – jak zwykle – wspaniałymi umiejętnościami technicznymi. Próbkę tego, jak potrafi zjeżdżać prezentował już niejednokrotnie, ale tym razem udowodnił, jak szeroki jest wachlarz jego możliwości. Wspaniale panował nad rowerem na gravelowej nawierzchni. 42 kilometry przed metą dogonił uciekających Bystrøma oraz De Marchiego.

Niestety 38 kilometrów przed metą doszło do bardzo przykrej kraksy z udziałem Bettiola i Magnusa Sheffielda. Kolarz EF Education-EasyPost leżał na asfalcie, a medyk, który jako pierwszy zaczął go opatrywać mówił przez radio, że prawdopodobny jest uraz głowy. Bettiol pozostawał przytomny. Na domiar złego Philippe Gilbert, który pracuje jako ekspert na motocyklu raportował, że w kraksie Włocha i Amerykanina uczestniczył samochód należący do drużyny. Szczegółów należy upatrywać po zakończeniu wyścigu.

Generalnie był to moment, w którym wyścig eksplodował. Mocny atak przypuścił Andreas Kron z drużyny Lotto Dstny, zaczęły powstawać grupki i grupeczki, aż wreszcie uformowała się jedenastoosobowa grupa goniąca w składzie: Pello Bilbao, Matej Mohoric, Romain Gregoire, Valentin Madouas, Rui Costa, Tiesj Benoot, Attila Valter, Quinn Simons, Davide Formolo oraz wracający z ucieczki Sven Erik Bystrøm. Wielkim nieobecnym był w niej Mathieu van der Poel, który wcześniej atakował i próbował spawać straty, ale ostatecznie nie znalazł się w bardzo ważnym momencie wyścigu.

Na sektorze Monteaperti De Marchiego zostawił Pidcock i pomknął na solo w stronę mety. Anglik jechał znakomicie, ale to nie oznaczało, że kolarze z pogoni się poddadzą. Dużą ochotę na zwycięstwo przejawiał Tiesj Benoot, który wygrał Strade Bianche w mokrej edycji w 2018 roku. Belg zdenerwował się, gdy Attila Valter doprowadził swoją grupą do jego grupy, w której jechał z Madouas i świetnie prezentujący się Rui Costa.

Przy wjeździe na ostatni szutrowy sektor dnia, czyli Le Tolfe, Tom Pidcock jako samotny lider wyścigu miał około 20 sekund przewagi nad liczącą sześciu zawodników grupą goniącą. Na stromiznach tego sterrato świetnie prezentował się Attila Valter, ale po wjeździe na asfalt wszyscy się zjechali. Tymczasem przewaga Pidcocka zmalała do 11 sekund.

10 kilometrów przed metą wciąż nie było niczego wiadomo, a w grze o zwycięstwo było kilka naprawdę dużych nazwisk. Jeszcze raz warto zwrócić uwagę na to, że Attila Valter i Tiesj Benoot jechali raczej przeciwko sobie niż razem. Raz atakował jeden, raz drugi, więc można powiedzieć, że po raz pierwszy drużyna Jumbo-Visma nie zaprezentowała takiej jedności do jakiej przyzwyczaiła nas w pierwszych belgijskich klasykach.

Dużo szachów w grupie goniącej sprawiło, że chociaż Pidcock balansował na krawędzi podczas swojej ucieczki, to zmierzał po zwycięstwo w Strade Bianche. Anglik mógł cieszyć się wspaniałą atmosferą na Via Santa Caterina i świętować na Piazza del Campo. Strade Bianche jest jak dotychczas jego najbardziej prestiżowym zwycięstwem na szosie.

Na drugim miejscu dojechał prezentujący wysoką formę na początku sezonu Madous, a podium uzupełnił Benoot.

Wyniki:

Results powered by FirstCycling.com

Poprzedni artykułStrade Bianche Donne 2023: Koń na trasie wyścigu [wideo]
Następny artykułDemi Vollering: „Ten wyścig wiele dla mnie znaczy”
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
9 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
kaszana
kaszana

Smutek, że Kwiato, Mistrz Świata, grubo przed trzydziestką został bidonowym… wściekłość bierze

Alvaro
Alvaro

Za parę baniek euro też bym bidony powoził;)

Perła
Perła

Dopóki nie będzie silnych polskich grup zawodowych to nawet nasze największe gwiazdy będą głównie woziwodami

ASa
ASa

Kto to pisał albo raczej tłumaczył? Steve Wonder?

język gientki
język gientki

„Dużo szachów w goniącej grupie sprawiło, że chociaż Pidcock balansował na krawędzi podczas swojej ucieczki,” polski język, trudna język

kaszana
kaszana

Ale Kwiato został 100% bidonowym koło 2018 roku czyli miał lat 27…

kaszana
kaszana

Mistrz Świata w wieku 27 lat ogłasza kapitulację… dramat