fot. INEOS Grenadiers

Prawie straciłem życie robiąc to, co kocham – pisał dokładnie rok temu Egan Bernal, a wczoraj, po długiej przerwie, znów zdołał nawiązać walkę z najlepszymi.

Ponad pół tysiąca dni (a dokładniej 512) musiał czekać Egan Bernal, by znów wjechać na metę etapu lub wyścigu jako jeden z pięciu pierwszych kolarzy. Ostatni raz miało to miejsce podczas Vuelta a Espana 2021, gdy Kolumbijczyk przegrał jedynie z Primožem Rogličem, Enrikiem Masem oraz – najlepszym zarówno dziś, jak i wtedy, Miguelem Angelem Lopezem.

Od tego czasu wiele się zmieniło. Wtedy Bernal mógł lekko kręcić nosem na swoje występy w tamtym wyścigu. Był jednym z faworytów, po efektownie wygranym Giro d’Italia, a tymczasem właściwie nie nawiązał walki z najlepszymi i cały wyścig zakończył dopiero na 6. miejscu. Dziś podobną lokatę w dużym wyścigu wziąłby z pocałowaniem ręki – w końcu po drodze był straszny wypadek, który mógł zakończyć nie tylko jego karierę, ale w ogóle szansę na normalne funkcjonowanie, a choć do ścigania wrócił już w poprzednim sezonie, to w Tour of Denmark, Deutschland Tour i włoskich klasykach był jedynie cieniem dawnego wielkiego kolarza.

Na szczęście teraz wszystko powoli wraca do normy – dosłownie. Na podjeździe pod Alto Colorado zajął 4. miejsce, dzięki czemu teraz jest głównym faworytem do tego, by na tym samym miejscu zakończyć całe Vuelta a San Juan (choć teoretycznie możliwe są tu jeszcze jakieś zmiany – traci zaledwie 2 sekundy do trzeciego Sergio Higuity i ma taki sam czas, co piąty Einer Rubio, więc wiele może zmienić nawet zwykła bonifikata na lotnej premii).

Jeśli faktycznie by się to wydarzyło, Kolumbijczyk wróciłby do swojej tradycji, którą kultywuje od początku swojej przygody z INEOS Grenadiers. Każdy sezon, do którego przygotowuje się z myślą o walce w klasyfikacji generalnej Tour de France (bo w tym roku również jest to jego cel), rozpoczyna od czwartego miejsca w swoim pierwszym międzynarodowym starcie. Dokładnie samo tak było w latach 2019-20, gdy na 4. miejscu kończył wyścig Colombia (2.1).

Biorąc pod uwagę całokształt jego kariery, są to jak na razie jego najlepsze występy na inaugurację sezonu, dlatego teraz, gdy znów walczy o równie wysokie miejsce, można byłoby stwierdzić, że „stary Egan Bernal” już wrócił. Nie jest to jednak zupełnie prawda, o czym mówi sam Kolumbijczyk:

To motywujące, gdy jedziesz z przodu i widzisz, że w twojej grupie zostaje coraz mniej kolarzy. Mój proces powrotu wciąż jednak trwa – przede mną jeszcze mnóstwo pracy. Na szczęście wciąż czuję ogromną motywację – tak właściwie to teraz jest ona silniejsza, niż kiedykolwiek wcześniej.

Co ciekawe, Kolumbijczyk wcale nie był wczoraj najlepszym z kolarzy INEOS Grenadiers – to miano należy przyznać Filippo Gannie. Włoch w końcówce ruszył w pogoń za Miguelem Angelem Lopezem i choć ta sztuka mu się nie powiodła, to i tak zakończył etap na 2. miejscu, dzięki czemu został nowym wiceliderem wyścigu.

Choć Włocha kojarzymy z czasówkami, to jego dobre występy na takich wzniesieniach jak Alto Colorado raczej trzeba przestać traktować w kategoriach sensacji. W końcu w przeszłości na długich lecz niezbyt stromych podjazdach Włoch już wielokrotnie pokazywał, zwłaszcza na początku sezonu, że potrafi utrzymać tempo najlepszych. Zresztą – w poprzedniej edycji wyścigu zajął 2. miejsce w „generalce” również dzięki naprawdę przyzwoitemu występowi właśnie na Alto Colorado. Teraz wiele wskazuje na to, że powtórzy ten rezultat.

Poprzedni artykułLa Tropicale Amissa Bongo 2023: Karl Patrick Lauk z pierwszym zagranicznym triumfem
Następny artykułTrofeo Serra de Tramuntana 2023: Kobe Goossens dzień po dniu zwycięski!
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments