Już 10 lat minęło odkąd Philippe Gilbert zdobył mistrzostwo świata. Od tamtego momentu żaden Belg nie sięgnął po tęczową koszulkę. Rodacy Merckxa nigdy nie czekali na ten sukces dłużej – teraz są gotowi, by przerwać tę złą passę i jednocześnie zmazać plamę z Leuven.
Rozczarowanie
Przypomnijmy, rok temu to właśnie w tym flandryjskim mieście kończyły się mistrzostwa świata. Kibice, których, zgodnie z oczekiwaniami, pojawiło się przy trasie całe mnóstwo, liczyli na triumf Wouta Van Aerta. Niestety Belg miał słabszy dzień i dojechał do mety jako 11. Jeden z jego rodaków – Jasper Stuyven, otarł się o medal, ale ostatecznie dojechał do mety czwarty.
Nic dziwnego, że dla Belgów brak jakiegokolwiek krążka w wyścigu ze startu wspólnego mężczyzn podczas domowego czempionatu okazał się sporym rozczarowaniem. Na domiar złego po wszystkim zaczęła się awantura, którą rozpoczął Remco Evenepoel. Kolarz na co dzień jeżdżący w Deceuninck-Quick Step, na trasie wyścigu posłusznie pracował na rzecz Van Aerta, ale chwilę po jego zakończeniu jeszcze bardziej popsuł atmosferę wokół kadry.
Powiedział, że w zasadzie nie wie, jaka jest taktyka zespołu i że jego zdaniem zespół stracił wielką szansę na złoty medal (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ). Na jego słowa odpowiedział belgijski selekcjoner – Sven Vanthourenhout, ale przede wszystkim sam Van Aert. – Szkoda, że jego narracja zmieniła się o 180 stopni. Przed wyścigiem nie zgłaszał żadnych uwag – mówił belgijski lider.
Nowe otwarcie
Później, gdy emocje opadły, właściwie wszyscy doszli do wniosku, że trzeba się w końcu porozumieć. – Musimy poważnie porozmawiać. W końcu jeszcze wielokrotnie będziemy razem w kadrze – mówił Van Aert. A wiele tygodni później podobną wypowiedź można było usłyszeć z ust ich selekcjonera.
Dziś, rok po tamtych wydarzeniach, dużo wskazuje na to, że dwóm kogutom z belgijskiego kurnika udało się wyjaśnić niesnaski. To, że ich relacje zdążyły się poprawić, można wywnioskowiać choćby z przedwyścigowej wypowiedzi ich kolegi – Stana Dewulfa dla RTBF.
– Od naszego przylotu do Australii [dość wczesnego – są już na antypodach od 10 dni – przyp. red] dużo ze sobą rozmawiali – mówił kolarz AG2R Citroen Team. A następnie dodał, że prawdopodobnie mają już wspólny plan na to, by zmaksymalizować szanse na zwycięstwo w tym wyścigu.
Wygląda bowiem na to, że panowie doszli do kompromisu. Van Aert nie będzie już jedynym liderem drużyny – będzie dzielił tę rolę ze zwycięzcą tegorocznych Vuelta a Espana i Liege-Bastogne-Liege. I nie wygląda na specjalnie zmartwionego z tego powodu. Podczas konferencji prasowej przed wyścigiem nie szczędził młodszemu koledze komplementów, powiedział choćby – Remco będzie wspaniałym współliderem. Wystarczy przypomnieć sobie, jak radził sobie podczas Vuelty.
Zwycięstwo po dekadzie?
O tym, że obaj kolarze dobrze czują się w swoim towarzystwie może świadczyć to, że podczas wspomnianego spotkania z mediami dość regularnie rzucali między sobą żartami. Czy to tylko poza, czy prawdziwy obraz rzeczywistości – tego oczywiście nie wiemy, ale z pewnością poprawa atmosfery wokół kadry może ułatwić jej kolarzom walkę o upragniony złoty medal.
To dość niezwykłe, że kraj, który w całej historii mistrzostw świata w wyścigu ze startu wspólnego uzbierał zdecydowanie najwięcej złotych medali, w ciągu dekady zdołał uzbierać zaledwie dwa krążki – srebrny Van Aerta z 2020 roku i brązowy Toma Boonena z 2016. Czy teraz kolekcja zostanie uzupełniona o złoto?
– Nasza drużyna jest bardzo mocna, a ten wyścig jest moim największym celem na jesień i fajnie byłoby go wygrać – zapewnia kolarz Jumbo Visma. I trudno powiedzieć, że jego szanse na zwycięstwo są znacznie mniejsze z powodu nowej roli Evenepoela. W końcu, jak sam zauważa, są innymi kolarzami.
– Zazwyczaj mam lepszy finisz niż Remco, ale on ma inne mocne strony. Może na przykład zaatakować na wiele kilometrów przed metą. Musimy wykorzystać to, że jest nas dwóch – mówił. Ewentualny atak Evenepoela mógłby sprawić choćby, że to na innych zawodnikach spoczywałby ciężar gonienia. To byłaby dla niego miła odmiana, w końcu wielokrotnie widzieliśmy w tym sezonie, że gdy trzeba narzucić mocne tempo, inni kolarze patrzą właśnie na Van Aerta, a później zmęczony Belg płaci za to na finiszu.
O odpowiednią pomoc obaj liderzy nie muszą się martwić. W końcu w składzie belgijskiej kadry znaleźli się oprócz nich m.in. Quinten Hermans, Yves Lampaert czy Jasper Stuyven. I wszyscy, bez wyjątku, będą podporządkowani Van Aertowi i Evenepoelowi.
W zeszłym roku byłem jedynym, obok Wouta, kolarzem w czołówce. W związku z tym, jechałem nieco inaczej. Teraz naprawdę zamierzam się skupić na pomocy dwóm liderom, dlatego nie sądzę, żebym mógł choćby wyrównać swoje osiągnięcie sprzed roku
– zapewniał Stuyven.
To wszystko stawia Belgów w bardzo dobrej sytuacji przed australijskim czempionatem. Jednak czy uda im się ją wykorzystać? To rozstrzygnie się dopiero w niedzielny poranek.