fot. La Vuelta

Richard Carapaz (Ineos Grenadiers) po raz kolejny zademonstrował ogromną wolę walki i moc, sięgając po trzecie etapowe zwycięstwo w tegorocznej edycji Vuelta a España. Remco Evenepoel (Quick-Step Alpha Vinyl) komfortowo dojechał do mety i może przygotowywać się do świętowania pierwszego w karierze zwycięstwa w wielkim tourze. 

Tegoroczna 77. edycja wyścigu Vuelta a España miała się rozstrzygnąć w paśmie górskim Sierra de Guadarrama. Podczas dwudziestego odcinka kolarze mieli do pokonania pięć górskich premii, włącznie z podjazdem pierwszej kategorii prowadzącym na metę. W 2015 roku, także przedostatniego dnia rywalizacji, do etapu poprowadzonego po tych terenach jako lider przystąpił Tom Dumoulin, który miał wówczas tylko 6 sekund przewagi nad drugim Fabio Aru. Astana miała wówczas chytry plan zdetronizowania Holendra, który powiódł się – „Motyl z Maastricht” sfrunął na szóste miejsce.

Remco Evenepoel powiedział dziennikarzom przed rozpoczęciem etapu, że jest to „najważniejszy dzień w jego życiu”. Stał bowiem przed szansą zapewnienia sobie zwycięstwa w wielkim tourze po raz pierwszy w swojej krótkiej, ale bardzo owocnej karierze. 22-letni Belg oraz pozostali kolarze jadący we Vuelcie mieli do pokonania 181 kilometrów z Moralzarzal do Navacerrady.

 

Puerto de Navacerrada

Zawodnicy zaczęli dzień od podjazdu pod premię pierwszej kategorii Puerto de Navacerrada (10,3 km; 6,8%). Był to czas formowania się ucieczki i pierwsze cierpienia. Kłopoty miał mistrz Hiszpanii i piąty kolarz klasyfikacji generalnej Carlos Rodriguez (INEOS Grenadiers), który odczuwał skutki czwartkowej kraksy. Na szosie szybko stworzyło się kilka grupek, a w ataku byli między innymi: Gino Mäder, Marc Soler, Richard Carapaz, Hugh Carthy, David de la Cruz czy Thibaut Pinot.

Jako pierwsza na szczyt wjechała pięcioosobowa grupka w składzie: Ruben Fernandez (Cofidis), Xandro Meurisse, Robert Stannard (Alpecin-Deceuninck), Dani Navarro (Burgos-BH) oraz Simon Guglielmi (Arkéa-Samsic). Premię górską wygrał Stannard, co oznaczało, że wciąż nie została rozstrzygnięta rywalizacja w klasyfikacji górskiej, ponieważ w tym momencie miał on 31 punktów, a jej lider Carapaz 50. Różnice między kolejnymi grupkami nie były duże. W tym momencie wciąż jeszcze klarowała się sytuacja w wyścigu.

Na zjeździe kolejne grupki połączyły się i stworzyła się liczna ucieczka z takimi kolarzami w składzie jak Carapaz, Vincenzo Nibali, Alejandro Valverde, Louis Meintjes, Pinot. Pełny skład tej grupy wyglądał następująco:

Jumbo-Visma: Rohan Dennis, Robert Gesink
AG2R Citroën: Clement Champoussin
Astana Qazaqstan: David De la Cruz, Vincenzo Nibali
Bahrain-Victorious: Gino Mäder
BORA-hansgrohe: Sergio Higuita
Cofidis: Jesus Herrada
EF Education-EasyPost: Hugh Carthy
Groupama-FDJ: Thibaut Pinot, Sebastien Reichenbach
Ineos Grenadiers: Richard Carapaz
Intermarché-Wanty-Gobert: Louis Meintjes
Movistar: Alejandro Valverde, Gregor Muhlberger
UAE Team: Jan Polanc
Kern Pharma: Urko Berrade, Raul Garcia Pierna
Euskaltel: Mikel Bizkarra, Joan Bou

U podnóża podjazdu Puerto de Navafria na czele wyścigu jechali Marc Soler i Robert Stannard, zaś ta duża grupa miała stratę wynoszącą około minutę.

Puerto de Navafria 

Podczas tej wspinaczki z drugiej grupy zaatakował Thibaut Pinot, który pociągnął za sobą Gregora Muhlbergera i Gino Mädera. Trójka ta dojechała do prowadzącej dwójki i w ten sposób stworzyła się pięcioosobowa czołówka. Jednak na początku kolejnego podjazdu – Puerto de Canencia – ich przewaga wynosiła tylko około pół minuty. Peleton z liderem Remco Evenepoelem tracił w tym momencie ponad cztery minuty. Premię górską Navafria również wygrał Stannard, więc nadal zbliżał się do Carapaza.

Puerto de Canencia  

Tymczasem Ekwadorczyk postanowił wziąć na tym podjeździe sprawy w swoje ręce. Zaatakował i zabrał ze sobą Valverde oraz Higuitę. Ci kolarze szybko dojechali do prowadzącej piątki i tak na czele wyścigu stworzyła się ośmioosobowa grupka. I wreszcie, połączyły się już całkowicie obie grupki. Richard Carapaz korzystając z okazji zaatakował po punkty i wygrał górską premię. Dopisał do swojego konta pięć oczek, ponieważ była to górska premia drugiej kategorii.

Puerto de la Morcuera

Ci kolarze, którym zależało dzisiaj na etapowym zwycięstwie wykorzystywali każde „Puerto”, aby selekcjonować dużą ucieczkę. Na Morcuerze zaatakował Meintjes, za którym pojechali Carapaz oraz Higuita. 3,8 km przed szczytem dołączyć do nich postanowił również Robert Gesink. W tym samym czasie na czoło grupy lidera wyszedł Carlos Verona, który starał się nadawać mocne tempo dla Enrica Masa. Tuż po zejściu ze zmiany Verony tempo starał się podkręcać Mas, jednak Remco Evenepoel był jak przyklejony do jego koła. Realizator transmisji telewizyjnej uchwycił jednak moment, w którym Mas spogląda na Belga i kręci głową, jakby mówiąc: „Nic nie da się zrobić”.

Kolejną górską premię wygrał Carapaz. Przy okazji dość znacznie zmniejszyła się strata grupy Evenepoela do czołówki. Na szczycie Puerto de la Morcuera była to minuta i 50 sekund.

Na zjeździe z tego podjazdu powiększyła się przewaga Carapaza, Meintjesa oraz Higuity do kompanów z ucieczki dnia. U podnóża ostatniego podjazdu dnia i zarazem tegorocznej edycji Vuelty, Carapaz i spółka mieli około 46 sekund przewagi.

Puerto de Cotos

Szybko swoich rywali chciał pozbyć się Richard Carapaz, który chciał postawić gruby wykrzyknik przy swoim nazwisku i podkreślić, że gdyby nie problemy natury osobistej, walczyłby o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Nie odpuszczał mu jednak Sergio Higuita, który chwilę później dojechał do niego. Z ucieczki zaatakowali Gesink i Mäder, ale aby powalczyć o etapowe zwycięstwo musieli zniwelować około minutową przewagę.

Około sześciu kilometrów przed szczytem z peletonu zaatakował Miguel Angel Lopez, ale Supermanowi nie udało się odlecieć. Te przyspieszenia spowodowały, że jeszcze bardziej zmniejszyła się strata grupy lidera do uciekinierów.

Tuż przed szczytem grupka Evenepoela miała Carapaza oraz Higuitę w zasięgu wzroku. Najpierw ataku spróbował Kolumbijczyk, a potem kontratakował Ekwadorczyk, walczący w swoim stylu do samego końca. Kolarz Ineos Grenadiers wygrał górską premię i pomknął wypłaszczeniem w stronę mety.

Nie było łatwo, bo teren nie był całkowicie sprzyjający samotnej ucieczce, ale nie ma wątpliwości, że Carapaz jest kolarzem wysokiej klasy. Oparł się rywalom i jeszcze atakującemu w samej końcówce Thymenowi Arensmanowi. Tym samym zdobył trzecie etapowe zwycięstwo w tegorocznej edycji hiszpańskiego wielkiego touru. Został także najlepszym góralem wyścigu.

Remco Evenepoel nie musiał przyjąć dzisiaj wielu mocnych ciosów, chociaż małe podchody ze strony rywali, a przede wszystkim Masa, odbyły się. Okazało się jednak, że Belg był znakomicie dysponowany do końca wyścigu i swobodnie odpowiadał na wszystkie zmiany tempa. Tym samym został pierwszym Belgiem od 45 lat, który wygrał wielki tour. Jutrzejszy etap do Madrytu będzie de facto rundą honorową i niemal nieprawdopodobne jest to, aby mogło się wydarzyć coś złego.

Wyniki 20. etapu Vuelta a España: 

Results powered by FirstCycling.com

 

Poprzedni artykułDrużyna Bahrain-Victorious odpowiada Rogličowi: „Stoimy za Fredem”
Następny artykułGlasgow 2023: Poznaliśmy program przyszłorocznych Mistrzostw Świata
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments